Strony

sobota, 4 stycznia 2014

Przedwczesna śmierć



Autor: Simon Beckett
Tytuł: Chemia śmierci
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Wydawnictwo: Amber

Seria: Dr David Hunter
Tom: 1
Liczba
stron: 247
Oprawa: twarda
Data wydania: 2006
ISBN: 83-241-2445-4 




Manham. Małe spokojne miasteczko. "Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła". To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek. Sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, „ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe", wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego wybitny antropolog sądowy doktor Hunter zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. Spokojne miasteczko rozsadza strach i nienawiść. Każdy może być ofiarą... I każdy może być zwyrodniałym mordercą...

Jak się dorwałam, to przepadłam! Gdyby nie drobny druk i gęsto zadrukowane strony (małe marginesy), to bym w jeden dzień przeczytała. Simon Beckett znów mnie zauroczył, omamił swą powieścią. Najpierw była to książka Szepty zmarłych (recenzja TUTAJ), a teraz Chemia śmierci, aczkolwiek jest ona wcześniejszym tomem o lekarzu, antropologu medycyny sądowej, Davidzie Hunterze. Jednak nie przeszkadzało mi to w czytaniu.
Okładka Chemii śmierci, jak i innych powieści Simona Becketta, raczej nie przyciągnie uwagi zwykłych kobiet, zresztą i sam tytuł nie jest ładny i ckliwy. Na pewno tę książkę zauważą kobiety takie jak ja – lubiące akcję, zagadkę kryminalną, tajemniczość, sensację. Nie przerażą je okładki z muchami i krwią. Swoją drogą to ciekawy pomysł, ale idealnie pasujący do treści powieści. I jeszcze "reklama" na pierwszej okładce: Już po trzydziestu sekundach przechodzi cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść. Powiem tak – pierwsze i drugie zdanie nie miało racji bytu w przypadku mej osoby, pierwsze 3 strony wzbudziły ino mą ciekawość…

Davida Huntera, głównego bohatera, od razu polubią czytelnicy, zwłaszcza czytelniczki. Za co? Za skromność, kulturę osobistą, traktowanie kobiet, naturalną męskość bez dowartościowywania różnymi sztuczkami, charyzmę, wiedzę i podejście do pacjenta, a nawet urodę (rzecz gustu). Czy chce, czy nie los zmusza go do powrotu do prawdziwego swego zawodu. Znów nakłania zmarłych do zwierzeń, do wydania sprawcy morderstwa. W dodatku w nocy troszkę lunatykuje po snach o zmarłej żonie i córce. Duchy bliskich mu kobiet dają mu "wskazówki", na swój sposób dbają o niego i jego życie. To ciekawy wątek, bo ludzie często nie zdają sobie sprawy, że sny mogą coś znaczyć.
Ale tytuł zobowiązuje! David w prosty i klarowny sposób uczy techników kryminalnych, a przy okazji czytelników, na co zwracać uwagę, gdy ma się do czynienia z ciałem w zaawansowanym rozkładzie. Przy innych okazjach też wyjaśnia chemię śmierci, zwracając uwagę nie tylko na zapach, ale i na warunki atmosferyczne, otoczenie, ale przede wszystkim na stadium rozwoju muchy plujki. David, jako antropolog sądowy, bardzo ceni te znielubiane przez wszystkich owady. […] Ale tak samo jak wszystko w przyrodzie, one [muchy plujki] też odgrywają swoją rolę. Choć odrażające, przyczyniają się do rozpadu materii organicznej, przyspieszają procesy gnilne, rozkładają zwłoki na składniki pierwsze. Są mechanizmem przetwarzająco-oczyszczającym przyrody. I jeśli spojrzeć na nie w ten sposób, w gorliwością, z jaką oddają się swojemu zajęciu, można dostrzec coś eleganckiego. To, co robią, nie tylko ma sens, ale jest schematem wszelkiego stworzenia. Z tego punktu widzenia są ważniejsze niż na przykład koliber czy jeleń, którego pewnego dnia pożrą. A z punktu widzenia medycyny sądowej nie są bynajmniej nieuniknionym złem, tylko czymś bezcennym[1]. Teraz zapewne każdy czytelnik inaczej spojrzy na muchy…
Simon Beckett ma pomysły i na fabułę, i na zaskakujące zakończenie. Trzyma czytelnika w napięciu aż do ostatniej literki, do ostatniej kropki. I słusznie. Czytelnik może obstawiać, kto jest mordercą. Ja to zrobiłam w trakcie czytania 60-tej strony, potem 61-ej i kilka stron dalej. Miałam kilka typów, ale i tak autor mnie wykiwał swoją pomysłowością. Mało tego! Jeden wątek, który – wydawałoby się – został już rozstrzygnięty i opowiedziany przez narratora, ma ostateczne rozwiązanie kilka stron dalej i to w zupełnie nowej odsłonie. Styl autora jest rzeczowy i prosty, zwłaszcza gdy dotyczy toku prowadzonego śledztwa. Opisy nie są zbyt rozwlekłe, dzięki temu czytelnik się nie nudzi, tylko jest ciekawy, gdzie czuć słodkawy zapach, czemu powietrze faluje, co się kryje za krzakami…
I specyficzna narracja. Z jednej strony David Hunter prowadzi narrację pierwszoosobową, gdy sam bierze udział w wydarzeniach, więc razem z nim niejako w nich uczestniczymy. Z rzadka nawiązuje on bezpośredni kontakt z czytelnikiem i daje mu do zrozumienia, że coś się wydarzy, że on wie więcej, bo opowiada o tym z perspektywy czasu. A z drugiej strony mamy narratora trzecioosobowego, wszechwiędzącego tam, gdzie Davida nie ma, ale za to jest morderca. Ciekawy miszmasz narracyjny.
Nie mam się do czego przyczepić w tej powieści, co najwyżej do wydawcy za to, że  książka jest gęsto zapisana. Dobrze się czyta, bardzo dobrze. Naprawdę polecam tę powieść! Trzyma w napięciu!
A propos jeszcze postanowień noworocznych, mały cytat z tejże powieści: Nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy, gdybyś podjął inną[2]

