sobota, 30 kwietnia 2016

Literkowo - łamańce językowe cz. 2



Witajcie o poranku!
Zaczął się dłuuugi weekend, więc dziś nie będę Was za bardzo męczyć! Tylko rozruszacie swoje buzie na 2 wierszykach łamańcach językowych. Żuchwa gotowa? Język też? Wzrok wyostrzony? Start!




Miłego weekendu!

piątek, 29 kwietnia 2016

Przekroczyć próg



Autor: Krystyna Wasilkowska-Frelichowska
Tytuł: Wysokie progi. Opowieści z wyższych sfer
Wydawnictwo: Wydawnictwo Adam Marszałek
Liczba stron: 285
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8019-267-6



W październiku zeszłego roku recenzowałam książkę Zapach świeżych malin, która była omawiana na Dyskusyjnym Klubie Książki w mej bibliotece, a która to ujęła mnie swoją tematyką i zdjęciami, nie mówiąc o przepisach kulinarnych! Dziś Wysokie progi. Opowieści z wyższych sfer Krystyny Wasilkowskiej-Frelichowskiej, książki, która już od początku fascynuje okładką.
Tym razem autorka przenosi czytelników w czasie i zaprasza w zacne progi nieszawskich rodzin. Owszem, owe progi są wysokie, lecz ich właściciele to dobrzy ludzie o szczerych sercach, którzy drzwi do swoich domów zostawiali zawsze szeroko otwarte, bez wyjątku dla wszystkich. Współczesny czytelnik również przez jakiś czas pozostaje gościem w domostwach dobrze urodzonych mieszkańców Nieszawy, nadwiślańskiego miasteczka na Kujawach, a honory gospodyni za każdym razem pełni autorka. To ona oprowadza nas po domu i obejściu, przedstawia historię danej rodziny, jej zasługi dla miasta i Polski. To ona kreśli sylwetki co znamienitszych członków rodzin i podkreśla ich dokonania, dzięki temu pozostaną oni na dłużej w ludzkiej pamięci.



Czytając tę książkę, swoisty pamiętnik i literaturę faktu, nie do końca zdawałam sobie sprawę, kogo mogę spotkać w Nieszawie. Wiele rodzin nie znałam, ale niektóre… Najpierw udałam się do dworku Bacciarellich, potomków malarza włoskiego Marcello Bacciarellego z XVIII wieku, który malował dla króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Szczególnie zapamiętałam gosposię Bacciarellich z okresu przedwojennego, prawdziwą mistrzynię kuchni, panią Alfredę Słomińską. Jej zeszyty z przepisami zachowały się do dziś. Tu dla Was kilka przepisów i (zdjęcia w dużym formacie):

czwartek, 28 kwietnia 2016

Jak zostać wdową



Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Były sobie świnki trzy
Wydawnictwo: Prószyński Media
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8069-266-4 


Bez względu na wiek kobieta jest kobietą i diabli wiedzą, co jej chodzi po głowie. (s. 343)
Ostatnio pokochałam pióro i poczucie z humorem polskiej pisarki, Olgi Rudnickiej. Tym razem udałam się do ‘chlewika’, aby spotkać się z trzema świnkami, czyli przeczytałam książkę Były sobie świnki trzy.
Owe sympatyczne ‘zwierzątka’ to żony bardzo bogatych mężów:
- 38 l. Jolanta Markiewicz, żona Tadeusza prawnika, matka 2 nastolatków;
- 36 l. Kamelia Padecka, żona Macieja komornika, zdradza go z trenerem;
- 34 l. Marta Skałka, żona Tobiasza doradcy finansowego, pragnie mieć dzieci.
Jest jeszcze czwarta kobieta – prawniczka Sandra Tomaszewska, która kiedyś jako Sondra była call girl. Jej obecny szef Markiewicz to jej dawny klient, który teraz ją zmusza do darmowego seksu dla siebie i swoich przyjaciół.
Mężatki żyją szczęśliwie z pełnymi kontami i wolnym czasem, dbają o ognisko domowe, lecz wszystko ma swoje granice. Należy wprowadzić aneks do umowy zawarcia związku małżeńskiego. Pewnego dnia kobiety przejrzały na oczy – im lat przybywa, zaś ich mężom pojawiają się nowe kobiety. Aby nie dopuścić do rozwodu i utraty majątku, 3 przyjaciółki postanawiają pozbyć się swoich ślubnych! Planują 3 morderstwa:
Musimy nie tylko się ich pozbyć, ale zrobić to w taki sposób, by podejrzenie nie padło na nas. (s. 38)
Kobietom chodzi o to, żeby zostać wdowami, bogatymi wdowami. Ich priorytety to kasa i wolność, bo inaczej grozi im zasiłek z opieki i praca na kasie w supermarkecie. Ale okazuje się, że zamordowanie własnego lub cudzego męża, wcale nie jest takie proste. Burza mózgów trwa…
Jak to jest, że trzy inteligentne kobiety nie mogą wymyślić ani jednego dobrego sposobu zabójstwa, a musimy popełnić aż trzy! (s. 48)

