piątek, 13 czerwca 2014

Czarna owca w rodzinie



Autor: Kamilla Pastuszak
Tytuł: Ups… no to wpadłam!
Wydawnictwo: Prozami
Liczba stron: 213
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-63742-06-5





Kiedy początkująca dziennikarka Marisa dostaje pierwsze poważne zlecenie czuje, że jej los wreszcie się odmieni. Nie podejrzewa nawet jak bardzo. W pogoni za sensacją staje się naocznym świadkiem morderstwa i musi natychmiast zniknąć. Z pomocą przychodzi jej rozpieszczony i nieznośny syn szefa mafii, który porywa ją w szaloną podróż po Europie. Mimo tęsknoty za dotychczasowym życiem, Marisa szybko adaptuje się do nowej sytuacji. Zmieniając mieszkania i twarze, zdaje się być bezpieczna. Czy jednak mężczyzna, któremu zaufała, jest wobec niej szczery i rzeczywiście chce wybawić ją z opresji?

Na bardzo krótki wypad do Warszawy wzięłam ze sobą jedną z moich zdobyczy – książkę Karoliny Pastuszak Ups… no to wpadłam! I chyba ten tytuł wykrakał mi moje przygody w stolicy, bo tak jak bohaterowie po Europie się przemieszczali, tak ja za podpisami i pieczątkami ganiałam po całej Warszawie instruowana przez telefon w co wsiąść, gdzie wysiąść i w którą stronę iść. I książka, i ja mieliśmy szczęśliwe zakończenie okupione wieloma perypetiami.
Ale po kolei. Ups… no to wpadłam! to lekki kryminał. Jego akcja rozgrywa się w kilku państwach Europy. A wszystko z powodu tego, że młoda dziennikarka na swoim pierwszym, poważnym zleceniu na balu dobroczynnym wyszła spoza strefy dla prasy i wdając się w małe tete-a-tete z przystojniakiem znalazła się w bibliotece, przez okna której widziała morderstwo. W ten sposób stała się niewygodnym świadkiem dla morderców i ich zleceniodawcy. Wyrok śmierci miał wykonać ów przystojniak, jak się okazało syn zleceniodawcy – Augustin.

Jednakże on ma zupełnie inne plany niż jego ojciec gangster. Augustin bowiem okazał się być czarną owcą w rodzinie, w rodzinie gangsterskiej, a jako pierworodny miał przejąć rodzinny interes. To on sprzeciwia się wykonywaniu rozkazów swego ojca, nie chce brać udziału w ciemnych interesach, kłóci się to z jego systemem wartości i wyuczonym zawodem prawnika. To on podejmuje wykonania wyroku na dziennikarce i wywozi ją do swego tajnego mieszkania, o którym nikt nie wie. Tam zmienia samochód na mniej rzucający się w oczy i jedzie na lotnisko helikoptera. To on ratuje Marisę wywożąc ją poza granice Barcelony do Rzymu, a potem do Londynu. Przy okazji zmienia jej tożsamość czyniąc ją… swoją żoną! A wspólne perypetie zbliżają ich do siebie i romans kwitnie. W ich przypadku powiedzenie "Kto się czubi, ten się lubi" jest jak najbardziej uzasadnione.
Augustin ratuje Marisę skutecznie, choć ona sama mu to utrudnia na różne sposoby, bo nie jest potulną kobietą, która pozwala sobą rządzić mężczyźnie. Na szczęście Augustin miał cichego sprzymierzeńca w osobie tajemniczej kobiety. Lecz dziennikarska żyłka Marisy daje się we znaki, kiedy zasypuje swego wybawcę milionami wścibskich pytań. W dodatku ich rozmowy to jedno pole bitwy – gra słów z domieszką ironii, sarkazmu, czarnego humoru, a ubaw dla czytelnika gwarantowany! Jednakże czasami denerwowało mnie to, iż dziennikarka, niby taka inteligentna i bystra, a w niektórych momentach wychodziła według mnie na idiotkę. Na szczęście rzadziej.
Opisy miejsc i klimat stworzony na poszczególnych etapach ucieczki nie do końca do mnie przemawiały. Nie czułam bowiem klimatu poszczególnych krajów, zwłaszcza Hiszpanii i Włoch, lepiej było z Wielką Brytanią. Raczej odnosiłam wrażenie, że to wszystko dzieje się na naszym podwórku, tylko bohaterowie mają obco brzmiące imiona i nazwiska. Całą historię poznajemy z punktu widzenia Marisy, ona prowadzi narrację pierwszoosobową. Jednakże uważam, że lepiej sprawdziłaby się w tej powieści narracja trzecioosobowa, wtedy czytelnik wiedziałby więcej o wydarzeniach, a nie tylko znał je z perspektywy dziennikarki i jej myśli.
Mimo wszystko wartka akcja ze strzelaninami i pościgiem oraz zabawne dialogi, a wszystko to okraszone wątkiem miłosnym gwarantują miłą i niezobowiązującą lekturę.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

6 komentarzy:

  1. A ja akurat nie lubię trzecioosobowej narracji, dlatego cieszę się, że w powyższej książce tego nie było. Ogólnie to fajna, ciekawa, wciągająca historia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak czytam taka recenzję to mi żal, że tak mało czytam kryminałów, ale niestety tak jest. Czytam tylko te, które wpadną mi w ręce można rzec przypadkiem. Mam w domu kilka i muszę je wpierw strawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czytasz dużo innych książek!

      Usuń
    2. To prawda, ale już nigdy nie będę czytać tyle ile w młodości.

      Usuń
    3. Nigdy nie mów nigdy :) Mści się, coś o tym wiem!

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.