Strony

czwartek, 12 maja 2016

Dostawać baty



Autor: Jerzy Niemczuk
Tytuł: Bat na koty
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 442
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7554-310-0 




Każdy człowiek jest tyle wart, co ma w głowie. (s. 346)
Mieszkam na Mazurach i jestem ich miłośniczką (w wersji bez komarów i kleszczy), dlatego z wielką przyjemnością sięgnęłam po powieść Jerzego Niemczuka o dość tajemniczym i intrygującym tytule Bat na koty. Sięgnęłam, a Mazury znów mnie oczarowały i przykuły do kart powieści. Ech, ile w tej książce prawdy życiowej! Ile prawdziwego życia! Ale po kolei…
Główna bohaterka to młoda kobieta Joanna, przez "tubylców" zwana Jaśką. Jej życie to pasmo nieszczęść. Skończyła zawodówkę, wyszła za mąż, urodziła dziecko – standard. Standardem w pewnym sensie jest fakt, że mąż ją bił, a po rozwodzie uciekł, zostawiając za sobą gorycz i długi. Asia boryka się z życiem, od którego dostaje baty jeden po drugim. Byli teściowie przygarnęli ją tylko ze względu na 3-letną wnuczkę Maję i dali starą chałupę do zamieszkania. Nie lubią jej i oskarżają o rozbicie małżeństwa, na każdym kroku podcinają jej skrzydła.
Aśka nie ma pracy, pieniędzy, życzliwych ludzi wokół siebie ani nadziei na lepsze jutro. Pozbawiona jest wiary w siebie, inni w nią także nie wierzą poza cioteczną babką Faryną, a życie w niewielkiej, biednej wsi Małe nie daje perspektyw na znalezienie pracy i poprawienie jakości codziennej, trudnej egzystencji. Limit nieszczęść został wyczerpany, a w takiej sytuacji może się zdarzyć tylko coś dobrego…
Pewnego dnia przed jej domem staje pomalowane auto. Po kilku latach znów w życiu Asi pojawia się Iza, jej kamratka z dzieciństwa, najlepsza przyjaciółka, właścicielka małego biznesu kosmetycznego. Kobiety się sobie zwierzają, opowiadają, aż w pewnym momencie Iza zobaczyła bardzo zniszczone dłonie przyjaciółki.
Dla mnie ręka to podstawa. Jak kobieta chce w życiu do czegoś dojść, to pazur ma mieć zrobiony. (…) Aśka. Mówi się, że na ręce patrzą. Szczególnie, jak do pracy przyjmują. (s. 42-43)

