Strony

piątek, 4 grudnia 2015

Nowy gatunek istot



Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł: Origin
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
Wydawnictwo: Filia
Seria: Lux
Tom: 4
Liczba stron: 458
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8075-012-8

Czwarty tom serii Lux wyłamuje się z dotychczasowych jej ram pod kilkoma względami. Inna okładka, nieco mroczniejsza. Inny tytuł, który już nie jest nazwą kamienia szlachetnego, ale neologizmem, aczkolwiek też na O, czyli Origin. Inna jest narracja – tym razem nie sama Kate opowiada o wydarzeniach, ale na zmianę z Daemonem.
Zakończenie poprzedniego tomu można było dość łatwo przewidzieć. Wyprawa z odsieczą do Mount Weather zakończyła się klapą – Kate została uwięziona. Daemon odchodzi od zmysłów, dlatego kosmici umieścili go w specjalnej kolonii Luksjan, by uspokoił się po nieudanej akcji. Ale zamiast spokoju narasta w nim złość i bunt m.in. przeciwko starszym. Słowa Ethana, jednego ze starszych spośród Luksjan, że Ziemia na razie jest ludzi, tylko na chwilę zatrzymują Daemona w jego szaleńczej walce z współbraćmi. Jego jedynym celem jest teraz uratowanie ukochanej z rąk rządu i zrobi wszystko, żeby tego dokonać; pozbędzie się każdego, kto wejdzie mu w drogę:
Spalę cały świat, by ją uratować (s. 23)
Kosmita ucieka z kolonii, narażając się na wygnanie. Wkrótce daje się złapać w ośrodku rządowym Mount Weather, lecz tam już Kate nie ma. Dziewczyna została przeniesiona do Nevady, do Strefy 51. Jest tam przetrzymywana na podstawie aktu USA Patriot, bowiem prawo do wolności zostało odebrane jej wraz z mutacją, gdy została hybrydą. A bycie hybrydą stanowi pewne zagrożenie dla otoczenia:
Nawet gdy mutacja przebiegnie pomyślnie, pojawia się problem niestabilności za każdym razem, gdy hybryda używa Źródła. (s. 29)

