Strony

czwartek, 17 sierpnia 2017

Na praktykach u szeptuchy



Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Szeptucha
Wydawnictwo: WAB
Seria: Kwiat paproci
Tom: 1
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-280-2662-9 


Widząca rodzi się dokładnie na dwadzieścia cztery lata przed pojawieniem się kwiatu, by mogła odnaleźć go wtedy, gdy sama będzie w kwiecie wieku. Tak mówi legenda. (s. 193)
Jak się dorwałam, to przepadłam! Dosłownie! Nie mogłam się oderwać od Szeptuchy Katarzyny Bereniki Miszczuk. Co takiego jest w tej książce? Odpowiem Wam jednym słowem – magia!
Na wewnętrznych okładkach mało czytelnym pismem zostały zamieszczone dwa przepisy szeptuchy – na bolaki i na parchy oraz krosty wszelkie. Składniki i przepis wydają się prawdziwe i człek jest gotów je przygotować, na szczęście nieco ironiczny komentarz powstrzymuje go przed tym. Jeszcze na początku autorka zwraca się do czytelnika z pytaniem, czy zastanawiał się, co by było, gdyby Mieszko nie przyjął chrztu. Ano ja się zastanawiałam przy okazji lektury Janiny Lesiak Dobrawa pisze CV.
W co ja się wplątałam? Przecież to niemożliwe! Bogowie, demony, czary, wizje. Co to ma być?! Przecież ja nawet nie wierzę w te ziołowe specyfiki od szeptuchy, którymi z upodobaniem naciera się moja mama. A co dopiero mówić o bogach! (s. 183)
Wiara w słowiańskich bogów i obrzędy są wciąż żywe, bowiem Mieszko I nie przyjął chrztu. Polską w XXI wieku rządzą Piastowie, na tronie zasiada Mieszko XII. Jedną z jego poddanych jest Gosława Brzóska, która właśnie skończyła medycynę. Teraz musi jechać do wsi Bieliny w Góry Świętokrzyskie, aby odbyć obowiązkowe roczne praktyki u… szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia to nowoczesna, młoda kobieta, singielka, typowy mieszczuch. Wprawdzie ma budzik z głosem piejącego koguta, ale to nie znaczy, że kocha wieś i przyrodę. W dodatku panicznie boi się wszelkich zarazków i kleszczy. Bogowie dla niej nie istnieją. W życiu kieruje się wiedzą i zdrowym rozsądkiem, nie wierzy w zabobony, mikstury szeptuchy i różne takie. 
Tutaj ludzie wierzą w takie rzeczy. Rozumiem, że w dużym, nowoczesnym mieście folklor i przesądy zanikają. Jednak tutaj są wciąż żywe. (s. 48)
Gosia dociera do Kielc, a następnego dnia do Bielan. Oj, ciekawa to była wyprawa, a wręcz przeprawa. Ale za to jakiego mężczyznę spotkała po drodze! A i jakie głupoty mu gadała! Niezły ubaw miał Mieszko, praktykant u miejscowego żercy (kapłan, wróż). W ogóle Gosia to sceptyczna realistka, pragmatyczna hipochondryczka, trochę niefrasobliwa wpada w sidła przygody. Przyrody też. Jest inwigilowana przez sługi bogów, bowiem dostała bonus od losu, ale o nim dowie się później.
Nie wystarczy być dobrą szeptuchą. W tych stronach trzeba jeszcze odpowiednio wyglądać. (s. 46)

