Strony

poniedziałek, 15 maja 2017

Czarno to widzę



Autor: Agata Przybyłek  
Tytuł: Nieszczęścia chodzą stadami
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Nie zmienił się tylko blond
Seria: Seria z babeczką
Tom: 2
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7976-355-9

Trzymaj się od tej dziewuchy lepiej z daleka. Z ich rodziną od zawsze były same kłopoty…. (s. 108)
Nie ma to jak być naznaczoną przez los, a co gorsza przez mieszkańców wsi. Na przykład przez mieszkańców wsi Sosenki, znanych z powieści Nie zmienił się tylko blond Agaty Przybyłek. Iwonka wyprowadziła się na swoje z dziećmi, więc jej matka Halina została sama. Sama to znaczy z mężem Henrykiem i gospodynią Michaliną. Ale życie nie lubi próżni. Wkrótce w domu pani Haliny znów będzie gwarno, ale to już w powieści Nieszczęścia chodzą stadami.
Czarno ten przyjazd widzę, oj czarno! (s. 25)
Pani Halina wpadła w depresję, co się odbija na całej wsi. Nawet ziółka nie pomagają. Ale wiadomość z Londynu stawia ją na nogi i dodaje energii aż w nadmiarze. Po kilku latach pobytu w Wielkiej Brytanii wraca do Polski jej chrześnica Martusia od Czeremchów wraz z kilkuletnią córką Marysią.
Dzieci mieć nie grzech! (s. 21)
Okazuje się, że jest jeszcze trzecia osoba. To 3-miesięczny Krzyś. Ładny niemowlak, ale… czarny! Pani Halina wpada….w czarną rozpacz. Od tej pory robi wszystko, aby nikt we wsi nie zobaczył chłopca, a nawet nie dowiedział się o jego istnieniu. W ten sposób chce chronić swoich gości przed gadaniem we wsi. Mało tego – robi wszystko, aby Martusia jak najszybciej wyprowadziła się z jej domu.
Dziecko jak dziecko. Kochać je trzeba i już, nieważne, czy ono czarne, czy zielone. 
(s. 86)

