Tytuł:
Sąd ostateczny
Wydawnictwo: Replika
Seria: Emil Żądło
Tom: 1
Liczba stron: 315
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7674-287-8
Zbrodnia nie
rodzi się w próżni. (s. 197)
Gdy
pszczoła lub osa wbije żądło w nasze ciało, to boli i piecze, czasami
nawet bardzo. A co się dzieje, gdy się
ma do czynienia z Emilem Żądło? Tego dowie się czytelnik z serii kryminałów
Anny Klejzerowicz. Pierwsze spotkanie już na Sądzie ostatecznym.
Od
początku narrator przybliża nam nietuzinkową postać byłego policjanta, jeszcze
do niedawna dziennikarza, obecnie… ofiarę losu, nieudacznika bez pracy,
pieniędzy na życie i perspektyw. Namolna eks żyć mu nie daje, czepia się o
zaległe alimenty, zabrania spotykania się z synem, a nieodłącznym towarzyszem
bohatera są używki, alkohol i…
Papierosy to
druga natura Emila. Bez nich nie potrafi jasno myśleć. (s. 308)
O
tak! Emil kopci jak smok, jednego papierosa za drugim. Normalnie czułam dym
papierosów, a przez to byłam wściekła na niego, a po części na autorkę, że mnie
zatruwa dymem poprzez swoje literki. W każdym razie mężczyzna w średnim wieku
przeżywa poważny kryzys.
Któregoś
dnia trafia do pubu, w którym spotyka byłą sąsiadkę Dorotę. Od słowa do słowa,
od piwka do piwka Dorota z narzeczonym Damianem zawierają pewną ustną umowę z
Emilem dotyczącą pracy w bezpłatnej gazetce „Rozgwiazda”. Dziennikarz
następnego dnia ma czekać na telefon. Ale się nie doczekał. Okazało się, że
młodzi ludzie zostali brutalnie zamordowani, a ich nagie ciała morderca ułożył
w groteskowej pozie. Nie ma też niebieskiej teczki Emila z reportażem. Bohater
obiecuje matce kobiety znaleźć mordercę.
Aktywność była
jego naturalnym żywiołem. Wszedł na ścieżkę, która będzie podążał do celu. Wiedział,
że skoro już to zrobił, żadna siła go z
niej nie ściągnie. Może błądzić, lecz nie zawrócić. (s. 71)
Śledztwo
prowadzi podkomisarz Marek Zebra, z którym Emil kiedyś pracował w policji.
Teraz panowie nawiązują współpracę. Emil ma niepodważalny argument:
Chyba zdajesz
sobie sprawę, że ludzie chętniej gadają z dziennikarzem niż z gliną. Nie boją
się konsekwencji, mogą pozostać anonimowi, a przy okazji czują się ważni. Przed
reporterem otwierają się inne drzwi niż przed policją. Dziennikarz to nie władza,
tylko taki sam człowiek jak oni. Mam o wiele szersze pole do działania. Ja
pomogę tobie, ty mnie. (s. 76)
Po
kilku dniach do śledztwa przypadkiem dołącza doktor Marta Zabłocka, pracownica
Muzeum Narodowego w Gdańsku, pracująca w dziale konserwacji zabytków, która na
punkcie obraz Memlinga „Sąd ostateczny” ma hopla.
Okazuje
się, że wakacje w Gdańsku mogą być i ciekawe, i niebezpieczne. Narrator
podążając śladami bohaterów, ukazuje czytelnikowi różne zabytki warte
odwiedzenia, a także miejsca bliskie sercu Emila – czuć, że autorka kocha swoje
rodzinne miasto i jest z niego dumna, zna je jak własną kieszeń.
Mnie
osobiście trochę nużyły opisy związane z życiem dziennikarza. Bardziej byłam
zainteresowana prywatnym życiem wszystkim bohaterów, kibicowałam po cichu trzem
nowo powstającym parom, bowiem i w kryminale może się narodzić miłość. W tej
powieści ma ona aż trzy różne oblicza. Zgrzytały mi również nazwiska bohaterów:
Nurek, Zebra, Mader, Kleczko, lecz Żądło do głównego bohatera pasowało
idealnie!