środa, 27 kwietnia 2016

Wokół książek cz. 42



Od dziś książkoholicy mówią:


Na śniadanie zjedzą:


Potem jakoś muszą przetrwać cały dzień…

wtorek, 26 kwietnia 2016

Życie po korporacji



Autor: Agnieszka Walczak-Chojecka
Tytuł: Dziewczyna z Ajutthai
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 327
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8075-29-6 
 

Niektóre rzeczy po prostu muszą się wydarzyć i nie trzeba się przed nimi bronić. (s. 64)
Sięgnęłam po ulepszony i rozszerzony debiut Agnieszki Walczak-Chojeckiej, po Dziewczynę z Ajutthai. Nie czytałam pierwotnej wersji, może to i lepiej.
Główną bohaterką jest pracownica korporacji Joanna. W wyniku „rzutu monetą” straciła pracę z dnia na dzień, sens swojego życia. Może to i lepiej, bowiem praca w korporacji z biegiem lat zamienia pracownika w wydmuszkę, sprawia, że życie osobiste prawie nie istnieje. Z jednej strony daje człowiekowi poczucie, ze jest na szczycie i dużo może, a tak naprawdę wysysa z niego powietrze i powoli zabija. Joanna jest rozgoryczona, męczą ją dziwne sny, szuka sensu i nowej pracy. Szuka też miłości, jednak wpakowanie się w romans z żonatym kolegą nie jest jej najlepszym pomysłem.
Strata pracy to przecież nie koniec świata, próbowała sobie wmówić.  (s. 13)
Z korporacji na własnych warunkach i w czasie wyznaczonym przez siebie odchodzi kolega Krzysztof. Zawsze marzył o lataniu. Z kolei przyjaciółka Iza straciła wiarę w sens małżeństwa, mężowi nie ufa, podejrzewa go o zdradę, a to właśnie zdrada osób najbliższych boli naprawdę. Wszyscy troje szukają swojego szczęścia, swojego miejsca na ziemi. Znajdują je w chmurach.
W życiu jest tyle cudownych możliwości, tylko trzeba w nie uwierzyć i wybrać coś, co cię naprawdę kreci. (s. 121)

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Depresja - wielki dołek



Autor: Kwame McKenzie
Tytuł: Depresja. Poradnik medyczny
Tłumaczenie: Jarosław Białek
Wydawnictwo: Wiedza i Życie
Liczba stron: 96
Oprawa: twarda
Data wydania: 2001
ISBN: 83-7184-041-1



Depresja jest powszechna. (s. 9)
Dołek dołkowi nierówny… Mój jest wielki, żebym się do niego zmieściła i tak od razu nie wyszła :) Żarty żartami, ale wiele chorób jest wręcz nierozerwalnie związanych z depresją. Moja niestety też. Dlatego ostatnimi czasy wzięłam się ostro za ten aspekt mego choróbska i przy okazji sięgnęłam po książkę Kwame McKwenzie Depresja. Poradnik medyczny. Wprawdzie autor jest Anglikiem, ale w nawiasach kwadratowych konsultant polskiego wydania zamieścił informacje dotyczące polskiej rzeczywistości.

Poradnik o depresji skupia się na najważniejszych aspektach tej choroby, czyli czym jest depresja, jakie są jej postacie (różne odmiany) i przyczyny, czym się różni depresja u kobiet od depresji u mężczyzn, a nawet jak się ma do żałoby. Czytelnik dowie się, jak samemu sobie pomóc, jak ważna jest pomoc rodziny i przyjaciół. Na końcu poradnika zostały zamieszczone użyteczne adresy w Polsce oraz skorowidz.