Dla pana Henryka kolor skóry Krzysia nie stanowi problemu, ale dla jego żony wielki, dlatego każe usunąć z domu „luksusy”. Wszyscy domownicy podporządkują się temu rozkazowi bez szemrania. Cierpi nie tylko Martusia i jej dzieci, ale także domownicy, gdy co wieczór pani Halina wyłącza prąd. Ponadto wyjątkowo dba o zdrowe odżywianie chrześnicy i serwuje jej zdrowe i proste jedzenie, a to znaczy jedno – głodzi ją. Ciotka wymyśla wciąż nowe atrakcje dla chrześnicy, a to tylko początek serwowanych przez nią rewelacji!
Zawsze w życiu starała się płynąć pod prąd. Nie cofała się nawet na moment, ale pobyt w Sosenkach był jej osobistą terapią, podczas której, żeby pójść na przód, musiała na chwilę wejść do wody i dać się porwać nurtowi. Chociaż na chwilę wrócić do przeszłości. (s. 195)
Martusia przywykła być twarda, ale w Sosenkach pozostawiła za sobą tragiczne dzieciństwo. Uciekła od niego w świat. Teraz młoda kobieta musi zmierzyć się z przeszłością. Dochodzi do wniosku:
Myślę, że każdy z nas ma sprawę, której mimo upływu lat nie przebolał. Mimo że się z nią pogodziłam, nie umiem tego zrozumieć. (s. 192)
Wspomnienia i pogodzenie się z przeszłością to jedno, a współczesne życie wymaga bycia i działania. Martusia nie tylko zajmuje się dziećmi, ale i wykonuje rozkazy ciotki. Początkowo bez szemrania, a z czasem z szemraniem. A że jest piękną kobietą i wyróżnia się na tle społeczności Sosenek, to wokół niej zaczynają się kręcić mężczyźni. To takie kawaliry, że hej! Tylko przebierać i wybierać! Szczególnie jeden powala na kolana swą prezencją i sposobem oświadczyn. Takiej osobowości we wsi nie może zabraknąć. Ino ławeczka musi być. Sęk w tym, że Martusia miała pewną słabość – pakowała się w nieprzemyślane związki.
Powieść jest tal lekko napisana, że książka nie tylko sama się czyta, ale zaczyna żyć swoim życiem przed oczami czytelnika. Ciekawie i realistycznie wykreowana postacie, dynamiczna akcja z różnymi zwrotami, szczególnie nieszczęśliwymi w przypadku Marty, komizm w każdej postaci, zwłaszcza sytuacyjny i słowny, język prosty, a zarazem zróżnicowany, a do tego plastyczne opisy i obraz funkcjonowania wielopokoleniowej rodziny pod rządami władczej pani Haliny to wszystko tworzy barwny świat przedstawiony, który chce się obserwować z pewnej odległości. 
W dwudziestym pierwszym wieku panna z dzieckiem to już nie taki wielki skandal… (s. 68)
Wokół jej rodziny od wieków same nieszczęścia! (s. 24)
Autorka w swej powieści porusza kilka ważnych problemów. Bycie samotną matką to niełatwe zadanie, tym bardziej, gdy się żyje w strachu przed byłym. Przemoc fizyczna ekspartnera czy psychiczna w wykonaniu ciotki Haliny to problemy wciąż aktualne. Nie mniej ważny było rozliczenie się z przeszłością i z traumatycznymi wydarzeniami sprzed lat. Stara chata babci bohaterki stała się tego symbolem. Ciekawa postacią jest zielarka i ukazanie leczenia ziołami, które pomogą na wszystkie dolegliwości, skoro we wsi przyjmuje konował. Do tego wróżenie z fusów. Nie mogło zabraknąć wątku miłosnego Martusi, który autorka poprowadziła trzema krętymi ścieżkami. I przyjaźń damsko-męska…
Nikt jeszcze z jego żoną nie wygrał. (s. 163) – pan Henryk.
Najbardziej jednak uwiódł mnie język. Wypowiedzi pani Haliny rozkładały mnie na łopatki, jej pomysły zresztą też. Ta kobieta tak umiała operować słowami, że za każdym razem musiała wyjść na swoje. Racja musiała być przecież po jej stronie. Zaś Marta też miała gadane. Nie bała się ciotki i potrafiła jej dopiec słowami, zrobić przytyk czy odpyskować. Dialogi między nimi to mały majstersztyk.
Na koniec minusy. Jak mnie denerwowało zdrobnienie imienia bohaterki – Martusia! Rozumiem, że to celowy zabieg autorki, ale nie lubię, jak ktoś martusiuje, przynajmniej mnie. Zabrakło mi ukazania jednego z ważniejszych momentów – jak mały Krzyś oddycha świeżym powietrzem i poznaje mieszkańców wsi. Krążenie plotek mogłoby być szerzej ukazane, zebrania koła gospodyń mi zabrakło. I coś nie tak z topografią – nie do końca mi pasują odległości do domu Iwony, do domu dyrektora, do miasta. A taka zima, jak opisana w powieści, czasami jeszcze się zdarza na Mazurach.
Nieszczęścia chodzą stadami to niby lektura dla relaksu, jednak poruszone w niej zostały pewne problem, zagadnienia, nad którymi warto się na chwilę zatrzymać i podumać. Oczywiście między momentami, gdy czytelnik się śmieje.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
 

12 komentarzy:

  1. Nie wiem, jakim cudem udało mi się jeszcze nie trafić na twórczość Agaty Przybyłek. Mam nadzieję, że w końcu to zmienię. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię od czasu do czasu zajrzeć do takiej lekkiej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie się bawiłam podczas lektury tej książki! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię tę serię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze się bawiłam przy tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszyscy polecają ostatnio książki Pani Agaty, a ja jak narazie mam jakąś blokadę po Nie zmienił się tylko blond. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa kolejne tomy tej serii są naprawdę lepsze i śmieszniejsze. Daj im szansę :)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.