W Paradise Ranch, jak nazywana jest Strefa 51, Kate przechodzi różne badania, testy na stres – walczy z hybrydami, ale pasywnie, bo nie chce zrobić im krzywdy, woli sama cierpieć. Dopiero gdy jej przeciwnikiem jest zdrajca Blake, dziewczyna pokazuje swą prawdziwą moc, używa Źródła i w szale walki zabija go… niechcący. Kate nie może się pozbierać, dręczą ją wyrzuty sumienia, dopóki w jej celi nie pojawia się… Daemon!
Tom czwarty jest dużo poważniejszy, bardziej fantastyczny, oryginalny pod względem treści i zwrotów akcji, choć niektóre z lekka można przewidzieć. Kate w ośrodku rządowym poznaje prawdę o Luksjanach. Dowiaduje się, że Ziemię zamieszkuje około 45 tys. kosmitów, że to oni są źli i trzeba ich powstrzymać przed przejęciem władzy. Ale nie wszyscy są źli. Okazuje się bowiem, iż są trzy rodzaje Luksjan. O ile dwie pierwsze grupy są normalne i przyjazne dla Ziemian, o tyle trzecia już nie, jest ona bardzo niebezpieczna:
Trzecia grupa to ta, której nasi przodkowie bali się najbardziej. Bali się ich inwazji. To ci, którzy pragną przejąć kontrolę nad Ziemią i podporządkować sobie rodzaj ludzki. (s. 74)
Dlatego Deadalus potrzebuje do walki z kosmitami hybryd takich jak Kate. Bycie w Deadalusie jest równoznaczne ze zniewoleniem. Rządowcy kontrolują każdy aspekt życia. Nie ma znaczenia, kto kogo stworzył, gdyż liczy się tylko sposób życia. Cele Deadalusa są naprawdę przerażające, a ich słowa niepokoją. Głównym ich celem jest zmiana ewolucji człowieka. A żeby osiągnąć ten jakże mało realny cel, trzeba stosować drastyczne metody, niezależnie od ilości poniesionych ofiar. Liczy się rezultat, a jest nim tytułowy origin – nowy gatunek, krzyżówka hybrydy i Luksjanina, dosyć niebezpieczny dla otoczenia, a nawet dla jego twórców.  I jeszcze coś… LH-11, czyli tajemniczy Prometeusz…
Autorka rozwinęła swe skrzydła wyobraźni. Stworzyła nowy gatunek – origin. Jego przedstawiciele są dobrze opisani, ale ja bym chciała jeszcze więcej o nich wiedzieć ze względu na ich niezwykłość, niesamowitość, umiejętności i zdolności. Przybywa także nowych bohaterów, a starzy odsłaniają swe prawdziwe oblicza, ujawniają motywy, które nimi kierują. Od początku polubiłam strażnika Archera, który miał ludzkie odruchy, nie był taki sztywny i zasadniczy jak inni strażnicy. Lecz z kolei Nancy Husher, sierżant Jason Dasher, czy lekarz działali mi na nerwy i budzili antypatię. Niektórzy znani mi wcześniej Luksjanie też, gdy poznałam ich prawdziwą twarz.
Wydarzenia przedstawione w tym tomie ukazywane są z dwóch perspektyw – naprzemiennej narracji Kate i Daemona. Na szczęście opisywane zdarzenia nie dublują się. Po prostu autorka ukazuje je oczami tego bohatera, który jest bliżej nich, którego one bardziej dotyczą. A wydarzenia gonią jedno za drugim. Jest ich bardzo dużo, przez co napięcie i niepokój rosną wraz z rozwojem akcji, a czytelnik nie ma czasu na nudę. Wciągnięty w wir fantastycznych, a zarazem dramatycznych wydarzeń nie chce wracać do szarej codzienności. Na osłodę i chwilę oddechu autorka ma sceny opisujące uczucia między głównymi bohaterami. Miłość Kate i Daemona rozkwita, dojrzewa emocjonalnie (niewiele tu zabawnych scen) i wzmacnia ich samych w walce przeciwko wspólnemu wrogowi. Zwłaszcza Daemon jest bardzo poważny i odpowiedzialny, choć miewa jeszcze syndrom płatka śniegu.
Zakończenie totalnie wbiło mnie w fotel. Takiej opcji nie przewidziałam i byłam trochę zła na autorkę, że to już koniec serii Lux, bo byłam święcie przekonana, że tom czwarty jest tomem ostatnim. Na szczęście nie! Dlatego ciekawość mnie zżera, co autorka dalej wymyśliła. Lecz denerwowała mnie jedna rzecz – literówki, które utrudniają czytanie i świadczą o byle jakim przygotowaniu książki do druku.
Origin to oryginalna powieść fantastyczna, skierowana bardziej do młodego czytelnika, ale i ten dużo starszy da się wciągnąć w wir zaskakujących wydarzeń i zacznie zastanawiać, czy na pewno jesteśmy sami we wszechświecie…

Książka przeczytana w ramach wyzwań:


8 komentarzy:

  1. Może być ciekawe... :)
    Pozdrawiamy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie, ta część była najlepsza, przede mną piąty i ostatni tom. Zgadzam się z tobą, literówek jest sporo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja biblioteka jeszcze nie ma piątego tomu, więc przyjdzie mi poczekać...

      Usuń
  3. Czytałam pierwszy tom tej serii i bardzo mi się podobało, dlatego mam w planach kolejne części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czekam na Twoją recenzję, bo jakoś jej nie kojarzę na Twoim blogu.

      Usuń
    2. ja bym właśnie zaczęła od początku serii;)

      Usuń
    3. Powinna Ci się seria "Lux" spodobać.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.