niedziela, 24 kwietnia 2016

Stare druki wokół mnie



‘Historia książki i bibliotek’ to nazwa jednych z zajęć specjalizacyjnych na studiach. Na jednych z nich dr Zoja Jaroszewicz-Pieresławcew zabrała naszą grupę do Muzeum w Olsztynie i pokazała cuda, które dostępne są nielicznym! Gdy zobaczyłam Statut Łaskiego z 1506 roku z pierwszym wydrukowanym tekstem Bogurodzicy, gdy dotknęłam strony… zabrakło mi słów! I w sumie brakuje do dziś. To było niesamowite uczucie, z wrażenia wbiło mnie w ziemię. Zakochałam się w starodrukach (księgi od XV do XVIII wieku).
W miniony piątek wybrałam się do Kętrzyna na 70-lecie Muzeum im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Kętrzynie. Według przewodniczącego Rady Muzeum jest to czwarte muzeum w województwie warmińsko-mazurskim pod względem jakości i rangi, taka perełeczka. W programie obchodów tak pięknej rocznicy przewidziano przemówienia, wręczanie nagród i kwiatów, wykład, oglądanie wystawy, promocję książki oraz program artystyczny i poczęstunek. Na zdjęciu pani dyrektor i wykład. 






sobota, 23 kwietnia 2016

Literkowo - jak napisać altruitki



Witajcie o poranku!
Dziś humor z poczuciem naszej noblistki.

Wisława Szymborska tworzyła także niepoważne rzeczy, między innymi znane Wam już lepieje i moskaliki. Owe ‘niepoważności’ funkcjonowały głównie w obiegu towarzyskim, szczególnie wśród krakowskiego towarzystwa. Z rzadka trafiały na łamy periodyków. Aż w końcu w 2003 roku zostały zebrane i wydane jako Rymowanki dla dużych dzieci.

Obok limeryków i moskalików są w tym tomiku inne zabawy poetyckie wymyślone przez noblistkę. Jednym z nowych gatunków poezji żartobliwej są altruitki.
Altruitki to hasła rodem z epoki minionej, czyli z czasów komuny. Hasła zachęcające. W socjalizmie na przykład zachęcano mężów do jedzenia gotowych makaronów w taki oto sposób: "Oszczędzając pracę żony, jedz gotowe makarony". Jak widać, altruizm kłania się w pas ;)
Pani Wisława zaproponowała takie oto altruitki:

Oszczędzając wstydu damie
lepiej cicho siedź, ty chamie.

Miast okradać krowę z mleka
dój bliskiego ci człowieka.

Odpoczynek daj królicy,
sam się rozmnóż w kamienicy.

Oszczędzając trud kochanki,
pij herbatę z brudnej szklanki.

Urlop naszym posłom daj.
Sam, gdzie możesz, groź i plwaj.

piątek, 22 kwietnia 2016

Kurza pamięć



Autor: praca zbiorowa
Tytuł: Domowe sposoby na lepsza pamięć
Tłumaczenie: Dorota Bilska-Kamińska
Wydawnictwo: Diogenes
Liczba stron: 127
Oprawa: twarda
Data wydania: 2002
ISBN: 83-7311-461-0


Ten kto mówi, pamięta. (s. 51)
W majowym numerze miesięcznika „Zdrowie” przeczytałam 3 artykuły o mózgu i pamięci. A ze człek ma czasem „na końcu języka” albo położył coś „w oczywistym miejscu” i zapomniał, to postanowiłam zgłębić temat. I tak trafiłam na pracę zbiorową Domowe sposoby na lepszą pamięć.
Poradnik jest niewielkich rozmiarów. Podzielony został na 6 rozdziałów: „Zachować dobrą pamięć”, „Rola narządów zmysłów”, „Rozrywki umysłowe”, „Rola składników odżywczych”, „Rozsądne posunięcia”, „Metody alternatywne”. W każdym rozdziale są krótkie podrozdziały (0,5 – 1,5 strony). Ich autorami są specjaliści z różnych dziedzin, którzy piszą o pamięci, patrząc na nią ze swojego podwórka. A piszą bardzo przystępnym językiem, zrozumiałym dla każdego, rzetelnie przedstawiają wyniki swych badań i wiedzę, choć trochę zbyt ogólnie. W krótkich słowach wyjaśniają, jak dana dziedzina życia, rzecz, sposób postępowania mają wpływ na pamięć człowieka, a przy tym posługują się konkretnymi przykładami. W ten sposób dokładnie ukazują wpływ danego czynnika na pamięć. Autorzy również udzielają wskazówek, jak sobie radzić z problemem, jak lepiej zapamiętywać. Najlepiej przy zapamiętywaniu używać jak najwięcej zmysłów. A poza tym…
Lekarze twierdzą, że informacje zapamiętujemy znacznie lepiej, jeśli wykonana czynność sprawia nam przyjemność. (s. 34)
Ja często uczyłam się wykorzystując skojarzenia. Dane wyobrażenie, skojarzenie trzeba uczynić jak najbardziej żywym i wyrazistym, a nawet absurdalnym. Jeden z autorów proponuje, aby zamiast zapamiętywania, że mężczyzna ścina drzewo, zakodować w pamięci, że to drzewo ścinające mężczyznę; koń je marchewkę – marchewka zjada konia. Proste!
Świadome zachowanie w pamięci faktu, gdzie coś się położyło lub zostawiło, pomoże później przypomnieć sobie o tym. (s. 52)

