niedziela, 24 stycznia 2021

Zbrodnia po polsku

Autor: Aleksandra Rumin

Tytuł: Zbrodnia po polsku

Wydawnictwo: Initium

Liczba stron: 288

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Data wydania: 2020

ISBN: 978-83-66328-43-3

 

Padł na mnie blady strach, choć nie mieszkam w Warszawie. To sprawka najnowszej komedii kryminalnej Aleksandry Rumin Zbrodnia po polsku, którą otrzymałam do recenzji od popularnej księgarni internetowej.

W stolicy grasuje seryjny morderca „Prawdziwy Polak”. Jego celem są młode kobiety. Sprawę otrzymuje gwiazda polskiej policji, wielokrotnie nagradzany, choć fatalnie opłacany komisarz Jan Polak. Ten sterany życiem trzydziestosześcioletni policjant zasłynął schwytaniem trzech seryjnych morderców. W skład grupy dochodzeniowej wchodzi Kowalski i posterunkowy Kędziora, którego matką jest naczelniczka wydziału kryminalnego. W tropieniu przestępcy pomagają: wschodząca gwiazda polskiej prokuratury Paweł Polak, szkolony za granicą profiler Marcin Herman, wielu specjalistów, minister spraw wewnętrznych i administracji, hierarchowie kościelni. Śledztwo stoi w miejscu. Giną kolejne kobiety. W mediach wrze po ujawnieniu drastycznych szczegółów zbrodni w wyniku przecieku. „Góra” domaga się wyników i to na już…

Co udało wam się ustalić? (s. 142)

Czekałam na tę książkę, gdyż znam poprzednie komedie kryminalne autorki. Kolorowa okładka przyciąga wzrok i… zadziwia. Miny bocianów bezcenne! Szczegóły znajdziecie w treści. Akcja jest dynamiczna. Sporo się dzieje w ciągu kilku dni. Ofiara za ofiarą, seryjny rozkręca się z teatralnymi morderstwami. Jego metody zabijania mogą budzić przerażenie i niedowierzanie. Sza-po-ba dla autorki za kreatywność! Niemrawe dochodzenie wiąże się z problemami w policji, przyuczaniem posterunkowego do zawodu oraz życiem osobistym komisarza. Rozwiedziony Jan Polak mieszka na stancji, ciągle ma problemy z nastoletnią córką oraz walczy o prawo do ukochanej Jolanty. Też ją pokochałam! O ile książkę czytało mi się znakomicie, to finał nie do końca mnie usatysfakcjonował.

Kto ma złapać Polaka jak nie Polak? (s. 170)

W Zbrodni po polsku przedstawiono w pigułce polską policję i jej wady, polityków, nauczycieli, celebrytów, prywatnego detektywa i ogólnie Polaków oraz nasze przywary. Tu absurd miesza się z ironią. Bez dystansu i przymrużenia oka podczas czytania się nie obejdzie. Wprawdzie nie zaśmiałam się w głos ani razu, ale uśmieszek pod nosem był i miał się bardzo dobrze. Dlaczego?

Ju noł, na czym polega twój problem, bro? (s. 45)

Ta komedia kryminalna zawiera wszystkie rodzaje komizmu. Skupia jak w soczewce obraz Polaków i Polski, zwłaszcza z ostatnich lat. Bawiły mnie wpadki komisarza i prawda o nim, efekty pracy profilera, ponglish prokuratora, czarny dowcip patologa Lulejki, a nawet nepotyzm. Jednak największą frajdę miałam z wyłapywania niuansów o Polakach, jednostkach z różnych kręgów i życiu w Polsce. Wiele tu odniesień do konkretnych sytuacji politycznych, jak wysyłanie samolotu rządowego, zmiany ustaw na cito, losowanie spraw i sędziów, dbanie policji o poprawność polityczną. Zakupy i promocje w biedasklepach, miłość do wszelkich strajków i demonstracji to samo życie. Są nasze polskie bociany (jeden z nich łypie na czytelnika z każdej kartki), czerwone maki, pieśni patriotyczne i narodowe trunki. Pojawia się także ulubiony w „naszym” kraju piosenkarz i gatunek muzyki. Powieść skłoniła mnie do wielu przemyśleń na temat Polski i Polaków.

Zaczęli mi grozić czasowym oddelegowaniem na jakieś zadupie. (s. 190)

Uwielbiam poczucie humoru Aleksandry Rumin i jej zmysł obserwacji. Autorka jak nikt potrafi celnie wytknąć paluszkiem nasze słabostki, przywary. Uderza w Polaków prawdą o nich samych bez zahamowań. Niektórych może to zaboleć, lecz trzeba pamiętać, że w powieści ukazano przejaskrawioną rzeczywistość. To obraz Polski i Polaków w krzywym zwierciadle, choć nie odbiega on tak daleko od prawdy. Dystans wskazany, gdyż książka to licentia poetica. Sama autorka, notabene „biedna”, przyznała się, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności za „obrazoburczą treść powieści”, którą napisała w trakcie przymusowej izolacji i znieczulania się „przemysłowymi ilościami sześćdziesięcioprocentowej wódki”.

Jacyś podejrzani? (s. 52)

Aleksandra Rumin ma jeszcze jedną umiejętność. Nie tyle znakomicie charakteryzuje swoich bohaterów, ile dobiera im wymowne nazwiska, które wiele mówią o swoich właścicielach. Ach ta onomastyka! Miałam przednią zabawę w rozszyfrowaniu prawdy o postaciach. W powieści pojawiają się m.in.: Lukrecja Cynamonka, Norbert Prędzioch, Olivier Chuć-Duszyński, Ksawery Pieścik, Jeremi Głąbik. Specjalnie nie dopisałam ich zawodów, by za dużo nie zdradzić.

I o co tyle szumu. (s. 25)

Zbrodnia po polsku to satyra podszyta ironią, lecz niepozbawiona prawdy, na polską policję, tych na górze łącznie z najważniejszymi głowami w kraju, pewne grupy zawodowe oraz na nas samych, polskie społeczeństwo. Przejrzyjcie się w krzywym zwierciadle i dajcie sobie czas na chwilę refleksji. Możecie nawet założyć prochowiec… Tę powieść i inną znajdziecie w nowościach Taniej Książki.

Za egzemplarz książki dziękuję księgarni:

 


 

Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem, Abecadło z pieca spadło

3 komentarze:

  1. Czytałam już komedię tej autorki i dobrze się bawiłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabawa podczas czytania była przednia. Czekam na kolejną książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za komediami kryminalnymi, ponieważ w ogóle mnie nie śmieszą. Wyjątek robię jedynie dla dzieł Olgi Rudnickiej, która idealnie trafia w moje specyficzne poczucie humoru.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.