Strony

wtorek, 30 maja 2017

Życie usłane różami



Autor: Renata Kosin
Tytuł: Kołysanka dla Rosalie
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Tajemnice Luizy Bein
Tom: 2
Liczba stron: 464
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-10-12814-0

 
W ścianach pałacu prócz smutku mieszkał też strach. (s. 105)
Kto uczestniczył w odkrywaniu Tajemnicy Luizy Bein, ten powinien sięgnąć po drugi tom tej serii Renaty Kosin – Kołysanka dla Rosalie.
Od poprzednich wydarzeń minęło 7 lat. Klara od dawna żyje w biegu. Przemęczenie, niewyspanie, niedojadanie, problemy w redakcji, kłótnie z Kubą (chce powiększenia rodziny, a ona nie), przygotowanie zamku na przybycie gości, zamartwianie się o przyszłość dają jej w kość. W dodatku ciągle w różnych miejscach znajduje symbole Bractwa Różokrzyżowców. A jakby tego było mało, okazuje się, iż ktoś chce ją przestraszyć, wyrządzić krzywdę. Mają miejsce różne dziwne zdarzenia, jak podrzucenie zwłok psa czy zgniłych róż do sypialni.
Zdała sobie sprawę, że ktoś znów chciał wyrządzić jej krzywdę. (s. 208)
Wartemborski pałac należy do Klary i Jakuba. Remont jest na ukończeniu. W pałacu powstał pensjonat „Pałac stu róż”, który właśnie otwiera swe podwoje dla pierwszych gości, szukających wypoczynku na Warmii i zainteresowanych historią. A są to: dwaj tajemniczy wędkarze, niemieckie małżeństwo Rita i Felix Schmidt, profesor Dębski interesujący się historią II wojny światowej, emerytowany architekt Christian von Egloff, państwo Pastewni, czyli wścibska pani Róża z mężem pantoflarzem, samotna dziewczyna. Ze Szwajcarii przyjeżdża Alex z Sarą i dziećmi Rosalią i Albertem oraz Sarą. Rodzina jest w komplecie.
Dzieci zostały powierzone miejscowej opiekunce – Lisce. To ona uczy 7-letnią Rosalię wiersza napisanego przez mistyka i różokrzyżowca, opowiada jej w bardziej przystępny i zrozumiały sposób bajki pochodzące z Alchemicznych zaślubin – najważniejszego manifestu Bractwa Różokrzyżowców. To ona śpiewa kołysankę Brahmsa, znaną także Alexowi. To ona przekonuje ojca dzieci, że pies Figa jest dobry i posłuszny.
Wystarczy uważnie popatrzeć [w oczy psa], żeby zyskać pewność. Podobnie jest z ludźmi. Nie należy ich słuchać, tylko dobrze im się przyjrzeć, żeby wiedzieć, jacy są naprawdę. W środku. (s. 91)

Czas płynie miło, sielanka trwa, dopóki Rosalia i Liska nie znikają z pałacowej kuchni. Wygląda na to, że ktoś je porwał, a porywacz może być jednym z gości... I jeszcze ta stara pozytywka… Klara prowadzi własne śledztwo. Pomaga jej Kuba. To on przeszukując pałac, znajduje stare zapiski, z których wynika, iż ich pensjonat kiedyś był siedzibą spotkań Bractwa Różokrzyżowców.
Paleta gości jest barwna, rzekłabym – dziwna. Wydaje się, iż mają jakąś wspólną tajemnicę, mają jakiś ukryty cel do zrealizowania, że szukają tego samego, ale na własną rękę. Podejrzani są wszyscy. Szczególnie w oczy rzucają się roszczeniowi państwo Pastewni. Klara się generalnie nie zmieniła, choć działania Kuby wzbudzają w niej burzę emocji. Za to Alex jest cieniem samego siebie! Gdzieś zaginął, schował się, rzadko go widać. Zniknęła jego córka, a on nie robi nic! 7 lat wcześniej był to mężczyzna pełen energii i zapału do rozwiązywania tajemnic rodziny.
„Po co nam kablówka, skoro mamy Kazię”. (s. 63)
To słowa Kuby, w dodatku słuszne, bowiem kucharka Kazia wiedziała wszystko o wszystkich, choć nie była plotkarą. Była uważną obserwatorką życia i ludzi, jej wiedza o dawnym Olsztynie (kortowski szpital dla umysłowo chorych) i znajomość ludowych mądrości zaskakiwały wszystkich. Swoją wiedzę wykorzystywała tylko w słusznych celach. Często pomagała innym, ale czasem wbrew woli i przyzwoleniu zainteresowanych.
A tu jedno i drugie samotne jak palec. Może trzeba jak w tej reklamie z krową popchnąć ich ku sobie, żeby się coś zadziało. (s. 110)
Dosadny język, bezceremonialność, błyskotliwe riposty, spontaniczne złote myśli rozbrajały mnie na każdym kroku. Bohaterów powieści też, na przykład Klarę:
A jak tak dalej nic nie będzie jadła, to ją w końcu nie wiatr, ale i czyjeś pierdnięcie przewróci, za przeproszeniem. (s. 33)
Pani Kazia skradła moje serce! A była jednym z wielu bohaterów, w których można się momentami zagubić. Na szczęście na końcu książki znajduje się „Indeks bohaterów”. Zabrakło mi drzewa genealogicznego.
Trochę inaczej z samą akcją. Czuć napięcie i jakąś grozę w powietrzu, tajemnice się mnożą, kilka zwrotów akcji zaskakuje, ale niektóre wydawały mi się zbyt nieprawdopodobne. Dużo się dzieje, czasami odnosiłam wrażenie, że za dużo, stąd momentami pojawiał się chaos. Mnogość zagadkowych wątków i szczegółów rozprasza czytelnika. Informacje o kołysance Brahmsa, mistycyzmie, masonerii, rytuałach, symbolach i pentagramach wolnomularzy, Bractwie Różokrzyżowców są rzetelne i bardzo rozbudowane, według mnie za bardzo, choć były ciekawe i umiejętnie wplecione w fabułę. Widać, że autorka solidnie się przygotowała od strony merytorycznej. Akcja przypomina sinusoidę – sensacja miesza się ze statycznymi opisami, a przez to czytelnik doświadcza różnych emocji. Uczestniczy w życiu Klary, gości pensjonatu i nie tylko… Zgłębia historię pałacu i okolic Barczewa, ale nie odkrywa wszystkich sekretów.
Kołysanka dla Rosalie to sensacja połączona z obyczajówką, w której mnogość wątków i różnorodnych informacji zmusza czytelnika do uważnego śledzenia akcji, by rozwiązać tajemnice przeszłości.
Misterium Róż nie pozwoli zapomnieć. Jest esencją miłości, która nigdy się nie kończy. (s. 440)

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

2 komentarze:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.