Strony

piątek, 26 września 2014

Paleta uczuć



Autor: Alina Białowąs
Tytuł: Galeria uczuć
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7674-184-0






Wszystko wydaje się proste, dopóki nasze życie ma solidne podstawy. Trzydziestoletnia, trochę roztrzepana, ale niepewna siebie Ola zawsze wmawiała sobie i wszystkim wokół, że rola niepracującej „kury salonowej” to jej powołanie. Pewnego dnia jej poukładane i szczęśliwe życie rozsypuje się jak domek z kart: mąż nagle wyprowadza się z domu i wydaje się, że ma to związek z przyjaciółką rodziny. Teraz Ola musi stawić czoła przeciwnościom losu. Przemienia się w pewną siebie i świadomą swoich możliwości kobietę, która może mieć wszystko, o czym zamarzy: kochającą rodzinę, wspaniałego męża i czas dla dawno zapomnianej pasji.

Przyszedł weekend, a ja dorwałam się do książki Aliny Białowąś Galeria uczuć i przepadłam na balkonie w ostatnich promieniach wrześniowego słońca! Przeczytałam powieść jednym tchem w sobotnie popołudnie. I było mi z tym tak dobrze, tak błogo, że odleciałam, bowiem razem z główną bohaterką Aleksandrą Piekarską, dobijałam i ratowałam małżeństwo z wysokim, przystojnym Pawłem, byłym wuefistą, a obecnie pracownikiem hurtowni materiałów budowlanych.
Ola pracuje w "galerii", jak szumnie właścicielka, pani Fredzia, nazywa swój sklep z różnymi bibelotami. Jednak Ola od dawna wszystkim wokół, a przede wszystkim sobie samej, wmawiała, iż jej powołaniem jest bycie kurą domową. Tylko czy na pewno? Gdy przychodzi możliwość, by nią rzeczywiście zostać, Aleksandra zmienia zdanie. Mąż Paweł jest tym bardzo zdziwiony, a nawet wścieka się z tego powodu, bo nie będzie miał "kury salonowej".