I mówić! Szeptucha Jarogniewa zwana Babą lub Babą Jagą to bardzo poważana szeptucha, jedna z najlepszych i dlatego do niej przybywa Gosia. Sceptycyzm praktykantki i niewiara biją po oczach, więc Baba jej tłumaczy, że w tych czasach już nie zarzyna się kur i nie grzebie w ich wnętrznościach, tylko używa się rozbryzgów farby do czytania w przyszłości. W dodatku Jarogniewa to niezła aktorka i mało kto o tym wie. Aktorstwa musi się też nauczyć Gosia i wielu innych rzeczy, aby zaliczyć roczne praktyki. Wszystkie umiejętności ma wypisane w książeczce praktyk, m.in. tamowania krwotoków, umiejętność przetrwania w lesie, rozpoznawanie gatunków węży oraz śladów ich ukąszeń. Wszystko dlatego, ponieważ szeptuchy w królestwie Polskim były bardzo ważnym elementem medycyny. To one…
odpowiadały za podstawową diagnostykę i szybkie udzielenie pomocy. To one decydowały, czy chory powinien jechać do przychodni lub szpitala. Stanowiły pierwszą linię obrony polskiej medycyny – sito, które odsiewa naprawdę chorych od pozorantów i hipochondryków. (s. 17)
Ciekawy pomysł, który mógłby być dobrym rozwiązaniem w naszych czasach. Lecz oprócz szeptuch i żerców ważniejsi są bogowie słowiańscy. Głównym bogiem był Świętowit o czterech twarzach. Dwaj inni ważni to Swarożyc bóg ognia i słońca oraz Weles bóg zmarłych.
Dobrze znałam słowiańskich bogów z mitów i podań. Nie byli tacy jak bogowie innych narodów. Oni zupełnie nie przejmowali się nami, swoimi wyznawcami. […] Znani byli raczej ze swej bezwzględności niż łaski. (s. 195)
Bogowie mieli swoje sługi. Weles ma swoje demony – utopce, wąpierze, strzygi, latawce, czyli wszelkiego typu upiry. Z kolei Świętowit – rusałki, syreny, wiły, południce. Ot, przekrój rodzimej demonologii w pełnej krasie! I opisie, bowiem autorka w różne zdarzenia wplata postacie z wierzeń słowiańskich. Są płanetnicy, porońce, ubożęta, jest i leszy. Autorka przedstawia bogów słowiańskich w złym świetle. To źli i mściwi bogowie, mordercy i kłamcy, zazdrośnicy, którzy nie są miłosierni i nie chcą rozmawiać. Nie wolno im ufać. Gotowi są zdradzić, byle ratować własną skórę, a przed nimi nie da się ukryć…
Jedno można śmiało powiedzieć o Słowianach – umiemy się dobrze bawić. Nieważne, czy to święto wiosny, czy zmarłych, obowiązkowe tańce przy ognisku muszą być. (s. 84)
Oj tak! Bo Słowianie to przede wszystkim ludzie. Na wsiach wierzący, a w miastach nie, tam nawet folklor i wierzenia zniknęły lub zmieniły się. Za to na wsiach hucznie i przez wiele dni obchodzone. Szeptuchy i wróże mają obowiązek uczestniczyć we wszystkich uroczystościach. Jare święto – pierwszy dzień wiosny oraz Stado – Zielone Świątki to ważne święta. Zwyczaje i obrzędy z nimi związane zostały barwnie opisane, z przytupem, śmiechem i procentami. A Łysica odgrywa ważną rolę w obchodzeniu świąt, bo jest miejscem pielgrzymek wiernych z całej Polski. Tu wiara jest bardzo ważna, zaś bogowie są żywsi niż gdzie indziej. To tu zjadą na obchody Nocy Kupały… ale o tym w drugim tomie.
– Bogowie są niebezpieczni. Mogą cię skrzywdzić – warknął [Mieszko].
– Z kleszczami nie wygrają – mruknęłam. (s. 192)
Humoru w tej powieści nie brak! Momentami miałam niezły ubaw, szczególnie z Gosi i jej perypetii. Pewnej nocy zaparkowała auto na poboczu drogi, gdzie pobocza… nie było! Zdolna! Jej fobia przed zarazkami i małymi lokatorami – kleszczami ujawniała się w niespodziewanych momentach. Jej kleszczoodporny kombinezon to stylizacja roku, a nawet dziesięciolecia! Trudno nie parsknąć śmiechem na widok Gosi udającej się do lasu czy udzielającej swej pierwszej porady w roli szeptuchy. Lecz i grozy nie brakuje. Także gorących scen między piękną Gosią a przystojnym i potężnym Mieszkiem. Ciągnie ich do siebie, a jednocześnie wiedzą, że nie mogą ze sobą być. Wszystko przez bonus od losu dla Gosi.
[Obraz] Mówi, że niebawem coś się wydarzy. Będą ze sobą walczyć potężne siły, ale tylko jedna wygra. (s. 94)
Dzieje się w tej powieści dużo. Wszystko jest spójnie połączone i barwnie opisane. Akcja toczy się płynnie i zabiera ze sobą czytelnika w niezwykły świat – ni to X wiek, ni XXI. Chciałabym więcej porad szeptuchy i jej nauk związanych z ziołami. O przepisach na kremy czy nalewki nie wspomnę, aczkolwiek już bez komentarzy. ;)
Szeptucha Katarzyny Bereniki Miszczuk to pierwszy tom serii Kwiat paproci. Autorka w umiejętny sposób połączyła współczesny świat z wiejską obyczajowością, legendami, dawnymi wierzeniami słowiańskimi i obrzędami. W tym wszystkim umieściła szeptuchę i pragmatyczną absolwentkę medycyny, a do towarzystwa zaprosiła praktykanta Mieszka oraz bogów słowiańskich ze sługami. Wszystko przyprawiła sceptycyzmem i fantastyką, okrasiła humorem i grozą oraz rodzącą się namiętnością między młodymi, bo taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

  1. Podoba mi się, że nie brakuje w książce humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zdarzenia i teksty bohaterów potrafią rozbawić do łez.

      Usuń
  2. Ja całym cyklem jestem zachwycona:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Ja, diablica" tej autorki bardzo mi się podobała, więc muszę w końcu zabrać się za kolejne części. Za to fabuła "Szeptuchy" kompletnie do mnie nie przemawia, zatem tę lekturę sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że w książce nie brakuje humoru. Takie optymistyczne lektury też są potrzebna, zwłaszcza w lato :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko niektórzy nie lubią fantastyki z humorem ;)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.