Strony

czwartek, 19 października 2017

Kalina w sosie Malinowym



Autor: Joanna Szarańska
Tytuł: Kocha, lubi, szpieguje
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Seria: Kalina w malinach
Tom: 2
Liczba stron: 329
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7976-498-3


Doprawdy, mogę powiedzieć, że wielu rzeczy nie potrafię, ale jedną rzecz opanowałam do perfekcji: pakowanie się w tarapaty. (s. 108)
Nie ja! Tylko bohaterka trylogii Kalina w malinach Joanny Szarańskiej. Tym razem Kalina… Kocha, lubi, szpieguje!
Minął rok od ostatnich wydarzeń. Kalina Radecka związała się z Markiem, ale po swoich poprzednich „ślubnych” przygodach nie spieszy się do zamążpójścia, zresztą nawet nie dostała pierścionka zaręczynowego. Jej Marek zrezygnował z pracy w policji i otworzył biuro detektywistyczne. Z powodu pracy często nie ma go w domu. Przed Kaliną kolejny wolny i spokojny weekend.
W erze pieluch jednorazowych i słoiczków z Rossmanna opieka nad dzieckiem to pikuś. (s. 41)
Niestety nie. Przyczyna jej wszelkich nieszczęść, przyjaciółka Jola, podrzuca jej pod drzwi mieszkania chrześnicę Natalkę, a sama znika z wyłączonym telefonem i w męskim towarzystwie. I tak po raz kolejny została uruchomiona kolejna lawina zdarzeń… Kalina nie zna się na dzieciach, dwoi się i troi, lecz marna z niej opiekunka. W końcu postanawia jechać do Kamionek, bo tam w dworku Jola miała spędzić weekend. Joli nie ma, lecz są goście. I pies, który kreci młynki, a który na gapę przyjechał z Kaliną ze wsi.
To zaskakujące, że nasze Kamionki są takie spokojne i ciche, a ledwie przyjedzie pani Kalinka, od razu napady, włamania, morderstwa! (s. 110)
To zdanie lokalnego policjanta, marzącego zostać sławnym detektywem – Karola Broszko. I dużo w tym racji. Ledwo kobieta przyjechała do dworku, a jeszcze tego samego dnia została oskarżona o popełnienie morderstwa. Uwzględniono ją w castingu do roli niebezpiecznego zabójcy. Kalina Radecka jest główną podejrzaną. Ofiarą został bogaty biznesmen Waldemar Malina.
Tego się nie praktykuje! (s. 117)

Pan Malina zszedł z tego świata w sposób, który wprawił komisarza Broszko w osłupienie, a nawet szok. Szok przeżywa również główna bohaterka, ale szybko się z niego otrząsa. Kalina dba o swoje sprawy i dobre imię, dlatego nie zamierza śledztwa tylko w rękach policji. Wkrótce na miejscu zbrodni zjawia się Marek. W wyniku splotu okoliczności dwoje zakochanych w sobie ludzi szpieguje, lecz po różnych stronach. A pod nogami mieszkańców dworku kręci się pewien rudy, wiecznie ubłocony czworonóg.
Czy tak trudno pojąć, że kiedy los ponownie skierował mnie do Kamionek i rzucił w sam środek afery kryminalnej, nie miałam nic do gadania? Że nie mogę wyjechać, kiedy tutaj toczy się tak interesujące przedstawienie, szczególnie, że obsadzono mnie w jednej z najważniejszych ról? Przecież to nie moja wina, że kłopoty mnie kochają! (178-179)
Faktycznie, główna bohaterka wpada z jednych kłopotów w drugie i stanowi zagrożenie dla sienie oraz całego otoczenia. Ściąga na siebie wszystkie nieszczęścia, a policja dzięki temu ma ułatwioną pracę. Dzieję się dużo i w bardzo szybkim tempie. Nieliczne chwile grozy zdominowane są przez sceny humorystyczne. Komizm sytuacyjny miesza się z komizmem słownym i postaci. Może nie wybuchałam salwami śmiechu, lecz śmiałam się pod nosem. Jednak w kulminacyjnym, ekscytującym wszystkich momencie akcja została gwałtownie przerwana, a potem podana na zimno jako statyczny opis w rozbudowanych akapitach, w których gorących emocji i charakterystycznego napięcia zdecydowanie brak. Szkoda.
Ona niech weźmie kanapki z pasztetem. Drobiowym. (s. 201)
Gonił jak kura z jojkiem w du… to znaczy pod logonem i szukoł sieci. powiedziałah mu, że tu z sieci nic, bo w rzyce już dwajścia lat ryb ni ma. (s. 159)
Największej rozrywki dostarczała mi gwara w wykonaniu rodowitych mieszkańców Kamionek – Szparka, Nadzieja, Stary Jan. Ich sposób wysławiania się, wypowiadania, posługiwanie się gwarą i specyficzny sposób bycia bawił mnie na całego. Autorka umie posługiwać się językiem, zwłaszcza gwarą, i operować słowami tak, by uzyskać grę słowną. Utworzone przez nią porównania nieco mnie zaskakiwały, np.: „Jolka mieszała w moim życiu, jak mikser w ucieranym cieście”. A przy tym zagrała owocowymi nazwami własnymi – Kalina, Jagoda, Malina.
Czekom, jak se kuń odpocznie, bo się troszki zmordowoł. (s. 275)
Intryga została dobrze skonstruowała i zaplątała, zaś postacie ciekawie nakreślone i przedstawione oczami narratorki Kaliny. Nowi bohaterowie wzbudzają mieszane uczucia. Jest Doktor Gogiel, Młynarczykowa, pani Krycha, małżeństwo Krauze, rodzinka Malin – Waldemar i jego druga żona sztucznie stworzona, jego syn z pierwszego małżeństwa mocno przypieczony i smakowita żona oraz sekretarka bez szparki, bo ta już jest we własnej Szparkowej osobie, zaś komisarzowi Broszko przybyło kolegów po fachu. A na szczególną uwagę zasługują zwierzęcy bohaterowie czworonożni – Romeo i Młynek. Pierwszy to romantyk uwielbiający kwiatki, drugi zaś to brudas i łazęga, pozostawiający po sobie… wiadomo co. Ale obu da się lubić, a nawet pokochać.
Kalina, z tobą to jest prawdziwa przygoda.(s. 283)
Lekkość pióra Joanny Szarańskiej, sprawia, że książkę czyta się z przyjemnością – lekko, swobodnie. Relaks gwarantowany, poprawa humoru również. A przy tym każdy czytelnik zaduma się na chwilę nad losem zwierząt, bo nie każdy człowiek zasługuje na siłę ich uczuć.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

4 komentarze:

  1. Na taką lekką książkę mam od czasu do czasu ochotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, by odpocząć od problemów i tych poważniejszych lektur.

      Usuń
  2. Ostatnio zaczytuję się w nieco trudniejszych lekturach, zatem przydałaby mi się taka przyjemna odskocznia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko zacznij od pierwszego tomu, jeśli sięgniesz po trylogię "Kalna w malinach".

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.