czwartek, 21 kwietnia 2016

Polsko-niemieckie śledztwo



Autor: Krzysztof Beśka
Tytuł: Krypta Hindenburga
Wydawnictwo: Oficynka
Seria: Tomasz Horn
Tom: 2
Liczba stron: 444
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-64307-76-8 


Horn przypomniał sobie stary dowcip o urządzaniu świata, kiedy to Bóg postanowił zrobić Polakom kawał, umieszczając ich między Niemcami a Rosjanami. (s. 442)
Dowcip wciąż aktualny, nieprawdaż? A pojawił on się w książce Krzysztof Beśki Krypta Hindenburga. To drugim tom z serii Tomasz Horn, którego akcja rozgrywa się na Warmii i Mazurach, na moich terenach. Allenstein, Ostreode, Hohenstein, Königsberg i epizodycznie mój Rastenburg – to niemieckie nazwy miast warmińsko-mazurskich: Olsztyn, Ostróda, Olsztynek, Królewiec i mój Kętrzyn, które pojawiają się w powieści. To też rozliczne wsie. W pewnym momencie Niemiec zwraca się do Niemca:
Ale na pewno pan wie, że dawniej przed wojną Mazury wraz z Warmią były nasze[Prusy Wschodnie]. Niestety, mało co z tamtego kraju zostało do dzisiaj. Tyle dobra, ech! Gdybym tak dorwał tego Stalina w swoje ręce… (s. 296)
Styczeń 1945 roku był mroźny i śnieżny. Od wschodu nadciągała Armia Czerwona, a Niemcy w pośpiechu wycofywali się z Prus Wschodnich. Zanim wysadzili w powietrze dumę narodu niemieckiego – mauzoleum Paula von Hindenburga, to wywieźli z niej trzy skrzynie. Trumnę ze szczątkami Hindenburga, dowódcy zwycięskiej bitwy spod Tannenbergu w sierpniu 1914 roku, trumnę jego żony oraz tajemniczą skrzynię. Bowiem obok dwóch trumien w krypcie było trzecie miejsce. W nim przechowywano coś jeszcze. Pytanie: co? Na pewno jakiś artefakt. Współcześni poszukiwacze chcą go zdobyć za wszelką cenę i posługują się okrutnymi metodami: tortury, okaleczanie, porwania, szantaże, a nawet morderstwa.
Zamieszanie trwa. Dzieją się dziwne rzeczy: morderstwo staruszka Niemca na wyciecze autokarowej, oskarżenie znanego europosła o zamordowanie ukraińskiej prostytutki, który zajmował się akcją obrony Polaków przed roszczeniami majątkowymi, przesłuchanie byłego strażnika więziennego z Barczewa w sprawie Ericha Kocha, kradzież rzeźby lwa sprzed ratusza itd. 

środa, 20 kwietnia 2016

Wokół książek cz. 41



Kiedy książkoholik traci kontakt z rzeczywistością…



Karmi swą wyobraźnię


Bo książki tak właśnie działają:

wtorek, 19 kwietnia 2016

W świecie małych zwierząt



Autor: Karen Wallace, Tudor Humphries
Tytuł: Zapytaj dlaczego małe zwierzęta tak dobrze się maskują
Wydawnictwo: Book House
Seria: Zapytaj dlaczego
Liczba stron: 18
Oprawa: twarda
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-7612-077-5 


Najliczniejsza grupa zwierząt to owady, zwykle nielubiane przez ludzi. To o nich jest pięknie wydana książka dla dzieci Zapytaj dlaczego małe zwierzęta tak dobrze się maskują autorstwa Karen Wallace i Tudora Humphriesa.



Małe zwierzęta, czyli co? – takie pytanie każdy sobie zada na początku, dlatego już w pierwszym rozdziale autorzy wyjaśniają, co nazywają małymi zwierzętami. Mały czytelnik poznaje podstawowe informacje o owadach: ich budowę, różnorodność gatunkową, miejsce występowania. W kolejnych 6 rozdziałach autorzy opowiadają o najważniejszych z nich. Bohaterami są: biedronki, mrówki, motyle, pająki, pszczoły, ważki. Na końcu książki znajduje się indeks – według mnie nowość jak dla tak małego czytelnika.