Książka przeczytana w ramach wyzwań: 

http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2014/01/podsumowanie-grudnia-i-haso-na-styczen.html
http://miqaisonfire.wordpress.com/wyzwanie-kryminalne/ 

http://mkczytuje.blogspot.com/p/wyzwanie-biblioteczne.html






[1] Simon Beckett, Chemia śmierci, Warszawa 2006, s. 131-132.
[2] Op. cit., s. 126.

12 komentarzy:

  1. Książka jest świetna i jak najbardziej podpisuję się pod Twoją pozytywną recenzją. Sama jestem teraz na 4 tomie tej serii, mam też jedną książkę autora, którą wydał poza serią z Hunterem ;)
    P.S. Dziękuję za podesłanie linka do recenzji, został dodany do wyzwania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo! Tak będą wyglądały posty z jakimkolwiek wyzwaniem i linki do nich będą regularnie podsyłane do blogów-matek.

      Usuń
  2. Naprawdę wydaje się świetna!!! Nie czytałam jeszcze nic tego pana, ale wszyscy go zachwalają, więc musze się skupić. Cytat na końcu jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko zacznij we właściwej kolejności, bo ja zaczęłam od 3. części, ale w sumie nie przeszkadzało mi to wcale. Każdą część można traktować jako oddzielną książkę. A co do cytatów - lubię wyszukiwać w trakcie czytania takie życiowo mądre perełki :)

      Usuń
  3. czytałam wszystkie książki tego autora i uwielbiam go. Świetne kryminały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, świetne! A ja mam jeszcze kilka pozycji do nadrobienia!

      Usuń
  4. Od dawna chodzi za mną ten tytuł

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam za sobą całą serią o Davidzie Hunterze i wszystkie tomy ogromnie mi się podobały, dlatego teraz uważam siebie za fankę twórczości pana Simona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wprawdzie wszystkich nie czytałam, ale fanką jestem już od 1 przeczytanej jego książki :)

      Usuń
  6. już od dawna chcę ją przeczytać i mam na nią sporą ochotę - nawet mam na półce;) a teraz jestem po raz kolejny zachęcana w świetny sposób;)
    Dodana do Wyzwania Bibliotecznego
    Pozdrawiam ciepło
    MK Czytuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, Martuś, nie ma bata - musisz przeczytać! Żałować będziesz jednego... że już się skończyła!
      Dzięki za dodanie. Serdeczności i ode mnie :)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.