Strony

wtorek, 18 marca 2014

Być kobietą, być kobietą



Autor: Magdalena Witkiewicz
Tytuł: Szkoła żon
Wydawnictwo: Filia
Seria: Seria z tulipanem
Liczba stron: 253
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-63622-17-6 



Główna bohaterka Julia jest świeżo po rozwodzie.  Nawet bardzo świeżo. Bo dokładnie pięć godzin i dwadzieścia siedem minut. Opija radośnie w klubie wraz z przyjaciółkami powrót do stanu wolnego. Bierze udział w loterii wizytówkowej i ku jej zdziwieniu wygrywa tajemnicze zaproszenie do luksusowego spa o bardzo nietuzinkowej nazwie…  W leśnej głuszy, gdzieś w malowniczych  Mazurach, ona i kilka innych, zwyczajnych, nie znających się kobiet przeżywa przygodę życia. Zostają tam przez 3 tygodnie, a po powrocie nic nie jest już takie, samo jak było. Teraz już nigdy żaden facet ich nie zostawi... To świetnie napisana, lekko erotyczna i feministyczna opowieść o współczesnych kobietach, matkach, żonach i kochankach.

Po przeczytaniu kilku recenzji powieści Magdaleny Witkiewicz Szkoła żon i ja postanowiłam po nią sięgnąć. I się nie zawiodłam. Ta lekka powieść obyczajowa z dawką bezpruderyjnego erotyzmu odkrywa przed nami, kobietami, pewne prawdy oczywiste, odkrywa nas same.
Akcja powieści przenosi nas do bardzo luksusowego SPA na Mazurach (oj, jestem bardzo ciekawa, gdzie konkretnie!). W leśnej głuszy, niedaleko jeziora kobiety w różnym wieku (Michalina 19 lat, Julia 30, Jadwiga 50) i z różnych powodów znalazły się w specyficznej szkole żon. Wiek nie ma znaczenia, liczy się odkrycie własnej kobiecości, pozwolenie dojścia do głosu własnemu JA. Tu przez 3 tygodnie bohaterki zaprzyjaźniają się, ale przede wszystkim przeżywają przygodę życia i przechodzą totalną metamorfozę. Bo ta szkoła z każdej kobiety wydobywa to, co ma ona najpiękniejszego.

Oprócz zabiegów kosmetycznych, fitnessu, relaksu kursantki dostają lekcję życia. Kobiety uczą się pewności siebie, poczucia własnej wartości, zdrowego egoizmu oraz udanego seksu. Bo każda z nich jest piękna i wartościowa i zasługuje na wszystko, także na udane życie erotyczne. Po zakończeniu kursu żadna z nich nie jest już szarą myszką, bowiem ich życie zrobiło zwrot o 180 stopni. I co najważniejsze – żaden facet już ich nie zostawi. Tu też osoby otyłe (bohaterka Marta) przechodzą terapię szokową i biorą się za siebie. Szkoda tylko, że ten wątek jest tylko zarysowany, aż się prosi o rozbudowanie go.
Jak to zwykle w szkole bywa każda nauka wymaga spojrzenia w głąb siebie i odkrycia, w jaki sposób walczyć ze swoimi słabościami i jak uwypuklić zalety[1]. Kobiety są tu po to, by każda oswoiła się ze swoim ciałem. By każda pokochała siebie. Bo siebie trzeba kochać. To jest klucz do wszystkiego[2]. Trzeba zrobić coś dla siebie, by poczuć się lepiej. Bowiem wszystko jest w naszych, kobiecych rękach – nikt za nas niczego nie załatwi, to my musimy małymi kroczkami dojść do celu, a los, jak to często bywa, pomaga w spełnianiu dobrych uczynków[3]. Każda z nas powinna się pomartwić trochę o siebie, a nie tylko o innych – dzieci, męża, rodziców, przyjaciół. Zdrowy egoizm w codziennym życiu jest jak najbardziej pożądany. Nauczmy się asertywności, pomyślmy o swoim JA. Przestańmy uciekać i stawmy czoła problemom. Weźmy byka za rogi i walczmy o… nas same! Także w sypialni.
Odnośnie sfery erotycznej czytelniczka otrzymuje kolejną radę: Radość z seksu trzeba odkrywać dla siebie – mówiła Joanna, trenerka. – A nie po to, żeby zadowalać faceta albo żeby mu się przypodobać. Dziewczyny tylko wtedy to działa – pomachała wibratorem – tylko wtedy sprawia przyjemność[4]. W seksie również trzeba kierować się zdrowym egoizmem. Seks jest czymś pięknym i daje dużo frajdy. W Szkole żon sceny erotyczne są odważne, bezpruderyjne, ale napisane ze smakiem, językiem barwnym i plastycznym, że oczami wyobraźni podglądamy bohaterki, zwłaszcza rozwódkę Julkę. Szybsze bicie serca, przyspieszony oddech, wypieki na twarzy jak najbardziej mogą towarzyszyć w trakcie czytania.
Szkoła żon to powieść obyczajowa z dużą dawką erotyki, to lektura obowiązkowa dla każdej kobiety, by zacząć wewnętrzną i zewnętrzną metamorfozę. Szkoda tylko, iż taka szkoła istnieje tylko na kartkach powieści. Naprawdę szkoda … Nam, Polkom, przydałoby się otworzyć oczy na kobiecość i dodać nam pewności siebie, dość zazdroszczenia innym paniom i dołowania się kompleksami! Pamiętajcie, nie ma brzydkich kobiet! To teraz do łazienki i zrobić sobie domowe SPA :)

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2013/10/wyzwanie-polacy-nie-gesi-edycja-druga.htmlhttp://sylwuch.blogspot.com/p/grunt-to-okadka.htmlhttp://mkczytuje.blogspot.com/p/wyzwanie-biblioteczne.html




[1] M. Witkiewicz, Szkoła żon, Poznań 2013, s. 62.
[2] Ibidem, s. 94-95.
[3] Ibidem, s. 88.
[4] Ibidem, s. 165.

7 komentarzy:

  1. Tak, zdrowy egoizm nas podbudowuje i jest czasami potrzebny. Żeby tylko z nim nie przeholować :) To lecę robić SPA :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę książkę i nawet mi się podobała, czego niestety nie mogę powiedzieć o kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. tak to fakt, a wiesz że ostatnio jakiś program w telewizji leciał i mówili że jeśli chodzi o zabiegi i operacje plastyczne to jesteśmy na I miejscu w Europie - dla mnie szok...kobiety zamiast zadbać o siebie i zdobyć trochę pewności - choćby zdrową i zbilansowaną dietą - bo ona nie leczy tylko ciała, ale i duszę - choćby sam magnez to jego brak odpowiada za stres - a zestresowane kobiety nigdy nie są piękne...fajna pozycja;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wiedziałam. To Polki stać na takie drogie operacje? W świecie w tym przodują Wenezuelki jak dobrze kojarzę - nawet 2-3 lata temu wygrała ich reprezentantka wybory miss świata, a potem się wydało,że była po operacjach plastycznych. My, Polki, wciąż nie jesteśmy dowartościowane...

      Usuń
  4. Ta "szkoła" znając panią Magdę pewnie kiedyś powstanie. I wtedy módlcie się panowie ;)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.