Strony

piątek, 29 kwietnia 2016

Przekroczyć próg



Autor: Krystyna Wasilkowska-Frelichowska
Tytuł: Wysokie progi. Opowieści z wyższych sfer
Wydawnictwo: Wydawnictwo Adam Marszałek
Liczba stron: 285
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8019-267-6



W październiku zeszłego roku recenzowałam książkę Zapach świeżych malin, która była omawiana na Dyskusyjnym Klubie Książki w mej bibliotece, a która to ujęła mnie swoją tematyką i zdjęciami, nie mówiąc o przepisach kulinarnych! Dziś Wysokie progi. Opowieści z wyższych sfer Krystyny Wasilkowskiej-Frelichowskiej, książki, która już od początku fascynuje okładką.
Tym razem autorka przenosi czytelników w czasie i zaprasza w zacne progi nieszawskich rodzin. Owszem, owe progi są wysokie, lecz ich właściciele to dobrzy ludzie o szczerych sercach, którzy drzwi do swoich domów zostawiali zawsze szeroko otwarte, bez wyjątku dla wszystkich. Współczesny czytelnik również przez jakiś czas pozostaje gościem w domostwach dobrze urodzonych mieszkańców Nieszawy, nadwiślańskiego miasteczka na Kujawach, a honory gospodyni za każdym razem pełni autorka. To ona oprowadza nas po domu i obejściu, przedstawia historię danej rodziny, jej zasługi dla miasta i Polski. To ona kreśli sylwetki co znamienitszych członków rodzin i podkreśla ich dokonania, dzięki temu pozostaną oni na dłużej w ludzkiej pamięci.



Czytając tę książkę, swoisty pamiętnik i literaturę faktu, nie do końca zdawałam sobie sprawę, kogo mogę spotkać w Nieszawie. Wiele rodzin nie znałam, ale niektóre… Najpierw udałam się do dworku Bacciarellich, potomków malarza włoskiego Marcello Bacciarellego z XVIII wieku, który malował dla króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Szczególnie zapamiętałam gosposię Bacciarellich z okresu przedwojennego, prawdziwą mistrzynię kuchni, panią Alfredę Słomińską. Jej zeszyty z przepisami zachowały się do dziś. Tu dla Was kilka przepisów i (zdjęcia w dużym formacie):




Na kartach tej książki znajdują się też inne przepisy, np.: ogórkowe łódki z gzikiem, pierogi z "parzącym", pieczeń husarska, pączki znakomite, wodzianka Marii, macuń z grzybków Kefira, węgierki na rauszu. A wracając do zeszytów pani Fredzi, Halina i Bogusław (syn Zofii, z domu Bacciarelli) Stefańscy tak opowiadali:
W brulionie tym są również precyzyjne rysunki, jak planowała rozłożyć potrawy na półmiskach lub w jakiej kolejności ułoży plastry zimnych mięs i jajka przyrządzone na kilka sposobów. (s. 28)
A żeby nie być gołosłowną, to sami podziwiajcie kunszt kulinarny i sposoby ułożenia potraw pani Fredzi i (zdjęcia w dużym formacie):




Niezapomniane chwile spędziłam u państwa Ossendowskich, pisarza Ferdynanda i jego żony Zofii. Gościem w ich domu był… Kornel Makuszyński. To on na kartach bajki uwiecznił małpkę Kasię, którą Ossendowscy przywieźli z podróży po Afryce, ale nazwał ją małpką Fiki-Miki. Zapewne ją znacie z dzieciństwa. 


Poruszyły mnie losy dwóch księży, którzy przez jakiś czas mieszkali w tym samym klasztorze w Nieszawie, aczkolwiek nie w tym samym czasie – święty i jasnowidz. O kim mowa? O o. Maksymilianie Kolbe i o. Andrzeju Klimuszko. Mało znane to epizody z życia tych księży i wcale nie były usłane różami. Jak opowiadała o o. Kimuszko Marta Wysocka z domu Strych:
Jak wiem, przepowiadał także wydarzenia historyczne Polski, wskazywał miejsca pobytu zaginionych osób – żywych lub martwych. Poddawano go testom, które miały wykazać prawdziwość jego wizji, oczywiście z pomyślnym wynikiem. A w nas, nieszawianach wciąż drzemał kompleks Klimuszki. (s. 109)
A charakter pisma jasnowidza i zielarza, o. Klimuszko możecie obejrzeć na recepcie wystawionej przez niego.  


