Dać książkom drugie życie to wielka sztuka. Wielka, bo trzeba się rozstać z własnymi książkami, z którymi spędziło się wiele miłych chwil. Oddać swoje „książkowe dzieci”, które cieszyły oko…stojąc na półce. Ale od samego stania, to się tylko kurz zbiera, dlatego postanowiłam uwolnić kilkanaście z nich. Poza tym idą kolejne powieści, a miejsca na regałach niewiele.
Wczoraj zaniosłam do swojej biblioteki gminnej te dwa stosiki powieści. Bibliotekarka szczęśliwa. Ja również, bo wiem, że wielu czytelników ucieszy się z możliwości ich przeczytania. Zwłaszcza panie z DKK.
A wiecie, co jest najciekawsze? Że dawanie książkom drugiego zaczyna się… rozmnażać przez pączkowanie. Dziś trzecioklasista przyniósł mi do biblioteki szkolnej cztery swoje książki. Radość moja wielka. Jego również, że książki się przydadzą.
Uwalniajmy książki. Czytajmy. Na zdrowie!
Brawo Ty! :)
OdpowiedzUsuńI super. Wielkie brawa dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńZa Ejotkiem powtarzam - brawo Ty :)
OdpowiedzUsuńSama wiem, że nie jest łatwo rozstać się z książkami, które już rozpanoszyły się w naszych biblioteczkach, ale niestety czasami trzeba.
A wiecie, że moja biblioteka nie przyjmuje książek od czytelników. Panie mówią, że im nie wolno z jakiś bliżej nieokreślonych powodów, moim zdaniem. Co prawda jest stworzony "wymiankowy" kącik dla czytelników "Przygarnij książkę", ale biblioteka nie przyjmuje żadnych egzemplarzy. Może wiecie czemu?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Jestem zaskoczona. Może podpytaj panie bibliotekarki, dlaczego mają takie podejście. Może one obawiają się, ze czytelnicy zasypią ich starociami i zniszczonymi książkami.
UsuńPiękny gest. Ja na razie nie jestem w stanie rozstać się ze swoimi książkami.
OdpowiedzUsuńDo niedawna sama rozdawałam część książek albo w rodzinie albo właśnie biblioteka/onkologia. Niestety przez COVID żadna instytucja aktualnie u mnie nie przyjmuje niczego. Dlatego też uruchomiłam karton do którego wkładam i wierzę, że niebawem będę mogła je oddać tam gdzie zawsze :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że u Ciebie dostarczane pozycje przyjmują i nie macie z tym problemu.
We wsi może wygląda to inaczej. Mniejsza biblioteka, mniejsze fundusze, czytelnicy pragną nowości, a bibliotekarka zna mnie nie od dziś. Literaturę dziecięcą teraz zanoszę do swojej szkolnej biblioteki.
UsuńCoś wspaniałego!
OdpowiedzUsuń