Do
postaci nie mam zastrzeżeń. No może do tej ilości papierosów Emila. Bardzo
spodobała mi się doktor Marta, w której szukałam podobieństw do siebie. O ile
obie jesteśmy indywidualistkami, racjonalnie stąpającymi po ziemi, o tyle ja
nie lubię kotów, aczkolwiek kota Bolero bohaterki w pewnym momencie zaczęłam
lubić, a nawet podziwiać.
Dzięki
opisom mordercy i jego psychiki mogłam wejść w jego świat, mogłam się w nim
zanurzyć, poznać jego tok rozumowania, sposób działania i ‘boski plan’. Razem z
nim słyszałam głosy i przystępowałam do działania, co akurat nie było
przyjemne. Nie wiedziałam, jak ów człek
wygląda, jak się nazywa, kim jest, czemu morduje, ale nie mogłam dać się
ponieść jego obsesji i zwariować!
Sam
kryminał jest dobrze skonstruowany i wciąga, choć może dla miłośników typowych
kryminałów nie będzie porywający. Powieść zaczyna się od fragmentu Apokalipsy
św. Jana, a potem dwóch prologów. Wydarzenia pierwszego z nich rozgrywają się
ponad 60 lat wcześniej, drugiego tylko miesiąc wcześniej od głównych wydarzeń.
Sama akcja jest na przemian wartka i nieco wolniejsza, gdy dotyczy warstwy
obyczajowej, historycznej związanej ze sztuką malarską. Autorka dobrze się
przygotowała, stopniowo odkrywa przed czytelnikiem tajemnice obrazu Memlinga i
jego historię (skojarzenia do Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna i obrazu „Ostatnia
wieczerza” narzucają się same!). Aż się prosi, by do powieści dodać kolorową
wkładkę przedstawiającą ten obraz.
Sąd ostateczny to kryminał z
rozwiniętym wątkiem obyczajowym i dużą dawką wiedzy na temat najsłynniejszego
obrazu znajdującego się w Gdańsku. To też zaproszenie do odwiedzenia tego
miasta i zabytków. To także wspólne śledztwo czytelnika z Żądłem i Zebrą,
szukających szaleńca…
Nic nie rodzi
się bez przyczyny. Nawet obłęd. (s. 182)
Ja
już wiem, że gdy następnym razem będę w Gdańsku, to ponownie zajrzę do Kościoła
Mariackiego, a potem obowiązkowo odwiedzę Muzeum Narodowe, aby podziwiać
oryginał „Sądu ostatecznego”.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Bardzo ciekawa recenzja, na pewno sięgnę po książkę w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńPs. Też jestem zatwardziałym wrogiem papierosów :D
Dzięki, to początek trylogii.
UsuńPS Maska przeciwdymowa by się przydała :)
Ciekawe, czy i ja miałabym skojarzenie z Danem Brownem, ale "Ostatnia wieczerza" była w "Kodzie Leonarda da Vinci", a nie w pierwszej powieści autora, chyba, że mamy na myśli pierwszą naprawdę głośną powieść pisarza :). Nazwiska bohaterów to może celowy zabieg, aby łatwiej ich zapamiętać :) Może kiedyś sięgnę po tę pozycję. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa na onomastykę (a zwłaszcza antroponimię) bardzo zwracam uwagę. Nazwisko często oddaje osobowość postaci. I dzięki za kod ;)
UsuńCieszę się, że mam tę książkę w swojej biblioteczce. Przypomniałaś mi o niej.
OdpowiedzUsuńAle mam apetyt na tę powieść. Czytałam już "Cień Gejszy" tej autorki i pamiętam, że książka była całkiem dobra. Chętnie zapoznam się także z tym tytułem.
OdpowiedzUsuńTo zaczęłaś od drugiego tomu :)
UsuńCzytałam już kilka książek autorki i wiem, że jak tylko będzie okazja, to się skuszę na ten egzemplarz ;)
OdpowiedzUsuńI na 2 kolejne, bo to początek trylogii o Emilu Żądło.
UsuńNie spodziewałabym się, że taka książka może mieć taki tytuł! Zaintrygowałaś mnie tą recenzją i jak tylko będę mieć okazję to z chęcią po nią sięgnę! I również jestem zagorzałym wrogiem papierosów! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
To maskę gazową włóż... do czytania, bo normalnie ten dym papierosowy ulatnia się z kartek.
Usuń