Strony

wtorek, 16 października 2018

Towar deficytowy


Autor: Aneta Krasińska
Tytuł: Szukając szczęścia
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-795-23999-8





W momencie gdy u malutkiej Dagusi zdiagnozowano zespół Pierre’a Robina, cały szczęśliwy świat Malwiny runął. Młoda niepracująca matka – opuszczona przez męża, samotnie wychowująca niepełnosprawną córkę – stara się jednak iść przez życie z podniesioną głową, ciesząc się z każdego dnia i kolejnych nowych umiejętności córki, w duchu licząc na uśmiech losu. Malwina codziennie na nowo odbudowuje w sobie chęć do życia i walki o lepsze jutro dla siebie i swojego dziecka, które przez wielu, w tym również przez własnego ojca, zostało odtrącone, a tym samym pozbawione miłości, troski i wsparcia, którego ze względu na swój stan zdrowia szczególnie potrzebuje.

Dzisiaj już była pewna, że szczęście nie jest nikomu dane na zawsze. (s. 205)
Szczęście trwa dość krótko i szybko można je utracić. To towar deficytowy, o czym przekonała się na własnej skórze bohaterka powieści Szukając szczęścia Anety Krasińskiej – Malwina.
Choroba rządzi się swoimi prawami. (s. 162)
Dagmara od urodzenia ma zespół Pierre’a Robina. Jest niepełnosprawna, a to od rodziców wymaga wiele poświęcenia, wiele trudu, ogromnej siły do walki o zdrowie dziecka i każdą nową nabytą umiejętność i jeszcze większej cierpliwości. Ten egzamin z życia zdaje tylko Malwina. Ale jakim kosztem! Łatwo się domyślić. Przede wszystkim utratą normalności i… szczęścia.
Powoli uwalniająca się endorfina [ze słodyczy] zaspokoiła jej wewnętrzną potrzebę szczęścia. Szczęścia, które wciąż pozostawało towarem deficytowym… (s. 131)

Ulotne chwile szczęścia to tylko namiastka dawnej codzienności, dawnej Malwiny. Na co dzień zmaga się z przeciwnościami losu, chorobą córki, z samą sobą i depresją. Gdy zaczęło jej się w końcu układać, pomyślała, że jest… w Matrixie! Do tego stopnia nie wierzyła, że mogło ją w końcu spotkać szczęście, że nabyła je jakimś cudem w nieistniejącym sklepie. Tak trudno uwierzyć nieszczęśliwej osobie, że w końcu na swej drodze życiowej spotkała szczęście.
To chyba naturalne, że sobie pomagamy, w końcu jesteśmy rodziną. (s. 55)
W pokonywaniu przeszkód dnia codziennego, w organizowaniu życia wokół niepełnosprawnej córki pomagają bohaterce nieliczne osoby. Warto się przyjrzeć relacjom ojca z córką i dziadków z wnuczką. Funkcjonowanie dziecka z zespołem Pierre’a Robina jest trudne dla otoczenia nie tylko w domu, ale też w szkole, w różnych miejscach z innymi dziećmi. U Dagmary proces nabywania podstawowych umiejętności trwa bardzo długo, a to wymaga ogromnych pokładów cierpliwości.
Życie to ciągłe wybory. Dopiero po pewnym czasie możemy poznać ich skutki, które albo nas satysfakcjonują, albo nie. (s. 219)
Szukając szczęścia to powieść bardzo emocjonalna zarówno dla bohaterów, jak i czytelnika, będącego obserwatorem wydarzeń w życiu Dagmary i Malwiny. Fabuła to samo życie, życie z dzieckiem niepełnosprawnym od urodzenia, a takich dzieci i rodzin mamy w Polsce wiele. Wprawdzie Dagmara i Malwina to postacie fikcyjne, lecz są odzwierciedleniem wielu matek i dzieci niepełnosprawnych w ich codziennej egzystencji.
Autorka ciekawie skonstruowała powieść. Każdy rozdział zaczyna się znamienną datą – 12 września. Tego dnia przyszła na świat Dagmara, a kolejne lata stanowią początek do opisu jej urodzin i wydarzeń z życia rodziny. Klamrą spinającą te lata jest bieżący czas wydarzeń, czyli 12 września 2010 roku. Wydarzenia z poranka otwierają powieść, wydarzenia z popołudnia ją zamykają, a w środku wspomnienia owych dziewięciu lat życia Dagmary i z Dagmarą.
„Jesteś wielka”. (s. 95)
To prawda. Osoby pokroju Malwiny zasługują na podziw i na uznanie za wszystko, co robią dla swojego chorego dziecka. Na mój zasłużyły. Wierzę, że zasłużą i na Wasz, bo choć powieść ma głównie smak goryczy, a jej czytanie nie należy do łatwych i przyjemnych ze względu na tematykę, to jednak odrobina słodyczy też się pojawi. I nadzieja, że zdobędzie się ów towar deficytowy…

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.