niedziela, 26 marca 2023

Miejsce na ziemi

Autor: Iwona Mejza

Tytuł: Miejsce na ziemi

Wydawnictwo: Dragon

Cykl: Miasteczko Anielin

Tom: 3        

Liczba stron: 320

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Data wydania: 2022

ISBN: 978-83-8274-260-5

 

Powieść Miejsce na ziemi Iwony Mejzy to trzeci tom trylogii Miasteczko Anielin, którą otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Dragon. Po raz ostatni gościłam w urokliwym miasteczku.

Mów, co tam w wielkim świecie? (s. 248)

W życiu Marty, Poli i babci Czesi zagościł spokój. Minął rok od tragicznego wypadku Tadzika i Marylki. Marcin myśli o przyszłości u boku Marty i zbiera się na odwagę, by się jej oświadczyć. Rozprawia się z demonami z przeszłości. Los zsyła mu kogoś, kto opowie mu historię jego rodziny. Do domu braci Pruskich, właścicieli księgarni, wprowadziła się energiczna Eliza Prodi. Agata próbuje rozwieść się z Markiem, który zniknął tuż przed rozprawą. Felicja jest szczęśliwą mężatką, myśli o sprzedaży kiosku. Babcia Czesia częściej spotyka się z Ksawerym. Życie toczy się swoim rytmem…

Każdy ma swoje miejsce na ziemi, tylko zdarza się, że musi dużo czasu upłynąć, zanim je znajdzie, oswoi, pokocha. (s. 13)

Nie wiem, co ma w sobie miasteczko Anielin, ale dobrze się w nim czuję, w małej społeczności, w której wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą. Może jego anielska nazwa sprowadza jakąś błogość, wewnętrzny spokój, studzi emocje, koi zszargane nerwy, pozwala zapomnieć o problemach. Czytelnik żyje życiem bohaterów. Anielin to przykład miasteczka slow life, w którym żyje się niespiesznie. Nie przepadam za powolną akcją, lecz tu jakoś inaczej płynie czas. Anielskie ploteczki i komentarze wciągają, anielski łańcuch informacyjny działa bez zarzutu.

Właśnie, a jednak wrócił, czyli to miejsce i ludzie, którzy tu mieszkają, nie są mu obojętni. (s. 176)

W ostatnim tomie trylogii bohaterowie szukają swojego miejsca na ziemi. Różnie im to wychodzi. Z miejscem są związane osoby. Bracia Pruscy nieustanne są moimi ulubieńcami. Pozytywnie zaskoczyła mnie Felicja. Agata jak zwykle ma problemy z Markiem i sklepem, lecz te się rozwiązują w nieco pokrętny sposób. Od początku nie pałałam sympatią do Elizy Prodi, jednak jej postać z czasem zmieniała się w moich oczach na korzyść i nie za sprawą współczucia. Romano to jedyny bohater, który stracił w moich oczach. Przedsiębiorczy pół Włoch, pół Polak zamienił się w ciepłe kluchy. Nie ogarnia rzeczywistości po długim pobycie we Włoszech, choć serce mu daje wyraźne znaki. Mało męscy ci młodzi mężczyźni w tej powieści. I mało rezolutnej Poli i babci Czesi.

Czasem trzeba, moje dziecko, zaryzykować. (s. 65)

Marta i Marcin krążą wokół siebie, nie potrafią podjąć decyzji o wspólnej przyszłości, co mnie irytowało. Zwłaszcza Marcin tracił w moich oczach jako mężczyzna, który nie potrafi podjąć męskiej decyzji. Duchowe rozterki tej pary bohaterów od początku mnie męczą i nużą. Mało życia w tych młodych ludziach. Mogliby się uczyć od starszego pokolenia – braci Pruskich, babci Czesi, Elizy, kościelnego, rodziców księdza Lucka, jak żyć i czerpać radość z małych rzeczy.

A teraz ty po swojemu znajdź to, co ważne i tego się trzymaj, pazurami się trzymaj i nie pozwól sobie odebrać. (s. 103)

Zauważyłam, że pisarka ma tendencję do wybielania postaci. Wprawdzie mało tu postaci negatywnych, ale każdy ma jakieś wady. To one z czasem łagodnieją, stają się lepsze dla siebie i innych. Zmieniają się pod wpływem sytuacji. Eliza myśli częściej o szczęściu innych. Jej akcja na urodzinach to strzał w dziesiątkę. Mareczek urósł do rangi bohatera. Wszyscy są „cacy”. Jednak los nie szczędzi bohaterom zmartwień i kłopotów.

Tu i teraz. Jutra może nie być. Pamiętaj. (s. 31)

Wiadomo, że każdy ma w przeszłości jakieś zadry, problemy, ale jak prawi Eliza – trzeba żyć tu i teraz i brać życie za bary. Doktor Mariusz dodaje od siebie, by unikać nadmiernego rozczulania się i korzystać z życia. I to jest dla mnie najważniejsze przesłanie tej powieści. Kilka mądrości życiowych, które wplotła autorka do fabuły, nadaje jej głębszy wymiar, skłania do refleksji i do wdrożenia ich w życie.

Zawsze patrz na sprawy także z perspektywy innej osoby, nie tylko własnej. (s. 38)

Miło było wrócić do Anielina. Czas upłynął mi szybko, choć z półroczną przerwą. Nie wiem dlaczego i po co pisarka urwała akcję w tragicznym momencie i z sierpnia przeniosła ją do grudnia. Zostało wiele niedomówień, zawieszonych emocji, pytań bez odpowiedzi, jakby autorka nie miała pomysłu na rozwój dramatycznych wydarzeń. Wprawdzie później zostało wszystko wyjaśnione, ale to już nie to samo. Trochę dynamiki akcji by nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie. Taki nostalgiczny ten tom. Słabszy w porównaniu do poprzednich. Czegoś mi brakowało. Siłą są ludzkie historie przypominające te realne, jednak mężczyźni słabo wypadają na tle przedsiębiorczych kobiet. Zakończenie moim zdaniem wyszło przeciętnie, nie wszystkie wątki zostały zakończone.

Odpuść i żyj. (s. 69)

Miejsce na ziemi to ciepła powieść obyczajowa w stylu slow life z przesłaniem. Cieszmy się życiem i czerpmy z niego garściami, bo jutra może nie być. Jest i słodko, i gorzko, często nostalgicznie. Jak w życiu. Sielskie, anielskie miasteczko zaprasza.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:

 


Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem

2 komentarze:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.