Strony

wtorek, 25 marca 2014

Szkoła życia



Autor: Colombe Schneck 
Tytuł: Odzyskane życie
Tłumaczenie: Paulina Błaszczykiewicz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 184
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-75839-517-1


Na początku się pomyliłam. Myślałam sobie: To zbyt łatwe, nosisz złote sandałki z miękkiej skóry, ciągle wplątujesz się w jakieś historie miłosne, lubisz kąpiele w Morzu Śródziemnym – czy taka dziewczyna jak ty mogłaby pisać o Shoah? Salomea, kuzynka mojej matki, jej wujowie i ciotki, kuzyni i dziadkowie żyli przed wojną na Ukrainie. Byli częścią społeczności, po której nic nie zostało. „Odzyskane życie” to oparta na prawdziwej rodzinnej historii powieść o poszukiwaniu i odzyskiwaniu. Bohaterka, podążając tropem kilkuletniej dziewczynki, po której nie zostało więcej niż imię i stara fotografia, przetrząsa pamięć swoich bliskich – odnajduje w niej tajemnicę, o której od sześćdziesięciu lat rodzina milczy. Co się naprawdę wydarzyło w getcie w Kownie? Jaki los spotkał małą Salomeę Bernstein? „Odzyskane życie” to książka o Zagładzie, ale również opowieść o niegasnącej woli życia i miłości, która ocala.

Ostatnio sięgnęłam po literaturę cięższego kalibru, jeśli chodzi o treść i emocje. To książka Colombe Schneck Odzyskane życie. Jest ona oparta na prawdziwej historii pewnej żydowskiej rodziny, o zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej, niewyobrażalnemu cierpieniu psychicznym, miłości i niegasnącej woli życia, nadziei na lepsze jutro.
Pretekstem czy też powodem odświeżenia pamięci swoich bliskich jest dla Colombe Schneck stara fotografia ponad 2-letniej dziewczynki Salomei. Z determinacją godną podziwu przez kilka lat szuka prawdy nie tyle o małej Salomei, co o całej swej rodzinie. Chce poznać rodzinną tajemnicę, ujawnić bolesne sekrety, często bardzo traumatyczne. Odwiedza rodzinę w Jerozolimie i USA, szuka swych korzeni na Litwie, we Francji. Wysłuchuje rodzinnych historii i spisuje je, odkrywa przeszłość swoich przodków. Z czasem nie osądza członków rodziny, akceptuje prawdę i ich wybory, potrafi wysłuchać ich cierpienia i bólu, ale także radości i szczęścia. Bowiem po zakończeniu II wojny światowej jedni wybrali życie i miłość, inni odwracali się od tego, zagubieni i zamknięci w swym cierpieniu w koszmarach. W USA były organizowane terapie grupowe dla dorosłych dzieci ocalonych z Holocaustu.

