Tytuł:
Sekret zegarmistrza
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-4099-5
Odkrywanie kart
historii może być doprawdy ogromnie zajmujące, zwłaszcza gdy dotyczy własnej
rodziny. (s. 320)
To
prawda, dlatego podpisuję się pod tymi słowami Renaty Kosin zamieszczonymi w
jej powieści Sekret zegarmistrza.
W tym miejscu
przez blisko sto pięćdziesiąt lat rodzili się i umierali kolejni członkowie
rodu Śmiałowskich, a potem i Kudelów. (s. 22)
Malowniczy
murowany dworek w Bujanach na Podlasiu należy obecnie do Leny Gajko.
Odziedziczyła go ona po swej zmarłej babci Stefanii Kudeli z domu Śmiałowskiej,
a ta z kolei po swym dziadku Joachimie Śmiałowskim. Dworek niejedno już
widział, ale jeszcze więcej zobaczy, a raczej odkryje swe zakamarki przed
gospodynią i pokaże jej, jakie skarby ukrywa…
Pytanie o
tajemnicę z przeszłości powracało za każdym razem, gdy otwierała stare blaszane
pudełko. (s. 15)
Rytm
życia w tym dworku wyznaczały zegary, mnóstwo zegarów. Dziadek Ignacy Kudela
był zegarmistrzem. Pozostał po nim warsztat zegarmistrzowski i pudełko. Pudełko
z wypukłym napisem Pralines au Chocolat,
w którym znajdowały się zegarki nigdy nieodebrane z naprawy. Szczególnie jeden
przyciągał wzrok – mały złoty zegarek z bransoletką. Jego wyjątkowość polegała
na tym, że nie miał przyczepionej kartki z nazwiskiem właściciela, tylko na
odwrocie inicjały: JB. W dodatku dziadek za życia powtarzał, iż lepiej by było,
gdyby nikt po niego nigdy się nie zgłosił, co Lenę zawsze intrygowało. Wprawdzie
kobieta nie została zegarmistrzem, ale wykorzystywała mechanizmy starych i
nowych zegarków do stworzenia niezwykłej biżuterii.
Tak naprawdę
jestem bardzo ciekawa przeszłości tego domu. (s. 96)
A
że dom ma swoje lata, to nic dziwnego, że czasem w nim się coś zepsuje. I
potrzebny jest generalny remont. W tym domu stare sprzęty domowe mają swoją
duszę, zepsute się naprawia i zostawia. Duchy przodków obecne są w całym domu.
Nic dziwnego zatem, iż w trakcie rozbiórki pieca robotnicy znaleźli brudną i
poczerniałą szmatę, stare gazety i zmurszałą książkę. Wkrótce okazuje się, że
to nadpalony dziennik z 1885 roku, którego prawdopodobnie właścicielką była Emilie
de Fleury. Lena kontaktuje się z Aurelią Chatier z Vallauris, dla której
sprzedaje swoją biżuterię, a którą poznała dzięki swojemu blogowi „Sekret
zegarmistrza”. Zaczyna się zastanawiać, co łączy jej rodzinę z właścicielką
butiku na południu Francji…
Czasem lepiej
nie wiedzieć, powtarzała Stefania, a Lena buntowała się wówczas, bo uważała, że
wszystko jest lepsze od niewiedzy. (s. 160)
W
pewnym momencie odkrywania tajemnic swych przodków Lena uważa siebie za
kompletną ignorantkę, bezmyślną idiotkę. Na szczęście jej głód wiedzy o historii
domu i jego mieszkańcach, szukanie odpowiedzi na nurtujące ją pytania sprawia,
że kobieta wraz z córką Ksenią jedzie na wakacje do Prowansji. Obie panie nie
zdają sobie sprawy, iż jest ktoś, komu bardzo zależy na tym, aby rodzinne
tajemnice nadal nimi pozostały, by nigdy nie ujrzały światła dziennego… Nic
dziwnego, że matce i córce grozi prawdziwe niebezpieczeństwo.
Raduj się miłością, chłoń ją, syć się nią, upajaj i
rozkoszuj. (s. 211)
Lektura
dziennika dostarcza Lenie wielu emocji, a jeszcze więcej przysparza pytań. Na
niektóre z nich potrafi w dużej mierze odpowiedzieć sąsiadka Nadia. Ona też ma
podobny problem – szuka swych przodków skrywających tajemnice. Sąsiadka
Wądołowa, zielarka, mówi różne rzeczy, dziwnie się przy tym zachowuje, a przy
tym wzbudza większą uwagę czytelnika. Uczuciowy kołowrotek przeżywa Ksenia.
Kolejne wydarzenia sprawiają, iż jej uczucia zmieniają się jak w kalejdoskopie,
a to za sprawą dwóch mężczyzn – Patryka i Xaviera. Emocji dostarcza cioteczna
babcia Honorata Derehajło, która pojawia się w domu Leny i zaczyna się w nim
panoszyć, a wszystko przez porywczego Szczepana, u którego mieszkała. Ludzkie
mieszanki wybuchowe! Charakterne! Dążące do swego celu. I wielu przodków…
Pewnie
wystarczyło tylko trochę się rozejrzeć, skoro nawet nie szukając, znalazła tak
wiele. (s. 319)
W
Sekrecie zegarmistrza akcja ma
zmienne tempo. Sielskość dworku przerywana jest różnymi, zaskakującymi
zdarzeniami. Duchy przodków odkrywają swe sekrety niechętnie, a przy tym nie
chcą odejść. A to najlepszy czas na to, by odeszły, a prawda została poznana
przez Lenę i jej rodzinę. Stąd też wielowymiarowa akcja odnajdywania przodków i
poznawania prawdy o nich, nieco skomplikowana i prowadząca z Podlasia do
Prowansji, pełna opisów i wspomnień oraz wpisów do dziennika. A wszystko łączy
ten sam motyw – czas. Czas odmierzany tykaniem zegarków. Czytanie ułatwia jest
drzewo rodziny Śmiałowskich zamieszczone na końcu książki.
Są w życiu
człowieka sprawy, często te najważniejsze, na które nigdy nie ma właściwego
czasu, choć jednocześnie jest na nie zwykle czas najwyższy. (s. 105)
Powieść
ta powstała między innymi dzięki kilku „zapalnikom”, o których autorka wspomina
na końcu i które to zostały sfotografowane. Radzę zacząć czytać od końca, aby w
trakcie lektury delektować się znalezionymi „zapalnikami” i ich roli w
powieści, aby móc do nich wrócić i spojrzeć na ich zdjęcia.
Prawda to
pojęcie względne. Wiele zależy od tego, w ile człowiek jest gotów uwierzyć. (s.
87)
Sekret
zegarmistrza
to letni czas z remontem na głowie, przyjmowaniem gości, pięknem otaczającym
stary dworek, wielkimi uczuciami, wycieczką do Francji i tajemnicami przodków
Śmiałowskich. Ale to nie koniec poszukiwań, bowiem dziadek Ignacy Kudela ponoć
tatarskie porozumienie miał zapisane w genach…
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Ta wielowymiarowość, o której piszesz, mnie zachęca.
OdpowiedzUsuńI dobrze :)
UsuńZ zaciekawieniem przeczytałam twój wpis :) Muszę częściej odwiedzać ten blog.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam w imieniu swoim i literek.
Usuń