Jednak po kolei. Pewnej nocy Olę budzi wiatr. Wyzwala w niej jakieś złe fluidy. Kobieta zapala lampkę nocną i niby niechcący strąca ze stolika pusty wazonik, który rozbija się z hukiem. I od tego "przypadkowego" zdarzenia zaczyna się kłótnia małżeńska, która kończy się przeniesieniem Pawła do salonu na kanapę, a rano do mieszkania matki. Od tej pory małżeństwo młodych ludzi z dwójką dzieci zaczyna się sypać. Główną winę ponosi jednak Ola. To ona nakręca się i całą sytuację, szuka i tworzy swoje teorie spiskowe o zdradzie męża. Sama sobie stwarza problemy. Ale czy bezpodstawnie? Gdy sypie się małżeństwo, to wina leży tak naprawdę po obu stronach.
Fakt, Ola ma trudny charakter. Niby przyznaje komuś rację i mówi TAK, jednak od razu dodaje ALE! Zwala winę na innych, usprawiedliwiając siebie. A co najgorsze widzi to, co chce widzieć. I tak oto jej mąż zamieszkuje w pustym mieszkaniu mamusi, początkowo nawet nie zajmuje się dziećmi, bo jest zajęty myśleniem nad swoim dotychczasowym życiem, czyli… czarnymi kabaretkami tej drugiej! Teoria spiskowa Oli o zdradzie męża wydaje się być prawdziwa. Przyjaciółka Edyta pomaga jej w tych trudnych chwilach, nie tylko dobrym słowem, ale i pomocą przy dzieciach. Jednak i jej cierpliwość dochodzi do granicy, kiedy Ola zaczyna mieć obsesję.
Oprócz kłopotów w małżeństwie w życiu zawodowym głównej bohaterki wcale nie jest tak różowo. Szefowa, starsza samotna kobieta, ciągle narzeka, przede wszystkim na brak klientów, mały utarg oraz na swoją jedyną pracownicę. Codziennie karmi Olę wyrzutami i groźbą o zamknięciu sklepu i otworzeniu nowego, ale z mięsem! Pani Fredzia raz proponuje Oli zostanie współwłaścicielką, by po chwili zmienić zdanie. Gdy już propozycja teoretycznie stała się faktem, to w praktyce słychać, że tak wcale nie jest.
Nic dziwnego, że Ola ma wszystkiego dość i załamuje się. Pocieszycielką wcale nie okazuje się najlepsza przyjaciółka, tylko pracodawczyni. Troszczy się o Olę prawie jak o córkę czy synową. Powoli otwiera się i obnaża smutną historię swojego życia. To ona udziela dobrych życiowych rad swej pracownicy, która nosiła wielką kanapę na swoich plecach, aż przyszedł moment, że ją zrzuciła. A że na każdego chłopa jest jakiś sposób[1], zaś w małżeństwie bardzo wiele zależy od mądrości kobiety[2], to Ola nie poddaje się i walczy o siebie, swoje małżeństwo i swoją rodzinę, łącznie z teściową, którą zaczyna traktować tak, jakby nią nie była. Wzloty i upadki towarzyszą tej walce, a niej tytułowa galeria uczuć. Miłość do Pawła okraszona jest gniewem, wściekłością, samotnością, niepewnością, rozpaczą, beznadzieją, ale też nadzieją, cierpliwością, wiarą i uporem, okupiona łzami. Jak to się wszystko potoczy, jak się skończy?
Tytuł moim zdaniem idealny do treści powieści, co się tak naprawdę rzadko zdarza. Emocji tu nie brak. Czytelnik razem z bohaterką doprowadza małżeństwo prawie do rozpadu, bo co to za rodzina, w której rodzice udają przed dziećmi, odgrywają szopkę, a dla siebie są jak obcy ludzie. Ja książę pochłonęłam prawie jednym tchem. Postać Aleksandry mnie fascynowała, a zarazem drażniła. To najlepiej przedstawiony bohater tej powieści. Niezbyt dużo wiemy, co się dzieje w głowie Pawła, bowiem jego poznajemy tylko z jego czynów. Trochę szkoda, bo męski punkt widzenia jest ważny, gdy w grę wchodzi przetrwanie lub rozpad małżeństwa. Pani Alfreda początkowo mnie irytowała swoim marudzeniem i narzekaniem, jednak w miarę przewracania stron zyskiwała moją sympatię swoją mądrością życiową i człowieczeństwem (wbrew pozorom).
Przystępny styl, język komunikatywny i prosty, dużo dialogów, w miarę krótkie opisy, paleta uczuć i teorii spiskowych, a to wszystko okraszone umiejętnie wplecionymi radami pani Fredzi sprawia, iż powieść wciąga w wir literek, a czytelnik się w nich zatraca. Akcja rozgrywa się szybko i w dość krótkim czasie, zaś fabuła może wydawać się oklepana, ale ma w sobie to coś. Rzeczywistość literacka jest tak naprawdę odzwierciedleniem naszej rzeczywistości i tylko potwierdza, że rozmowa to podstawa. Bez niej w związku ani rusz.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:


[1] A. Białowąs, Galeria uczuć, Zakrzewo 2012, s. 205.
[2] Ibidem, s. 206.

11 komentarzy:

  1. Czytałam tę książkę. Bardzo mi się podobała. Pani Alina jest niezłą obserwatorką ludzi i życia :) Swoją drogą polecam Ci inną książkę autorki "Grzeczna dziewczynka"- równie dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam okazję czytać tę książkę i bardzo mi się podobała, chociaż najnowsza powieść autorki jest o wiele lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, o Alinie Białowąs już się nieco naczytałam,. Chciałabym poznać tę autorkę, podświadomie czuję, ze jej powieści przypadłyby mi do gustu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co, w ogóle nie spodziewałam się takiej sympatycznej historii, nie wiedzieć czemu, a tego książce jednak nie można odmówić. Już teraz podoba mi się postać marudnej pani Fredzi, która, jak wspominasz, z kolejnymi stronami tylko zyskuje na charakterze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz... zachęcam do przeczytania, nie tylko o pani Fredzi! :)

      Usuń
  5. Nie znam jeszcze żadnej książki tej pisarki, ale ta pozycja wydaje mi się ciekawa. Rozejrzę się za nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką i jestem z niego bardzo zadowolona.

      Usuń
  6. Czytałam. Świetnie sprawdza się tutaj przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie" - naprawdę świetna polska książka, warta zainteresowania :)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.