Strony

niedziela, 31 stycznia 2016

Wojna gangów na wesoło



Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Fartowny pech
Wydawnictwo: Prószyński Media
Liczba stron: 303
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7839-774-8

Starają się tylko fujary, twardziele robią, co trzeba. (s. 266)
Aż żałuję, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem powieści Olgi Rudnickiej Szczęśliwy pech. Ale co się odwlecze, to… nie uciecze, oj nie. Nawet bohaterom nie uciekło!
Jako pierwszego czytelnik poznaje twardziela Gianniego. To wolny strzelec pracujący dla bossów z półświatka, specjalista od trudnych przypadków, ale mający swój kodeks honorowy. Ma własną sprawiedliwość, szanuje ludzi ciężko i uczciwie pracujących, jest szarmancki wobec kobiet. Właśnie dostał nietypowe zlecenie w Polsce od mafiosa Padliny. Gianni najpierw musi dowiedzieć, kogo ma zabić!
Brat Gianniego, a właściwie Klemensa Dzianego, to Krystian, o dziwo policjant. I to z gatunku fujar. Po wlepieniu mandatu żonie komendanta oraz pobiciu gitarą przez 12-letnią dziewczynkę Krys dochodzi do wniosku, że pora zmienić pracę. Zakłada biuro detektywistyczne. Zostaje prywatnym detektywem.
Krys nie zna prawdy o starszym bracie. Żyje w błogiej nieświadomości, oczywiście do pewnego momentu. Z wyglądu bracia są do siebie bardzo podobni fizycznie, jednak są też bardzo różni…
O ile Kryś sprawiał wrażenie faceta, który muchy by nie skrzywdził, to na widok Klemensa ta sama mucha wolałaby dobrowolnie paść trupem. (s. 48)
Klemens daje zlecenie swemu bratu, który we wsi Paszcze ma wytropić, kto jest właścicielem skrytki pocztowej. Na miejscu okazuje się, że mieszka tam jego kolega ze szkoły policyjnej Filip Nadziany. Posterunkowy przeniósł się na wieś i zamieszkał w domu po pradziadku. Przełożonego poprosił o przeniesienie Kaczkowa, gdyż po serii niefortunnych wydarzeń chciał wszystko zacząć od nowa. Muszę tu zaznaczyć, że Nadziany, ksywa Joker, ma wyjątkowego pecha w życiu, zwłaszcza do urządzeń mechanicznych.

Jak to bywa, plany lubią spalać na panewce. Nic nie wydaje się być takie, jakie powinno. Niefortunne postrzelenie Dzianego w stopę przez Nadzianego burzy misterny plan Giannego i powoduje kolejne komplikacje. Doprowadza do porachunków poznańskich mafiosów Padliny, Tatka i Dąbka oraz nowej grupy przestępczej. Prawdziwa wojna gangów. Ale na wesoło, z niespodziewanymi zwrotami akcji.
Autorka świetnie nakreśliła trzech głównych bohaterów. Każdy jest inny. Okazuje się, że fujara może stać się twardzielem, a twardziel… fujarą, gdy go ślepa miłość trząśnie jak piorun. Mały, chudy, płaski wypłoch z dziwnymi, żółtymi włosami pokazuje swój charakterek i tadam! Są jeszcze inni bohaterowie, równie wyraziści – wiecznie pijany Robcio, mafiosi i ich mniej lub bardziej udane dorosłe dzieci. Mogłoby być więcej krzepkiej staruszki pani Marysi i jej synowej, które mają założoną niebieską kartę i które obok Robcia stanowią miejscowy koloryt. Niezła galeria postaci.
Nawet nie wiem, kiedy przeczytałam powieść, tak mnie wciągnęły zawirowania akcji. A jedna z pierwszych doprowadziła mnie do płaczu ze śmiechu. Wyobraziłam sobie opisywaną scenę i parskałam w głos. Jestem ciekawa, jakby ta scena wyglądała w filmie! Autorka ma dar opisywania, zwłaszcza sytuacji. Robi to w sposób niezwykle obrazowy, ale nie do końca podaje wprost, o co chodzi. Często używa peryfraz, bawi się słowami, co tworzy mieszankę iście komediową. Dzięki temu sytuacje grozy mogą wydawać się komiczne, a te komediowe jeszcze bardziej śmieszne. Zaskakujące pomysły u Olgi Rudnickiej są na miejscu codziennym.  
Pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Nazwiska i ksywki głównych bohaterów, a także innych bohaterów i nazwa wsi Paszcze. Wszystkie te nazwy własne są bardzo wymowne, zaś zbitka Nadziany, Dziany, Gianni tworzy specyficzną mieszankę głosek o podobnym brzmieniu (współbrzmienie głosek) i jeszcze bardziej śmieszy oraz plącze akcje. Naprawdę nazwisko ma znaczenie i niesie ze sobą wiele informacji, dlatego moim zdaniem tak ważne jest nadanie bohaterom odpowiednich imion i nazwisk.
Pech może się okazać szczęściem, zaś szczęście nieszczęściem – wszystko zależy od okoliczności i punktu widzenia lub siedzenia, a może dwóch w jednym. Sami chyba to wiecie ;)

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

12 komentarzy:

  1. Ciągle obiecuje sobie, że wezmę się za kryminały Olgi Rudnickiej, zawsze jednak okładam ,,na potem".

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że takie oryginalne nazewnictwo na pewno jest wielkim plusem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie tak. A i onomastyka kłania się w pas.

      Usuń
  3. Mam tę powieść na tegorocznej liście, chociaż wcześniej planuję przeczytać serię "Zacisze 13" Rudnickiej :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój egzemplarz też zagościł na tegorocznej liście ;)
      Serdecznosći!

      Usuń
  4. Czytałam, bardzo fajna, uwielbiam O. Rudnicką, jednak największym sentymentem darzę siostry S. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam płakać ze śmiechu. Nie znałam Olgi Rudnickiej od tej strony, ale zamierzam to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna scena rozłożyła mnie na łopatki ze śmiechu.

      Usuń
  6. Ta książka jest mega. Bawiłam się przy niej przednio.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.