Autor: Xavier Aldeoka
Tytuł: Dzieci Nilu. Reporterska podróż przez Afrykę
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Wydawnictwo: Mundus
Liczba stron: 256
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2022
ISBN: 978-83-233-5183-2
Rzadko czytam literaturę faktu, zwłaszcza reportaże. Ostatnio sięgnęłam po reportaż Xaviera Aldekoa Dzieci Nilu. Reporterska podróż przez Afrykę, którą otrzymałam do recenzji ze znanej księgarni internetowej. Przyznam szczerze, że trochę zwiódł mnie tytuł i zdjęcie, kojarzące mi się z targiem wodnym na Nilu w pobliżu Wielkiej Tamy Asuańskiej. Wróciły wspomnienia z rejsu po Nilu.
Nil to nie rzeka. (s. 10)
Xavier Aldekoa wielokrotnie bywał w Afryce. W ciągu kilku ostatnich lat ten kataloński dziennikarz podróżuje wzdłuż rzeki, począwszy od źródeł Nilu Białego i Nilu Błękitnego, aż do ujścia Nilu do Morza Śródziemnego przez: Ugandę, Sudan Południowy, Etiopię, Sudan, Egipt. Lecz Nil to nie tylko najdłuższa rzeka Afryki, kolebka ludzkości, życiodajna arteria, matka żywicielka, niemy świadek wielu wydarzeń historycznych. To przede wszystkim ludzie. Ich poznanie i zrozumienie stało się celem dziennikarza w podróży przez Afrykę.
Dla mnie Nil nie jest rzeką, lecz ludźmi. (s. 17)
Nie jest to optymistyczna relacja z podróży, ale na wskroś autentyczna. Reportaż przesycony jest na wskroś historią i polityką państw położonych nad rzeką, konfliktami, wojnami domowymi, rebeliami, korupcją, ucieczkami, emigracjami, ekstremizmem, fanatyzmem religijnym (jak Osama Bin Laden zrobił karierę), biedą, niedostatkiem, cierpieniem, suszami, głodem, wiarą w magię i duchami współistniejącymi z religią i codziennym życiem. Tylko nieliczne opisy przyrody, piękno zabytków i spotkania z życzliwymi ludźmi pozwalają nieco odetchnąć od bolączek dotykających ludność zamieszkującą w krajach położonych nad Nilem.
Dla Ahmeda Malicka nie istniał inny sposób na życie. (s. 194)
Ciekawili mnie zwykli ludzie z różnych kultur, grup etnicznych, krajów. To ci rozmówcy Xaviera Aldekoi przykuwali moją uwagę. Reportażysta pozwalał im mówić, a sam stawał się słuchaczem. Szanował ich, traktował jak równego sobie, czasem tylko opowiadał ich losy. Codzienne życie, bolączki, marzenia bohaterów reportażu na jakiś czas stały się moimi. Poruszyła mnie historia ambitnej Grace z Ugandy, która bardzo chciała się uczyć. Jej upór i ambicja są godne naśladowania. Podziwiałam odwagę Khalida, który w Chartumie zajmował się bandami bezdomnych dzieci z różnych grup etnicznych. Rozbawił mnie kierowca boda boda (taksówka motocyklowa) i jego sposób na brak paliwa w baku. Zaimponowała mi znajomość pustyni nomady Ahmeda. Tragiczna opowieść Mosesa porwanego ze szkoły przez LRA wstrząsnęła mną, zwłaszcza wątek gnijących nóg.
Przeżyły, bo potrafiły kłamać. (s. 70)
Zabolało, gdy czytałam o NICZYICH. To setki zapomnianych kobiet z obozów dla ludności cywilnej w Sudanie Południowym, pilnowanych przez Błękitne Hełmy w ramach Misji Narodów Zjednoczonych. Jako kobieta czułam ich ból fizyczny, psychiczny, ich bezsilność i niemą prośbę w oczach o pomoc, o reakcję na to, co je spotykało każdego dnia – zbiorowe gwałty, upokorzenia, zabójstwa, obojętność, przymykanie oczu i odwracanie się plecami tych, którzy mieli je chronić. Niewyobrażalne!
Oto, co od niego usłyszałem. (s. 51)
Setki Afrykanów podzieliło się swoją wiedzą z dziennikarzem, poświęciło mu swój czas. Zdobywało informacje o celu podróży i panującej tam sytuacji, gościło w swoich domach. Uderzyła mnie ich szczodrość, otwartość, życzliwość i uśmiech, chęć pomocy. Bohaterami stają się także lokalni dziennikarze, pomagający reportażyście w podróży. I ci niechlubni – żołnierze, policjanci, dżihadyści, rebelianci, dyktatorzy…
W ciągu moich podróży po Afryce ciągle obrywałem się, przewracałem się, oblatywał mnie strach. (s. 108)
Szczery i bolesny reportaż napisany z pokorą i bez osądzania. Ukazując historię państw położonych nad Nilem i ich zagmatwaną politykę pełną korupcji, okrucieństwa, wyzysku i wojen, porusza na wiele sposobów. Zapada w pamięć. Przeraża cierpieniem ludności na przestrzeni lat, a jednocześnie zaprasza do odwiedzenia Czarnego Lądu, kusząc zabytkami, pięknem przyrody, majestatycznym Nilem oraz fascynując codziennym życiem zwykłych ludzi. Dobra literatura faktu, angażująca czytelnika, którą trzeba sobie dawkować ze względu na rozmiar nieszczęść dotykających Afrykanów. Skłania do przemyśleń, przywołuje wspomnienia, choćby głód w Etiopii w 1984 i piosenkę „We are the world”, powstanie Sudanu Południowego i obalenie prezydenta w Egipcie.
Wszyscy jesteśmy dziećmi Nilu. (s. 12)
Zdecydowanie szybciej i z większym zaangażowaniem emocjonalnym czytało mi się rozdział o Egipcie i jego prezydencie Husnim Mubaraku, Wielkiej Tamie Asuańskiej, Nubijczykach, Abu Simbel, wyspie Elefantynie, pływaniu feluką. Zalała mnie fala wspomnień i mogłam swoje wrażenia „zderzyć” z reportażem. Nie powiem, chętnie wróciłabym do kraju faraonów i podziwiała wielką rzekę z całym jej majestatem i niedostatkiem. Bo Afryka mnie kusi już od dawna…
To jeszcze nie koniec. (s. 248)
Dzieci Nilu. Reporterska podróż przez Afrykę to reportaż o ludziach zamieszkujących kraje położone nad największą rzeką Afryki. Ta wielowątkowa opowieść prowadzi czytelnika po Czarnym Lądzie wzdłuż rzeki, ukazując mu kontrasty – dyktatury i pragnienia wolności, życia i śmierci, odwagi i strachu, skrajnej biedy i luksusów, jałowej i żyznej ziemi, zabytków i okrutnej działalność człowieka. Zadaje pytanie, co będzie dalej z Nilem i jego dziećmi, skoro ma powstać kolejna tama, susze są coraz częstsze, a ludzi w Afryce przybywa.
Zobacz inne nowości z kategorii reportaże
Za egzemplarz książki dziękuję księgarni:
Ja ja dawno nie czytałam takiego reportażau. Zapisuję sobie tytuł tej książki.
OdpowiedzUsuń