Strony

czwartek, 7 września 2017

Uporządkować sprawy przodków



Autor: Renata Kosin
Tytuł: Sekret zegarmistrza
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-4099-5




Odkrywanie kart historii może być doprawdy ogromnie zajmujące, zwłaszcza gdy dotyczy własnej rodziny. (s. 320)
To prawda, dlatego podpisuję się pod tymi słowami Renaty Kosin zamieszczonymi w jej powieści Sekret zegarmistrza.
W tym miejscu przez blisko sto pięćdziesiąt lat rodzili się i umierali kolejni członkowie rodu Śmiałowskich, a potem i Kudelów. (s. 22)
Malowniczy murowany dworek w Bujanach na Podlasiu należy obecnie do Leny Gajko. Odziedziczyła go ona po swej zmarłej babci Stefanii Kudeli z domu Śmiałowskiej, a ta z kolei po swym dziadku Joachimie Śmiałowskim. Dworek niejedno już widział, ale jeszcze więcej zobaczy, a raczej odkryje swe zakamarki przed gospodynią i pokaże jej, jakie skarby ukrywa…
Pytanie o tajemnicę z przeszłości powracało za każdym razem, gdy otwierała stare blaszane pudełko. (s. 15)
Rytm życia w tym dworku wyznaczały zegary, mnóstwo zegarów. Dziadek Ignacy Kudela był zegarmistrzem. Pozostał po nim warsztat zegarmistrzowski i pudełko. Pudełko z wypukłym napisem Pralines au Chocolat, w którym znajdowały się zegarki nigdy nieodebrane z naprawy. Szczególnie jeden przyciągał wzrok – mały złoty zegarek z bransoletką. Jego wyjątkowość polegała na tym, że nie miał przyczepionej kartki z nazwiskiem właściciela, tylko na odwrocie inicjały: JB. W dodatku dziadek za życia powtarzał, iż lepiej by było, gdyby nikt po niego nigdy się nie zgłosił, co Lenę zawsze intrygowało. Wprawdzie kobieta nie została zegarmistrzem, ale wykorzystywała mechanizmy starych i nowych zegarków do stworzenia niezwykłej biżuterii.
Tak naprawdę jestem bardzo ciekawa przeszłości tego domu. (s. 96)
A że dom ma swoje lata, to nic dziwnego, że czasem w nim się coś zepsuje. I potrzebny jest generalny remont. W tym domu stare sprzęty domowe mają swoją duszę, zepsute się naprawia i zostawia. Duchy przodków obecne są w całym domu. Nic dziwnego zatem, iż w trakcie rozbiórki pieca robotnicy znaleźli brudną i poczerniałą szmatę, stare gazety i zmurszałą książkę. Wkrótce okazuje się, że to nadpalony dziennik z 1885 roku, którego prawdopodobnie właścicielką była Emilie de Fleury. Lena kontaktuje się z Aurelią Chatier z Vallauris, dla której sprzedaje swoją biżuterię, a którą poznała dzięki swojemu blogowi „Sekret zegarmistrza”. Zaczyna się zastanawiać, co łączy jej rodzinę z właścicielką butiku na południu Francji…
Czasem lepiej nie wiedzieć, powtarzała Stefania, a Lena buntowała się wówczas, bo uważała, że wszystko jest lepsze od niewiedzy. (s. 160)

W pewnym momencie odkrywania tajemnic swych przodków Lena uważa siebie za kompletną ignorantkę, bezmyślną idiotkę. Na szczęście jej głód wiedzy o historii domu i jego mieszkańcach, szukanie odpowiedzi na nurtujące ją pytania sprawia, że kobieta wraz z córką Ksenią jedzie na wakacje do Prowansji. Obie panie nie zdają sobie sprawy, iż jest ktoś, komu bardzo zależy na tym, aby rodzinne tajemnice nadal nimi pozostały, by nigdy nie ujrzały światła dziennego… Nic dziwnego, że matce i córce grozi prawdziwe niebezpieczeństwo.  
Raduj się miłością, chłoń ją, syć się nią, upajaj i rozkoszuj. (s. 211)
Lektura dziennika dostarcza Lenie wielu emocji, a jeszcze więcej przysparza pytań. Na niektóre z nich potrafi w dużej mierze odpowiedzieć sąsiadka Nadia. Ona też ma podobny problem – szuka swych przodków skrywających tajemnice. Sąsiadka Wądołowa, zielarka, mówi różne rzeczy, dziwnie się przy tym zachowuje, a przy tym wzbudza większą uwagę czytelnika. Uczuciowy kołowrotek przeżywa Ksenia. Kolejne wydarzenia sprawiają, iż jej uczucia zmieniają się jak w kalejdoskopie, a to za sprawą dwóch mężczyzn – Patryka i Xaviera. Emocji dostarcza cioteczna babcia Honorata Derehajło, która pojawia się w domu Leny i zaczyna się w nim panoszyć, a wszystko przez porywczego Szczepana, u którego mieszkała. Ludzkie mieszanki wybuchowe! Charakterne! Dążące do swego celu. I wielu przodków…
Pewnie wystarczyło tylko trochę się rozejrzeć, skoro nawet nie szukając, znalazła tak wiele. (s. 319)
W Sekrecie zegarmistrza akcja ma zmienne tempo. Sielskość dworku przerywana jest różnymi, zaskakującymi zdarzeniami. Duchy przodków odkrywają swe sekrety niechętnie, a przy tym nie chcą odejść. A to najlepszy czas na to, by odeszły, a prawda została poznana przez Lenę i jej rodzinę. Stąd też wielowymiarowa akcja odnajdywania przodków i poznawania prawdy o nich, nieco skomplikowana i prowadząca z Podlasia do Prowansji, pełna opisów i wspomnień oraz wpisów do dziennika. A wszystko łączy ten sam motyw – czas. Czas odmierzany tykaniem zegarków. Czytanie ułatwia jest drzewo rodziny Śmiałowskich zamieszczone na końcu książki.
Są w życiu człowieka sprawy, często te najważniejsze, na które nigdy nie ma właściwego czasu, choć jednocześnie jest na nie zwykle czas najwyższy. (s. 105)
Powieść ta powstała między innymi dzięki kilku „zapalnikom”, o których autorka wspomina na końcu i które to zostały sfotografowane. Radzę zacząć czytać od końca, aby w trakcie lektury delektować się znalezionymi „zapalnikami” i ich roli w powieści, aby móc do nich wrócić i spojrzeć na ich zdjęcia.
Prawda to pojęcie względne. Wiele zależy od tego, w ile człowiek jest gotów uwierzyć. (s. 87)
Sekret zegarmistrza to letni czas z remontem na głowie, przyjmowaniem gości, pięknem otaczającym stary dworek, wielkimi uczuciami, wycieczką do Francji i tajemnicami przodków Śmiałowskich. Ale to nie koniec poszukiwań, bowiem dziadek Ignacy Kudela ponoć tatarskie porozumienie miał zapisane w genach…

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

4 komentarze:

  1. Ta wielowymiarowość, o której piszesz, mnie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z zaciekawieniem przeczytałam twój wpis :) Muszę częściej odwiedzać ten blog.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.