Strony

poniedziałek, 23 maja 2016

To była blondynka



Autor: Agata Przybyłek
Tytuł: Nie zmienił się tylko blond
Wydawnictwo: Czwarta Strona


Cykl: Nie zmienił się tylko blond
Seria: Seria z babeczką 
Tom: 1

Liczba stron: 344
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-7976-280-4

Mam 37 lat, jestem farbowaną blondynką i zaczynam nowe życie. 
(s. 7)
To pierwsze zdanie debiutu literackiego Agaty Przybyłek Nie zmienił się tylko blond. Bardzo podobne zdanie znajduje się na końcu powieści, ale ma ono już zupełnie inny wydźwięk. Zastosowanie klamry kompozycyjnej przez autorkę określiło ramy czasowe akcji oraz znamiennych wydarzeń w życiu głównej bohaterki i jej rodzinki.
Kobietą zaczynającą nowe życie jest Iwona, pisarka, żona Grzegorza, matka 17-letniego Łukasza, 15-letniej Agaty oraz 4-letnich bliźniąt Antoniny i Antosia oraz przyszywana matka dwóch psów i ciężarnej kotki. Niezła ferajna, ale to dopiero początek. Nowe życie zaczyna bohaterka wkrótce po tym, gdy się dowiedziała, że mąż, właściciel sklepu z bielizną, zdradza ją z miseczką D! Właścicielką pokaźnego biustu jest niejaka Adela, stała klientka Grzegorza. Rozwód jest nieunikniony. A że Iwona przed ślubem podpisała intercyzę, to musi wynieść się z mieszkania. Tuż przed ewakuacją do rodziców dowiaduje się, iż zostanie babcią. Jej najstarsza latorośl niechcący postarała się o powiększenie rodziny. Do tak licznego grona dołącza 18-letnia Magda, przyszła mama.
Gorsze rzeczy dzieją się na świecie i ludzie sobie jakoś z tym radzą. (s. 60)
Wszyscy ruszają w piątek nocnym pociągiem do Sosenek, do rodziców Iwony. Perypetie zaczynają się już na początku przeprowadzki, na peronie. W dodatku w nocy ferajna powiększyła swe grono. Kotka Fela urodziła 5 kociątek. Na szczęście babcia Halina wszystkich ugości w swym wielkim domu, bowiem:
Im więcej, tym weselej. (s. 241)
Główna bohaterka będzie miała czas i możliwości, by spokojnie w sypialni się załamać. A potem Iwona, czyli matka w kawałkach, ma się doprowadzić do stanu używalności, w czym życie na wsi i z dala od męża ma jej pomóc.
Ponowne wspólne mieszkanie z rodzicami nie jest łatwe, bo babcia Halina to niezła herod baba, despotyczna i działająca na nerwy. Jej charakter pełen władzy i dominacji objawiał się skłonnością do pokazywania swojej wyższości na każdym kroku i strzelania fochami. Przesłuchuje, strofuje, poucza, jakby Iwona wciąż była nastolatką. Raz żal i pretensje o coś, raz wygrażanie. Kołowrotek emocjonalny z wyrzutami sumienia na czele. To najlepiej przedstawiona bohaterka, bo Iwona jakoś mi się tak trochę rozmywała, trochę roztrzepana, naiwna i infantylna, ale dała się lubić. Nieco denerwowały mnie jej przydługie przemyślenia. Za to dzieci… niezłe ancymonki, szczególnie bliźniaki psocą i w ciekawy sposób przekazują informacje. Lecz w związku z rozwojem wydarzeń w rodzinie dzieci Iwony same zrobiły się dorosłe, bo sytuacje je do tego niejako zmusiły. Ale nastolatki na jakiś czas pozostaną jeszcze nastolatkami i będą żyły w swoim świecie, a czytelnik razem z nimi.
Wieś w powieści odmalowana jako żywa. Siła plotek jest przeogromna, o czym Iwona przekonuje się na własnej skórze, gdy koleżanki jej mamy uprzejmie donoszą przez komórkę i snują własne wizje na temat tego, co widziały. Wszyscy wszystkich znają i wszystkimi się interesują, więc nic nie umknie, żadne przewinienie lub choćby jego zarys. A działania miejscowej policji robią wrażenie. Metody ich pracy czasami też.
Narracja pierwszoosobowa w takim wykonaniu nie do końca mi odpowiadała. Mam wrażenie, że owa książka to nowa powieść, którą w czasie wakacji pisała Iwona. Bohaterka kilka razy zwraca się do czytelników, według mnie niepotrzebnie, jakby chciała się pochwalić, jak pięknie umie pisać: „I tu zastosuję zapomniany przeze mnie na poprzednich stronach piękny zabieg retrospekcji, który przyszedł mi do głowy właśnie na potrzebę chwili” 232, „Zważcie, jakiej pięknej użyłam klamry kompozycyjnej” 341. Na szczęście styl jest lekki i w miarę przyjemny.
Zabawnych perypetii w powieści obyczajowej nie brakuje, choć ja osobiście nie wybuchałam śmiechem, lekko uśmiechałam się pod nosem. Moim zdaniem komizm sytuacyjny można by było opisać bardziej z humorem, zarówno same sytuacje, jak dialogi i reakcje innych bohaterów na wpadki i wypadki. Za to wątek miłosny całkiem ładnie się rozwija i dość szybko, ale w wieku 37 lat nie ma co wybrzydzać…
Akcja całkiem niezła. Wydarzeń całkiem sporo, ale są nieścisłości. Niektóre wątki zostały pourywane i zawieszone, niedokończone, inne słabo rozwinięte, potraktowane po macoszemu (wizyta rodziców policjanta). Szczególnie pod koniec odniosłam wrażenie, że autorka chce jak najszybciej skończyć powieść i gna ‘po łebkach’ – niby wrzesień, a szkoły brak, pracy Iwony brak, jakoś tak bez związku z poprzednimi wydarzeniami. Dlatego troszkę brakowało mi spójności. Tu goście mają wyjeżdżać nazajutrz. Po jakimś czasie okazuje się, że wciąż oni są, choć minęło kilka dni.
Coś mi z czasem nie grało. Szczególnie w odniesieniu do rozwijającej się ciąży Magdy – tu chyba w tempie ekspresowym. Wrzesień w ogóle nie był wrześniem, tylko jakby kontynuacją lipca i sierpnia. No i troszkę różnych błędów wyłapałam, w tym dwa popularne językowe, także w treści. Iwonka słysząc krzyk Antosi, wybiega z gabinetu i chwyta torebkę, by sekretarka jej nie ukradła, a dwie strony dalej wraca do gabinetu… po zapomnianą torebkę.
Jedno na pewno zostanie w mej pamięci po lekturze tej książki. Mimo tysiąca spraw na głowie, kilkorga dzieci, zwierzęcej menażerii, problemów wszelkiej maści każda kobieta powinna zadbać nie tylko o swe ciało, ale przede wszystkim skórę, i to od środka. Jak słusznie Iwona zauważyła:
Same dla siebie powinnyśmy się nieraz wystroić i podbić swoje ego. W końcu nic kobiecie nie poprawia tak humoru, jak dobrze poczuć się we własnej skórze. (s. 287)

