Tytuł:
Szepty zmarłych
Tłumaczenie:
Sławomir
Kędzierski
Wydawnictwo: Amber
Seria: Dr David
Hunter
Tom: 3
Liczba stron: 256Oprawa: twarda
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-241-3367-3
Skóra.
Największy ludzki organ i najbardziej niedoceniony. To łącznik naszych zmysłów
ze światem zewnętrznym, bariera, na której kończy się nasza indywidualność,
nasze ja. I nawet po śmierci coś z tej indywidualności pozostaje. Tym razem ona
przemówi, bo nawet martwa i odrzucona, skóra nadal zachowuje ślady swojego
dawnego ja. Nawet teraz może mieć swoją historię do opowiedzenia i tajemnice do
ukrycia. Jeśli tylko umiesz patrzeć. David Hunter, który wie o śmierci wszystko
– w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem –
wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie „wszędzie wokoło leżały ludzkie
ciała w różnym stadium rozkładu”, a „wielkie czarne litery na bramie
informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną,
mniej urzędową nazwą. "Trupia Farma.” Tam na prośbę swego mentora
rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w
którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W
miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż "Trupia Farma".
Droga
do i ze stolicy usłana była…trupami! A wszystko to przez niesamowity kryminał Simona
Becketta Szepty zmarłych. To pierwsza
powieść tego autora, którą przeczytałam. I nie ostatnia na szczęście! Już dziś
wypożyczyłam wcześniejszą pozycję Simona Becketta i teraz dojrzewa ona do
przeczytania, czyli czeka w kolejce.
Szepty zmarłych zaczęłam czytać w domu, aby się
przekonać, czy w tak długą podróż warto brać książkę w twardej okładce. Wzięłam
i nie żałowałam. Znaczy się żałowałam, ale tego, że powieść ma tak mało stron,
bo chciałam więcej. Ostatnie 30 stron czytałam z nosem przy szybie autobusu, bo
tam było najlepsze światło. Zapadał zmrok, a kierowca nie raczył włączyć
górnych świateł. Musiałam wytężać wzrok, ale wierzcie mi – warto było. Ja z
nosem przy szybie "zwiedzałam" Trupią Farmę!
Całe
szczęście, że książki nie przekazują zapachów z miejsca akcji, bo mało kto by
wytrzymał w trakcie czytania tej powieści. Zapach prosektorium, rozkładających
się ciał na miejscu zbrodni nie należy do przyjemnych, chyba że ktoś cierpi na
agnosmię, czyli całkowitą utratę węchu. A oprócz smrodu mamy tu sekcje zwłok,
oględziny zwłok lub tego co z nich zostało na miejscu zbrodni przez techników i
patomorfologów. Jednym z nich jest Brytyjczyk goszczący w USA, David Hunter. To
on częściowo prowadzi narrację pierwszoosobową, ale robi to w sposób konkretny,
bez tkliwości. Kieruje się logiką, wiedzą i doświadczeniem w celu rozwiązania
zagadek śmierci ludzi. Tych obcych i tych, których zdążył poznać, a którzy
znikają w tajemniczych okolicznościach.
Szukanie
przyczyny zgonu naprawdę potrafi być fascynujące i wciągnąć czytelnika bez
reszty. Nawet nie przeszkadza obecność czytelnika w prosektorium. Zwłaszcza gdy
ma się do czynienia z inteligentnym zabójcą. Z zabójcą znającym się na rzeczy,
znającym ludzki organizm, różne sposoby uśmiercania, planującym ujawnianie
kolejnych elementów makabrycznej zagadki w czasie, by detektywi i
patomorfolodzy mieli nad czym się głowić. A trudno jednoznacznie określić
przyczynę i czas zgonu, gdy różne dane wzajemnie się wykluczają.
Finał
jest zaskakujący, przynajmniej taki był dla mnie. Po przeczytaniu czułam
niedosyt. Chciałam jeszcze! Kryminał jest bardzo dobrze napisany, fabuła
przemyślana i dobrze skonstruowana, dynamiczna akcja wciąga na całego, a jej
nagłe zwroty powodują zamęt w dedukcji czytelnika. W dodatku sami możemy tworzyć
portret psychologiczny mordercy, a przynajmniej zobaczyć, jak to się robi
dzięki policjantce i jej rozmowom z Davidem. A pomóc nam w tym mogą fragmenty
wypowiedzi mordercy pisane kursywą dla odróżnienia od właściwej akcji.
Nie
pozostaje Wam nic innego, jak tylko udać się na "Trupią Farmę" i
poznać pióro Simona Becketta. Naprawdę warto mimo fetoru, którym przesiąknięta
jest cała książka. A czemu taki tytuł postu? Tego dowiecie się po przeczytaniu
kryminału.
Bardzo lubię serię z Davidem Hunterem. Przeczytałam 3 części, przede mną ostania. Zdecydowanie lepszą od „Szeptów zmarłych” jest „Zapisane w kościach”.
OdpowiedzUsuńDzięki za oświecenie!
UsuńBędę musiała się sięgnąć po nią :))
OdpowiedzUsuńMoże skusisz się na konkurs u mnie? :)
http://kulinarneprzeboje.blogspot.com/2013/12/konkurs-na-swiateczna-babeczke.html
Sęk w tym, że ja na bakier z kuchnią. Ale mam świetny przepis na proste wafelki z galaretką :)
Usuń