Gościłam również w domu Sobierajów, Duninów, Malczewskich, Kanigowskich, Laskowskich i innych. Poznałam domowników i ich znamienitych gości. Zawsze byłam serdecznie witana i ugoszczona, nie dano mi odczuć, że jestem nisko urodzona, a gospodarze wcale nie zadzierali nosa. Czułam ciepło rodzinnego domu, przeżywałam smutki i radości, brałam czynny udział w zabawach okrężne i comber oraz kuligu karnawałowym.
Inteligencja nieszawska inwestowała w swe miasto, popularyzowała je na różne sposoby i z różnym skutkiem. Jednak jak pokazuje historia naszego kraju, nie zawsze szlacheckie, inteligenckie pochodzenie było dobre dla jego posiadacza, szczególnie w czasach wojny i za komuny. Zabrakło mi drzew genealogicznych poszczególnych rodzin, bowiem w wymienianych przez autorkę koligacjach rodzinnych, przyznam się szczerze, gubiłam się. Jeśli ktoś miał 5-11 dzieci i te dzieci miały po kilkoro swoich dzieci, to sami wiecie…


Co mnie urzekło w tej klimatycznej opowieści? Przede wszystkim ludzkie historie, zwłaszcza te opowiadane przez świadków historii – czy to potomków, czy to mieszkańców Nieszawy i okolic. To w nich odnajdywałam miłość do Nieszawy, szacunek dla możnych nieszawskich rodzin, prawdziwe codzienne życie wyższych sfer. Czarno-białe zdjęcia przenosiły mnie w przeszłość, odkrywając przede mną nieistniejący już świat, zaś przepisy kulinarne wzmagały apetyt.
Nie da się ukryć, że pani Krystyna Wasilkowska-Frelichowska kocha Nieszawę, swoje miasto rodzinne. To czuć w każdym słowie i we wszelkich działaniach tej niezwykle aktywnej nieszawianki. Wysokie progi. Opowieści z wyższych sfer to historie możnych nieszawskich rodzin, swoisty album wspomnień, który w niezwykle barwny i interesujący sposób opowiada ich losy i dokumentuje czarno-białymi zdjęciami.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:




Książka przeczytana w ramach wyzwań:

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie połączenia opowieści o ludziach i do tego przepisy. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się ciekawie i ten nietypowy format jest bardzo intrygujący. Ta recepta o. Klimuszki to robi wrażenie, fajnie, że coś takiego przetrwało. A w Nieszawie byłem kiedyś przy okazji pobytu w sanatorium w Ciechocinku – urokliwe, ale zaniedbane bardzo miasteczko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie byłam w Nieszawie osobiście, tylko dzięki książkom pani Krystyny.

      Usuń
  3. Nie jestem pewna czy uda mi się w najbliższym czasie sięgnąć po tę pozycję, ale może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ciekawaś życia ludzi sprzed lat, to warto zajrzeć w progi arystokracji nieszawskiej.

      Usuń
  4. Po mojej ostatniej "przepisowej" lekturze miałam obawy na początku, ale Twoja recenzja i te zdjęcia mnie przekonały! Z chęcią poznałabym tych ludzi bliżej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo te zdjęcia są magiczne i od razu przenoszą czytelnika w czasie.

      Usuń
  5. Bardzo, ale to bardzo interesująca książka....
    Można rzec, że zazdroszczę Ci jej.....pięknie o niej napisałaś, tak, że aż już by się ją kupowało. Tyle w niej postaci, które się zna i zwyczajów, które chciałoby się poznać.

    Muszę się za nią rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czułam, że Ciebie Natano ta książka najbardziej urzeknie i zaczaruje. I przepisów, które chciałoby się wypróbować...

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.