Nie zmienił się tylko blond to powieść obyczajowa na majówkowy relaks w sam raz, ale bez fajerwerków, za to z pozytywnym i (prze)szczęśliwym zakończeniem zgodnie z przewidywaniami. Pokazuje, jak wyjść z twarzą z rozwodu i zacząć nowe życie, jaką siłą jest rodzina. Udowadnia, jak w życiu wszystko się może zmienić oprócz… koloru włosów. No ba, być blondynką dla niektórych to priorytet, dla niektórych kara boska ;) (czyt. ja).

Książka przeczytana w ramach wyzwań:





15 komentarzy:

  1. Mnie kilka razy zdarzyło się wybuchnąć śmiechem, szczególnie w momencie wyjścia do sklepu i przygody z drzwiami obrotowymi :D
    Książka jak na debiut, naprawdę przypadła mi mocno do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie te fragmenty i mnie rozbawiły. I całkiem udany debiut.

      Usuń
  2. Takie lektury czytam, gdy chcę poprawić sobie humor, wiem, że mogę liczyć na dużo śmiechu. Te drobne nieścisłości mi nie przeszkadzają. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabuła wydaje się całkiem ciekawa, tylko te niedociągnięcia nieco burzą pozytywny obraz tej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypadkowe powiększanie rodziny brzmi ciekawie:) Myślę, że książka sprawiłaby mi uśmiech na twarzy;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaciekawiła mnie ta książka. ;] Najbardziej chciałabym się dowiedzieć w jaki sposób da sobie radę i jak potoczą się losy "nowej blondynki".

    OdpowiedzUsuń
  6. Najnowszą powieść autorki już znam, teraz czas nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że mogłabym się skusić. ;) Ciekawi mnie styl autorki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi jak scenariusz na serial :)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.