Strony

czwartek, 11 maja 2017

Uciec z więzienia



Autor: Aldona Bognar
Tytuł: Pięć kilometrów do świtu
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-280-2775-6




Ja też wyszłam z więzienia i uczyłam się normalności. (s. 238)
Mój wzrok przykuła okładka – kobieta w niebieskiej sukience opierająca się o czerwony samochód i studiująca mapę. Potem zaciekawił mnie blurb, w którym mowa była o spełnianiu marzeń i zaczynaniu wszystkiego od nowa oraz znalezieniu miłości. A potem tytuł – Pięć kilometrów do świtu. Tak swą książkę w zarysie przedstawia Aldona Bognar. Wizerunek ładny, blurb chwytliwy, ale początek historii już niekoniecznie…
35-letnia Natalia żyje u boku o wiele starszego męża Joachima, dla którego maniery z wyższej sfery, postrzeganie przez innych i sztywny sposób bycia to podstawa egzystencji. Małżeństwo pozbawione jest szczerości, miłości, namiętności. To po prostu życie obok siebie 2 jednostek z pomocą domową w tle. Natalia i w małżeństwie, i na co dzień, zwłaszcza w obecności ojca nie jest sobą. Od małego była wychowywana bardzo rygorystycznie i przyswajana do posłuszeństwa. O przepraszam! Natalia była tresowana! Nawet jako dorosła kobieta wobec ojca i męża zachowywała się jak posłuszne dziecko i na wszystko się zgadzała, choć… w jej myślach tlił się bunt. Dojrzała kobieta nie robiła wielu rzeczy, bo nie wypada, bo nie przystoi, bo nie wolno… Wcześniej pilnował ją ojciec, a teraz w małżeństwie mąż.
Posłuszeństwem wobec ojca koiłam lęk matki przed porzuceniem. (s. 248)
Natalia nie miała odwagi zmienić swojego życia z powodu strachu przed reakcją ojca i męża. Nawet znienawidzone zdrobnienie imienia Tusia akceptowała w milczeniu. Kobieta chciała się ubierać inaczej niż w postarzające ją stroje od Chanel. Chciała się malować, nosić biżuterię, być prawdziwą kobietą. Nikt tak naprawdę nie wiedział, jaka ona jest, jakie są jej umiejętności i zdolności. Ona skromna nie wychyla się, nie zdradza się przed szefem małego wydawnictwa, w którym pracuje jako redaktorka. Jej życie jest smutne, a ona sama została zamknięta w więzieniu zwanym domem, w którym stosowano przemoc fizyczną. Słowa raniły bardziej niż ciosy, a ukochana babcia już dawno nie żyła.
Zmar-zmarnowałam całe ży-ży-życie – udało mi się wychrypieć. (s. 156)

Do takiego wniosku dochodzi kobieta, gdy odnaleziona po latach przyjaciółka z liceum otwiera jej oczy nie tyle na świat, co na samą siebie. Patrycja swoim wesołym sposobem życia i mądrością życiową uczy Natalię prawdziwego życia. Jej wskazówki stopniowo docierają do umysłu przyjaciółki i zakorzeniają się w myślach:
Jesteś dorosła, Nati. Umiesz żyć. Wiesz o tym, prawda? (s. 157)
Małe kroczki zamieniają się w wielkie kroki, ale wymaga życia w kłamstwie. Nati okłamuje przede wszystkim męża, zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawił się mężczyzna w jej przedziale wiekowym, który świata poza nią nie widział. Romans, miłość, namiętność – to zupełnie nowe aspekty życia Natalii. Po raz pierwszy od 35 lat Natalia Rawicz żyje naprawdę i od tej pory liczy się dla niej każdy dzień, już nie marnuje czasu.
Umysł zakochanej kobiety jest zdolny do najbardziej skomplikowanej ekwilibrystyki. Wymyśli zawiłe tłumaczenia, stworzy nie prawdopodobne wizje, żeby tylko usprawiedliwić kochanka i nie przyjąć do wiadomości najprostszych wyjaśnień. (s. 267)
Początkowo ciężko mi się czytało książkę, szczególnie dwa pierwsze rozdziały. Nie mogłam zrozumieć zamysłu autorki, po co wspomnienia z dzieciństwa i młodości. Sytuację komplikowały rozdziały, które zatytułowane były imionami bądź stopniem pokrewieństwa ludzi z otoczenia bohaterki. Dopiero gdy akcja skupiła się na bieżących wydarzeniach, wciągnęłam się bez reszty. Gorąco kibicowałam Natalii, choć wielokrotnie miałam ochotę nią potrząsnąć, by coś zrobiła w swej sprawie, by się w końcu odważyła sprzeciwić, bo jako dorosła osoba miała prawo wyrażać swoje zdanie i być sobą, a nie robotem bez uczuć i myśli wykonującym polecenia mężczyzn.
Dziwiłam się ojcu bohaterki, że jest tak wyprany z emocji, bo dla niego liczą się konwenanse i dobra opinia. Żałowałam Joachima, bo pozwolił się zmanipulować i zmarnował życie sobie i Nati. Największą niespodzianką okazał się starszy pan, mecenas Drawski oraz jego małżonka. To o ich względy i przychylność od lat zabiegał mecenas Rawicz… Podobała mi się pomoc domowa, Wiola – jej bezpośredniość i poczucie humoru rozjaśniały samotność i smutek Natalii.
Właśnie zniszczyłam wszystko, co miałam w życiu. Zaczynam od nowa. (s. 342)
Pięć kilometrów do świtu to powieść obyczajowa z wątkiem romansowym, w którym surowe wychowanie i kłamstwa idą w parze. Powieść uświadamia, jak ważne jest poczucie wartości, godność i bycie sobą, wyrażanie swojego zdania, swoich pragnień, ile trudu kosztuje podjęcie decyzji, ile siły wymaga przeciwstawienie się tyranowi. W książce znajdują się wskazówki, jak wyjść z domowego więzienia i zacząć żyć od nowa, na własny rachunek.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

4 komentarze:

  1. Lubię takie powieści obyczajowe. Okładka jest super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej chwili zauroczyła mnie okładka. Potem blurb, potem treść.

      Usuń
  2. Mimo opornego początku chcę dać szansę tej książce, gdyż jej opis bardzo mnie zaintrygował.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.