Strony

poniedziałek, 22 maja 2017

Choroba o nazwie Robert



Autor: Danka Brown
Tytuł: Historia pewnego związku
Wydawnictwo: Prozami
Seria: Miłość, namiętność, pożądanie
Tom: 1
Liczba stron: 304
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-932841-8-4

Uroda to nie wszystko. Rzadko kiedy pięknej buzi towarzyszy piękna dusza. (s. 288)
Znajome zachwycały się serią książek Miłość, namiętność i pożądanie Danki Brown. Postanowiłam i ja sięgnąć po sagę rodzinną, po pierwszy tom Historia pewnego związku.
Chronologicznie patrząc na czas wydarzeń, który jest splotem wydarzeń teraźniejszych i wspomnień sprzed lat, trzeba je uporządkować. Wszystko zaczęło się w czasach, gdy komunizm odchodził do lamusa, a demokracja raczkowała. Wspomnienia ze szkoły głównych bohaterów to lata 1989-2000. Bieżące wydarzenia to rok 2015. I ich dwoje na pierwszym planie, a dokoła nich różni znajomi. Wszystko się zaczęło, kiedy w sklepach półki świeciły pustkami, a w kawiarniach podawano głównie winiak klubowy, nawet jako koniak.
Mogłabyś też trochę się wymalować. Kobieta musi czasem poprawić Pana Boga. (s. 21)
Ona to szara myszka, brzydkie kaczątko. Niezauważalna dla mężczyzn, szczególnie tych bardzo przystojnych, pewnych siebie, z zasobnym portfelem. Skromna, niedoświadczona, ale bardzo inteligentna i zaradna. Pracowała w urzędzie skarbowym. Zakochała się w nim bez pamięci w kultowym krakowskim klubie studenckim Pod Jaszczurami.
On to syn bogatych, usytuowanych rodziców. Obiekt pożądania większości kobiet. Łaskawie pozwalał się wielbić dziewczynom i kobietom. Zmieniał je jak rękawiczki. Co wieczór inna… Bawiła go rola nauczyciela seksu, więc korzystał z życia, choć miał świadomość, że jest bydlakiem. Ale przy tym jego inteligencja była wysoka, a wraz z nią ambitne plany zawodowe. Lekarz. Neurochirurg.
Dobry kochanek to taki, który dba o to, żeby partnerce również było dobrze. (s. 72)
Połączył ich namiętny seks, nieformalny układ bez zobowiązań. Ale miłość nie potrzebuje układów. Przychodzi sama. Często nie w porę. Tak było i tym razem. Wszystko skończyło się pewnego dnia po 3 miesiącach znajomości, gdy on wyjechał za granicę.
Wyleczyłam się z choroby o nazwie Robert. (s. 46)
Tak twierdzi Renata po kilkunastu latach przy okazji ponownego i nieplanowanego spotkania, teraz samotna matka szykująca się do ślubu. Lecz Robert jest uparty. Wrócił do Polski jako wdowiec, by się wyciszyć po dramatycznych wydarzeniach, a tymczasem zobaczył Renatę w nowej odsłonie. Ma zamiar postarać się, by Renata znów zachorowała. No a jak nie, to jest przecież seks bez miłości…
Dzisiejszy ranek uświadomił mi, że jesteś bardzo niebezpiecznym człowiekiem. Przynosisz kobiecie tylko cierpienie. Jesteś toksyną, której trzeba się wystrzegać. (s. 155)
Tych dwoje i kocha się, i nienawidzi. A wszystko przez olbrzymie pożądanie i fantastyczny seks, a trzeba pamiętać, że to nauczyciel i jego uczennica, bardzo pilna i pojętna uczennica. Sęk w tym, że nie samym seksem człowiek żyje, dlatego ci dwoje wsiedli na rollercoaster i jadą z prędkością światła, wyznaczając ciekawą sinusoidę, przypominającą wykres z sejsmografu. A wszystko to na oczach znajomych ze szkoły, przyjaciół, narzeczonego Renaty i jej dziecka.
Pamiętaj, Mała, dorośli ludzie nie używają słów „nigdy” i „zawsze”. (s. 46)
Co mnie zdziwiło? To, że opisy scen erotycznych były… krótkie i takie trochę po macoszemu. Spodziewałam się płomiennego erotyku, a dostałam raczej płomienny romans z dużą dawką wspomnień, gdyż burz uczuciowych między tym dwojgiem, a nawet innymi mężczyznami z życia Renaty, było wiele. Kołowrotek uczuciowy.
Lepiej być próżną i pożądaną niż brzydką i tylko lubianą. (s. 143)
W swej książce autorka porusza kwestię urody kobiet. Przez wieki tak było i raczej tak będzie, że zdecydowana większość mężczyzn w pierwszej kolejności zwraca uwagę na wygląd kobiety – walory kobiecości, strój, makijaż, ogólne wrażenie. I wielu na tym się zatrzymuje, szczególnie gdy traktuje kobietę jako atrakcyjny dodatek lub jako kochankę. W tej powieści ukazana została metamorfoza Renaty – brzydkie kaczątko zamieniło się w pięknego łabędzia. Sama bohaterka dochodzi do wniosku, że podobanie się to przyjemne uczucie. Nawet przypomniała sobie słowa nauczycielki z liceum i przyznała jej rację:
„Kobieta może być pusta, głupia, bezmyślna, tylko nie brzydka. Nazwać kobietę brzydką to dla niej największa obelga”. (s. 143)
Z kolei seks… i dylemat: lepszy zmysłowy i namiętny kochanek, który nie jest dobrym partnerem choćby ze względu na brak odpowiedzialności, a z drugiej strony standardowy i krótki seks, ale za to z człowiekiem godnym zaufania, zaradnym, pewnym, na którego można zawsze liczyć. Jak to Robert podsumował kwestię seksu u mężczyzn:
Dorosły mężczyzna musi spać z kobietą, bo jego ciało tego potrzebuje. […] Najlepszy seks jest jednak z osobą, którą się kocha. […] Nie warto iść z byle kim do łóżka, lepiej robić to z kimś, na kim ci zależy. (s. 145)
Ale mnie najbardziej ujęły wspomnienia bohaterów dotyczące rzeczywistości końca XX wieku. Chyba sentyment się we mnie odzywał, szczególnie gdy czytałam o szkole. Powiedzmy, że to był wspomnień czar.
Historia pewnego związku to powieść dobra do poduszki, gdyż nie wymaga wnikania w jej meandry. Jednak znajduje się w niej kilka prawd życiowych, na które warto zwrócić uwagę. A i powspominać miło. Najbardziej jednak będą usatysfakcjonowane miłośniczki płomiennych romansów.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

12 komentarzy:

  1. Najlepsze są romanse do poduszki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na romans muszę mieć odpowiedni nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twórczość tej autorki. Pisze szalenie emocjonalnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chciałabym ją przeczytać,jak najbardziej w moim guście.Ten pierwszy cytat o urodzie i pięknie duszy jest niezwykle prawdziwy,miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przygotuj się na kilkutomową serię.
      Dziękuję!

      Usuń
  5. Uwielbiam książki tej autorki. W najnowszej pojawi się na okładce moja rekomendacja - nieskromnie się chwaląc :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dość głośno było jakiś czas temu na temat tej książki. Jeszcze nie zabrałam się za jej poszukiwanie w bibliotece, pewnie jeszcze jej tam nie ma... Ale na pewno pomyślę za jakiś czas, poszukam i przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.