Strony

piątek, 28 maja 2021

Stara zbrodnia nie rdzewieje

Autor: Iwona Banach  

Tytuł: Stara zbrodnia nie rdzewieje

Wydawnictwo: Dragon 

Seria: Seria z papugą 

Tom: 1

Liczba stron: 352

Oprawa: miękka ze skrzydełkami 

Data wydania: 2020

ISBN: 978-83-8172-559-0

 

Komedie kryminalne Iwony Banach to dla mnie relaks, zabawa i śmiech. Tak też było z powieścią Stara zbrodnia nie rdzewieje.

I od razu powiem: ja go nie zabiłem. (s. 173)

Laureaci konkursu literackiego przyjeżdżają na wieś i zamieszkują w eleganckim hotelu. Czekają na wyniki konkursu i doczekać się nie mogą. Wszystko przez jurora Marka Radeckiego – dał się zamordować oraz pechowe miejsce. Sam konkurs i hotel są podejrzane. Sprawę prowadzi aspirant Andrzej Balicki, stary kawaler. Feralnej nocy przez pokój ofiary przewinęli się prawie wszyscy goście. Także była ukochana aspiranta. Nikt nie może wyjechać. Podejrzani są wszyscy. Wszyscy oprócz papugi…

Emeryckość Głuszyna była wiejska, a nie miejska. (s. 43)

Miejsce na akcję – idealne. Głuszyn to typowa polska wieś emerycka, odcięta od świata. Ludzie żyją plotkami, a nienawiść sąsiedzka kwitnie. Celuje w tym stara Kudasiowa, żywotna staruszka z trudnym charakterkiem i kopalnią pomysłów. Stara Balicka to geriatryczna orkiestra wiejska, która od lat skutecznie „swata” syna policjanta. Sołtysowa Krynicka chętnie ugości obiadem rodem z Azji, a Mietka Racuch oferuje wiejską agroturystykę. Do tego las i hotel w pałacu. Ten koszmar architektoniczny jednocześnie budził we mnie podziw i odrazę.

Ludzie piszą. Rzekomo mało czytają, a dużo piszą i dużo wydają […]. (s. 99)

Fabuła dotyczy środowiska literackiego i konkursu na debiut. Laureaci to „zacne” towarzystwo, znaczy się zbieranina „ambitnych” pisarzy przed debiutem. Każdy liczy na wygraną i każdy chce wydać powieść… To mały przytyk do rzeczywistości i środowiska pisarzy. Ostatnio coraz więcej osób pisze i wydaje… Każdy może, ale nie każdy powinien. Jak się okazuje, różnie bywa także z tożsamością pisarzy. Ot, gra pozorów. Ta stopniowo wychodzi na jaw i zaskakuje nie tylko czytelnika.

Nikogo w nim nie było. Ani żywego ducha, jak to się mówi. Był za to martwy człowiek. (s. 41)

W powieści Iwony Banach trup musi być i już. Żeby tylko jeden! Autorka kocha trupki i czyni z nich niemych bohaterów swoich książek. Wystarczy, że się pojawią, a już są w centrum wydarzeń. Intryga kryminalna jest nieźle zapętlona. Każdy mógł zabić jurora. Feralnej nocy wszyscy pielgrzymowali do niego z darami jak… Nie, nie chodzi o Trzech Królów. Iwona znalazła porównanie w typowo polskim kontekście. Aspirant Balicki i posterunkowy Krynicki mają pełne ręce roboty, szczególnie gdy śledztwo przejmuje starsza aspirant Lidia Czubajko. Policjantka lubi ucierać nosa innym, jednak tym razem…!

Codziennie coś, codziennie! Mówię poważnie, ani dnia bez katastrofy… (s. 74)

Autorka jak mało kto potrafi zakałapućkać akcję, urozmaicić ją katastrofami, zabawnymi sytuacjami i zaskoczyć rozwiązaniem. Jeśli nie byliście zorientowani w tematyce pecha, to po tej książce już będziecie. Rogaty pech to nie byle co. A do tego czerwone szatańskie karaluchy w rozmiarze XXL, otwarcie czeluści piekielnych, wiszenie nad grobem starej Balickiej. Co w hotelu się nie działo! Wyobraźnia autorki nie zna granic. A jeszcze całość okrasiła niejednym wątkiem miłosnym.

Bo to wszystko Luśki wina i wina wina! (s.193)

Uwielbiam poczucie humoru Iwony. Bawi się słowami, wyłapuje ich niuanse, a do tego jest uważną obserwatorką polskiej rzeczywistości. Zawsze bawią mnie imiona i nazwiska postaci. Adamina Kłuj to mój faworyt. A co powiecie na Kwirynę albo Mszczuję? Podczas lektury kilka razy parskałam ze śmiechu. Uśmieszek cały czas błądził na mej twarzy, a mózg miał zagwozdkę do rozwiązania. Nie kto zabił. To dla mnie była kwestia drugorzędna. Ważniejsze było, jaką traumę przeżyła Pinda. Kto wcześniej był jej właścicielem?! Prawda zwaliła mnie z nóg! Szczęka mi opadła! Sza-po-ba, Iwona!

To Pinda. Papuga właściciela. Jest urocza, prawda? (s. 13)

Domowe zwierzątko… Tfu! Hotelowe zwierzątko, czyli rozpieszczona papuga ara o wdzięcznym imieniu Pinda to niebieskoskrzydłe ptaszysko z żółtym brzuchem. Ara z miejsca podbiła me serducho. Potrafi wchodzić w interakcje z ludźmi i chodzić na spacery. Pozazdrościłam jej możliwości intonacyjnych i ekspresji wysławiania się. Papuga gada. I to jak! Jest zwyczajnie nieprzyzwoita. Wciąż powtarza ku*wa w różnych tonacjach. Jednak lepiej trzymać się od tego szatana w ptasiej skórze z daleka, bo gdy ktoś zdenerwuje „ptaszynę”, to zamienia się w kolorowy pocisk żyrandol-ziemia. Nawet trenerka personalna wtedy nie pomoże.

Normalnie martwy jak szlag! (s. 192)

Stara zbrodnia nie rdzewieje to zabawna komedia kryminalna, z ironią uderzająca w ludzi po raz pierwszy chwytających za pióro, porywających się na remont budynku i prowadzenie hotelu oraz na mieszkańców polskiej wsi. O ile motyw i sama zbrodnia są interesujące, o tyle dla mnie Pinda jest rewelacyjna. Z niecierpliwością czekam na kolejną powieść z papugą.

 

 

5 komentarzy:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.