I od tych rąk i paznokci pomalowanych krwistoczerwonym lakierem wszystko tak naprawdę się zaczęło.
Jej marzenia były skromne, rozsądne, nieco używane, lecz w dobrym stanie, w sam raz dla kogoś takiego jak ona. Jedno się spełniło. Miała pracę. (s. 257)
Życie Asi z każdym dniem się zmienia. Nie zawsze na lepsze, o nie. Stopniowo zmienia się i ona sama, jej charakter i zapatrywanie na świat. Bohaterka początkowo mnie strasznie drażniła i irytowała swoją bierną postawą, godzeniem się na wszystko łącznie z poniżaniem, zbieraniem ciosów na głowie rozdawanych przez mieszkańców wsi Małe. Jednak z czasem rosła w moich oczach, aż w końcu wzbudziła mój podziw i uznanie. Wiele razy musiała podejmować trudne decyzje, lecz w pewnym momencie pomógł jej emerytowany nauczyciel, u którego sprzątała, mówiąc:
Strach przed decyzją jest gorszy od złej decyzji. (s. 416)
W powieści poznajemy paletę bohaterów od wiejskich cwaniaczków i nierobów, przez staruszka erudytę, restauratorkę, tajemniczego letnika Rafała i nowobogackich, po szemranych przedsiębiorców i przemytników. Tak, bliskość granicy z Obwodem Kaliningradzkim to okazja do przemytu papierosów bez akcyzy, więc ten wątek autor zgrabnie wplótł w akcję.
Idyllę wsi burzą choćby animozje sąsiedzkie, plotki, nagadywanie, czyli ludzie. To oni, mieszkańcy wsi posługujący się gwarą i ich mentalność wiejsko-popegeerowska Polski B, najbardziej mnie zafascynowali.
Tu na Mazurach są dwie kwestie, których się nie dało rozwiązać. Nie ma pracy dla ludzi, a jak jest, to nie ma ludzi do pracy. (s. 192)
Innych obmawiać to pierwsi, wyklinać im i złorzeczyć, wyzywać od najgorszych, kierować się w życiu dziwnymi zasadami. Tutejko w tym przoduje, a dorównuje mu Stefan Działyga, który nienawidzi własnej synowej i wszystko zapisuje w zeszycie. Do tego dulszczyzna pełną gębą. Hanka Działyga w trakcie kłótni rodzinnej zwraca uwagę mężowi:
Swoje sprawy w rodzinie trzeba cicho, przy zamkniętych drzwiach załatwiać, a nie 
wniebogłosy. (s. 54)
Język powieści to prawdziwa mieszanka. Oprócz języka ogólnopolskiego czytelnik zasmakuje w gwarze wiejskiej, niektóre zwroty mieszkańców mogą go bawić. Ale prawdziwy rarytas językowy to gwara mazurska!
Aleś się objuszyła. Plazyr jak po wypadku masz! (s. 97)
Faryna, ponad 80-letnia rodowita Mazurka (ani Polka, ani Niemka, ani obecna mieszkanka Mazur), nie wyjechała do Niemiec. To ona uważa, że niedobrze jest zaniedbywać gwarę, dlatego uczy Maję.
To choinka, a po naszemu jeglija. A dalej takie małe rośnie. To nie jej córeczka, tylko kadyk. Na niego mówią jałowiec teraz. A za lasem ziezioro nasze. W nim scubły maranki i bleje pływają. (s. 133)
W pierwszej połowie powieści dominuje wieś z cała swoją otoczką. Piękno mazurskiej ziemi i jej gwary splata się z negatywnym obrazem tych terenów – z bezrobociem, biedą, mentalnością popegeerowską i animozjami między sąsiadami. W drugiej części stopniowo na pierwszy plan wysuwa się wątek kryminalno-sensacyjny, czyli przemyt papierosów z Rosji, mafijne porachunki, a w tym wszystkim policja i tajny agent. To wszystko gwarantuje, że trudno się oderwać od książki, gdyż czytelnik czuje niedosyt i ciągle chce wiedzieć, co będzie dalej, mimo że akcja ma nieco wolne tempo.
Tylko zakończenie z lekka mnie rozczarowało. Nieśmiały wątek romantyczny i kilka innych zostało niedokończonych, więc liczę po cichu, że może będzie kontynuacja. A dowiem się tego dziś po południu, bowiem moja biblioteka organizuje spotkanie autorskie z panem Jerzym Niemczukiem, a ja się na nie wybieram.
Was zachęcam do lektury powieści, szczególnie miłośników serialu „Ranczo”, którego pan Niemczuk jest współscenarzystą. Ludzkie dramaty, walka z rezygnacją i bezradnością z nutką nadziei na lepsze jutro, wyciągnięcie pomocnej dłoni, dobro okazane drugiemu człowiekowi w potrzebie, życzliwi ludzie wokół, mądrość życiowa, a w tle piękne mazurskie krajobrazy – to wszystko znajdziecie w powieści Bat na koty. Nic tylko czytać. I aż się prosi o ekranizację powieści. I jak się okazuje wielkie rzeczy zaczynają się od tych małych, choćby od pomalowania paznokci na czerwony kolor.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

21 komentarzy:

  1. Chyba powinnam iść do okulisty, bo przeczytałam but na koty :D
    Myślę, że książka mogłaby mi się spodobać, a mazury bardzo chcę zwiedzić, ale komary mnie skutecznie odstraszają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot w butach był, więc Ci oko psikusa zrobiło :)
      Na razie mało komarów. Mazury czekają!

      Usuń
  2. "Każdy człowiek jest tyle wart, co ma w głowie." - święte słowa i jakże często pomijane w dzisiejszych czasach, kiedy na co dzień rządzi pieniądz. Przykre to. A książkę z chęcią przeczytam, skoro polecasz miłośnikom "Rancza" - a ja takim właśnie miłośnikiem jestem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się stałam miłośnikiem pana Jerzego Niemczuka po dzisiejszym spotkaniu autorskim :)

      Usuń
  3. Bardzo mnie intryguje ta gwara mazurska, bo mało ją znam. A muszę się przyznać, że odrobinę mnie fascynują gwary polskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też fascynuje, a w książce jest kilkanaście słów, kilka zdań. Mało, ale bakcyl został połknięty. Wiem też, że dziś był konkurs gwary mazurskiej w moim mieście powiatowym.

      Usuń
  4. Nigdy nie byłam na Mazurach... Może warto zacząć od książki? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten poczet bohaterów, o których piszesz mnie zaintrygował. Lubię takie różnorodne kreacje postaci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo zachęcająca opinia :)

    U mnie konkurs - książka pod moim patronatem - zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A widziałam, i jest banerek u mnie w zakładce :)

      Usuń
  7. Kolejny raz mazurska powieść! Już chyba pisałam, ale powtórzę, że także jestem z Mazur więc ten klimat bardzo mi odpowiada. Z chęcią przeczytam :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, pamiętam Pisz :) Ty powinnaś doskonale zrozumieć tę powieść, w końcu pochodzisz z Mazur :)

      Usuń
  8. Nigdy nie byłam na Mazurach, bo mieszkam na drugim końcu Polski i jakoś nigdy nie było mi po drodze :) Muszę to nadrobić, jak nie wycieczką w To miejsce to chociaż ciekawą książką o Tym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomniałam o tej książce, a kiedyś bardzo chciałam ją przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Marta, w tekście piosenki którą zgłosiłaś do tego tytułu nie znalazłam 2 kolejnych wymaganych wyrazów z tytułu książki... może jeszcze poszukasz? :) Bo na chwilę obecną nie mogę zaliczyć...

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.