 

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Ki diabeł?



Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Diabli nadali
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8069-147-6

 


Wobec ludzi trzeba być uprzejmym, ale niekoniecznie miłym. (s. 56)
Dzwonił kiedyś do Was Diabeł? Nie??? A do Moniki dzwonił. I to nieraz! I nie był to Lucyfer, tylko Dagmar Różyk, dyrektor kreatywny i główny bohater powieści Olgi Rudnickiej Diabli nadali.
Dagmar Różyk w korporacji nazywany był za plecami Diabłem. Był diabelskim nasieniem o szatańskim umyśle i demonicznym uroku, który chichocze szatańsko, który wykonuje diabelskie sztuczki i ma siódmy zmysł iście diabelski. Jednym słowem: Diabeł wcielony! A raczej pies na baby… znaczy się kociaczki!
Inteligentny, błyskotliwy geniusz. Działa jak dobrze zaprogramowany robot. Nigdy się nie poci i nie męczy. Nigdy nie popełnia błędów. Zawsze ma rację. Wie wszystko. Do tego dziwkarz, lowelas, kłamca, ale kobiety ciągnęły do niego jak muchy do miodu. 
(s. 115)
W kwietniu 2009 roku przyszła do niego na staż sekretarki 21-letnia zastraszona przez Zdzirę i nową sytuację, pocieszona przez Renię – Monika Kapuśnik. Ot, wystraszony pisklak, ale z zasadami i głową na karku. Ten pisklak miał silny charakter i potrafił dziobać, i to mocno, a do tego bardzo szybko kłapał dziobem, zanim pomyślał, co gdacze. Jak Monice ktoś zalazł za skórę, gdyż wkurzał ją jak wszyscy diabli, to potrafiła się odgryźć. Nic dziwnego, bo wychował ją tatko z pomocą trzech starszych braci, wszyscy porywczy i potężni, używający języka migowego. Tatko miał rady na różne okazje i często udzielał ich swoim dzieciom:
Tatko zresztą mawiał, żeby sama nigdy nie zaczynała, ale gdy ktoś z nią zacznie, to ona ma skończyć. (s. 137)
11 V 2011 roku późną wieczorową porą… ktoś zamordował Różyk, czyli...
Diabła diabli wzięli. (s. 117)

niedziela, 17 kwietnia 2016

Marcowe zdobycze



Dziś o marcowych zdobyczach mych. Było obficie i różnorodnie. Kilka razy byłam mile zaskoczona wyróżnieniem mnie i mojego bloga do recenzji… A oto moje marcowe zdobycze:
1.      Aga Szczepańska "Patka i Pepe " – na portalu Czas Dzieci,
2.   Małgorzata Gutowska-Adamczyk "Jak zabić nastolatkę (w sobie)" książka i audiobook – na blogu Wielkibuk,
3.  Nele Neuhaus "Ostatnie lato w Nebrasce" – na fanapge’u Domu Książki w Giżycku + stos zakładek.
4.     Bartłomiej Basiura "Waga" – u Awioli z bloga Subiektywnie o książkach,
5.  Monika Rebizant-Siwiło "Dziki rozmaryn" – na fanpage’u Wydawnictwa Replika (wylosowana – cud!).



Na portal granice.pl nazbierało mi się punktów i wymieniłam je na:
1.      Rhys Bowen "Pieniądze to nie wszystko",
2.     Halina Kowalczuk "Dwórka królowej",
3.     Tosca Menten " Mumia Dummie i grobowiec Achnetuta".
W każdej książce była zakładka.

sobota, 16 kwietnia 2016

Literkowo - po japońsku



Witajcie o poranku!
Chińczyk był? Był. 
To dziś pora na japońszczyznę. 
Dziś bowiem… mały powrót do czasów komuny. 
Wtedy krążyły pewne zdania w ‘stylizacji’ japońskiej, które określały polskie przedmioty codziennego użytku.
Oto te, które ja pamiętam:

Samgopchamgo. – maluch, polonez
Samgomamgo, samgopchamgo. – maluch, polonez
Samaramaipedały. – rower
Samblat. – stół

Wiem, że było coś jeszcze, ale nie pamiętam. I tu prośba do starszych blogerów, które pamiętają czasy komuny albo do tych młodszych, by podpytali swoich rodziców: jeśli znacie takie japońskie zdania, które mają odpowiedniki do polskich przedmiotów, to piszcie w komentarzach. Nie podsyłajcie zdań typowo japońskich w stylu: ‘japoński gabinet szefa’ - jamachama.
A tymczasem… sayonara!