Książka opowiada nie tylko o historii rodziny żydowskiej rozproszonej po świecie, ale też odkrywa koszmar Holocaustu. Na kartach powieści odnajdziemy opis getta w Kownie i życia w nim w miarę możliwości normalnego. To tam Nahun wziął ślub z Myriam i urządził wesele. Tam była biblioteka, funkcjonował teatr. Ale do czasu… dopóki nie doszło do selekcji…
Na lewo żywi, a na prawo umarli, czyli matki z dziećmi, starcy i chorzy. Mary wzięła dzieci swych córek – w ten sposób ocaliła życie Rai i Maszy, by one mogły żyć i znów mieć dzieci. A te z kolei naiwnie wierzyły, że zdarzy się cud i ich dzieci przetrwają. Poza tym instynkt samozachowawczy był silniejszy – one chciały żyć (potem desperacko chwyciły się życia i udało im się przeżyć koszmar Holocaustu). Tak też zrobiła 14-letnia dziewczynka, która od swej matki wzięła niemowlę, za rękę chwyciła kilkuletniego brata i poszła z nimi na śmierć. Inna kobieta oddała swe dziecko starej sąsiadce. Życie za życie. Poświęcenie jednych, by inni mogli żyć (95% Żydów litewskich zginęło w czasie wojny). W ten sposób na śmierć ruchem ręki pewien gestapowiec skazał kilka tysięcy Żydów litewskich w trakcie selekcji (ta największa była 28.10.1941 r.). Ale autorka wspomina, że byli też dobrzy Niemcy, którzy Żydów uznawali wciąż za istoty ludzkie.
Od początku książka intryguje, ale i na początku można się nieco pogubić w imionach i koligacjach rodzinnych. Wielka szkoda, że nie ma drzewa genealogicznego – łatwiej byłoby się połapać w bohaterach. Poza tym autorka i narratorka w jednym początkowo skacze po wydarzeniach w czasie, gdy tylko jej się coś przypomni. Tu o wojnie, a tu o spotkaniu z wujkiem w Paryżu czy wspomnienia przedwojenne z Litwy. Potem opisywane wydarzenia są już bardziej spójne. Czytanie idzie szybko – duża czcionka, małe strony, tylko emocje i refleksje nad tekstem zwalniają tempo. Bowiem czytanie o dramatycznych wydarzeniach boli, wzrusza i porusza, emocje targają czytelnikiem – złość, współczucie, radość, nadzieja, szczęście, spokój wewnętrzny, zaduma nad własnym życiem.
Z tej dość dramatycznej opowieści snuje się optymistyczne przesłanie – trzeba zawsze wybierać życie, żyć i nie szczędzić sobie przyjemności, dążyć do tego, co jest przyjemne, nawet gdy jest się samemu. Gila od Gindy nauczyła się jak żyć: Nawet kiedy jesteś sama, musisz o siebie dbać. Jeśli sama jesz posiłek, weź ładną serwetkę i nakrycia, ugotuj sobie coś dobrego, napij się wina. Nie włączaj radia, lepiej posłuchaj muzyki. Zawsze starannie się ubieraj, perfumuj i maluj – tylko nie za mocno! Jeśli na jakieś wyjście zakładasz biżuterię, zdejmij broszkę, pierścionek albo bransoletkę. Lepiej mieć mniej niż za dużo. I pamiętaj, by w twoim domu zawsze były świeże kwiaty. Nie wstydź się iść sama do kawiarni albo na drinka, do restauracji, do kina czy teatru. Nie ma co narzekać, że jest się samemu – trzeba się cieszyć z dobrej kawy, obejrzanego filmu. I czytaj, a jeśli tylko możesz, pisz – listy, wiersze, książki, jeśli potrafisz[1].

Książka przeczytana w ramach wyzwań: 

http://mkczytuje.blogspot.com/p/wyzwanie-biblioteczne.htmlhttp://sylwuch.blogspot.com/p/grunt-to-okadka.html



[1] C. Schneck, Odzyskane życie, Warszawa 2013, s. 141-2.

6 komentarzy:

  1. Piszesz, że można się nieco pogubić w imionach i koligacjach rodzinnych. To ja już wiem na pewno, że miałabym z tym duży problem, bo zazwyczaj, jak w danej powieści występuje za dużo bohaterów, to już mam mętlik w głowie i nie wiem, co i jak, dlatego jednak podziękuję tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imiona żydowskie są dla nas obce, obco brzmią dla ucha, może stąd te problemy. Drzewo genealogiczne naprawdę ułatwiłoby czytanie.

      Usuń
  2. Chętnie przeczytałabym.
    Ostatnio też czytałam książkę z tematem Holocaustu. Wojenna narzeczona - muszę wreszcie o niej post napisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz, pisz - chętnie przeczytam.

      Usuń
    2. Muszę się zmobilizować, gdyż to książka z biblioteki, a poza tym chciałabym Was zachęcić do jej przeczytania.

      Usuń
    3. Tak to jest, 3 książki do biblioteki oddałam, a recenzje w głowie, bo brak czasu.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.