wtorek, 31 grudnia 2013

Rachunek sumienia czyli podsumowanie



To był trudny dla mnie rok. Życie dało mi ostro w kość. Ale mimo przeciwności losu przydarzyły mi się dobre rzeczy – poznałam wielu niezwykłych ludzi, przeżyłam kilka przygód, odwiedziłam nowe miejsca na mapie Polski, zrealizowałam niektóre marzenia.
Jedną z dobrych rzeczy jest ten blog – W szponach literek. Bowiem literki omotały mnie w tym roku na całego! Mało tego, kazały sobie zaistnieć i być ogólnie dostępne. Zawsze dużo pisałam – trochę na potrzeby szczególnych chwil, trochę do pracy tworzyłam, ale także literki same zmuszały mnie do zapisania, uwiecznienia na papierze czy w lapku. A to już za sprawką przyjaciółki Weny.
Koniec roku to czas podsumowań, czas na rachunek sumienia, więc teraz literkowo i liczowo:

  • 07.07.2013 r. – data narodzin bloga,
  • 2417 odwiedzin,
  • 134 komentarze, z czego połowa moja w odpowiedzi,
  • 67 postów,
  • 41 recenzji,
  • 13 liryków, w tym: 1 fraszka, 1 wiersz, 13 limeryków,
  • 9 obserwatorów (dziękuję, że jesteście),
  • 1 podjęte wyzwanie,
  • 1 przeprowadzony wywiad,
  • 1 spotkanie autorskie,
  • 1 konkurs.

A w Nowym 2014 Roku życzę sobie i Wam duuużo ciekawych książek do czytania.
Do siego zaczytanego roku!

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Upiory przeszłości



Autor: Jo Nesbo
Tytuł: Upiory
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 432
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-245-9257-9



Rynkiem narkotyków w Oslo rządzi tajemniczy Dubaj. Dochodzi do zabójstwa z rodzaju tych, które zasługują najwyżej na krótką notkę w gazecie: młody zdesperowany heroinista próbuje ukraść narkotyk drugiemu i zostaje zastrzelony. Policja błyskawicznie aresztuje domniemanego sprawcę. Harry Hole stara się doprowadzić do wznowienia policyjnego śledztwa w sprawie zabójstwa narkomana, ponieważ nie wierzy, by zbrodni dokonał aresztowany chłopak. Powraca z Bangkoku, by odnaleźć zabójcę i rozprawić się z upiorami własnej przeszłości...

Wiele dobrego słyszałam o Jo Nesbo, dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy w swej bibliotece wypatrzyłam na półce z polecanymi książkami jego powieść Upiory. Oczywiście od razu ją wypożyczyłam, a po kilku dniach dojrzewania książki do czytania wzięłam ją w obroty.
Ale obroty mi bardzo spowolniły, gdy zaczęłam wczytywać się w upiorne literki. Wstyd się przyznać, że przebrnięcie przez pierwszych 100 stron zajęło mi prawie tydzień! Opornie mi szło czytanie. Nawet bardzo opornie! Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo nie chciało mi się czytać książki. A potem było kilka dni przerwy ze względu na święta i w końcu w ciągu ostatnich trzech dni dobrnęłam do końca. Stwierdziłam bowiem, że w starym roku trzeba dokończyć stare, rozpoczęte sprawy.

sobota, 21 grudnia 2013

Obsypana prezentami



Dwie dekady grudnia minęły jak z bicza strzelił, Gwiazdka za dni kilka, a Święty Mikołaj pukał już do mych drzwi wiele razy. Oczywiście, nie sam osobiście. Jak wiecie z mego limeryku, Święty Mikołaj nie przemęcza się, pracuje jeden dzień w roku, ale ma swoich wysłanników. Szczególnie umiłował sobie sympatycznego listonosza z mej wsi. Jak go wysyła na mój adres, to od razu daje mu do ręki kilka przesyłek. Tak to więc grudzień od początku obfituje u mnie w prezenty. Te, o których wiedziałam, i te, o istnieniu których po prostu nie miałam o nich bladego pojęcia.
Najpierw niespodziankę zrobiła mi siostra cioteczna i przysłała 2 pary bardzo ciepłych rękawiczek. W końcu moim dłoniom jest jak w niebie! Jednak większość przesyłek to słowo drukowana na wielu kartkach, czyli książki! Ano wygrałam w kilku konkursach – czasami w drodze losowania, czasami za "inwencję twórczą, żonglowanie literkami". W ten sposób trafił również do mnie program komputerowy Akademia Umysłu. Szybkie Czytanie 2. Skuteczny kurs szybkiego czytania. Ale mam mały problem z tym programem. Taki mały wielki dylemat…

czwartek, 19 grudnia 2013

Idą Święta



Święty Mikołaj rezydencję ma w Laponii,
Ale przez większość roku trochę się wałkoni.
Jednak w Wigilię pracuje,
Prezenty wszystkim podaruje,
Bo swoje renifery po świecie przegoni! 

 

I coś muzycznego w ramach przygotowań do Świąt:





 

środa, 18 grudnia 2013

Być dobrej myśli



Autor: Beata Pawlikowska
Tytuł: Planeta dobrych myśli
Ilustracje: Beata Pawlikowska
Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 224
Oprawa: twarda
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7778-203-3



"Planeta dobrych myśli" powstała znienacka. Podczas letnich popołudni, kiedy chwytałam za pióro i rysowałam. A na innych kartkach ołówkiem notowałam to, co samo układało się w akapity i zwrotki. Zaczęłam publikować te myśli na Facebooku. Dwieście lajków. Pięćdziesiąt udostępnień. Tydzień później tysiąc lajków i pięćset udostępnień. I wszyscy pytali: kiedy to się ukaże jako książka? Proszę bardzo – oto jest. Planeta dobrych myśli.Wszystko to, w co wierzę i czego jestem pewna. To, co uznaję za 100% prawdę na podstawie wszystkiego, co wiem o życiu i o świecie. A ponieważ długo szukałam mojej drogi i sposobu, żeby stać się szczęśliwym człowiekiem, naprawdę wierzę w to, co piszę i wiem to z najlepszego źródła – czyli z mojego własnego doświadczenia. Warto zmieniać swój sposób myślenia na pozytywny. Warto ćwiczyć pozytywne myślenie. Warto nauczyć się żyć bez strachu, uwolnić się od przesądów, uprzedzeń i ograniczeń. Warto być dobrym i uczciwym. To, co myślę o sobie i o świecie, który mnie otacza, przekłada się na to, jak wygląda moje życie.
Beata Pawlikowska

Wyjazd do Warszawy jak zwykle zaowocował przypadkowym szopingiem i obfitością dóbr nabytych, ale tym razem coś jeszcze przywiozłam ze stolYcy. Otóż wróciłam z pożyczoną książką. Jest to Planeta dobrych myśli Beaty Pawlikowskiej. Książkę już raz przeczytałam, niektóre strony to nawet kilka razy, ale całość jeszcze zdążę ponownie przeczytać. Muszę! Chcę! Pragnę!
Mało tego, weszłam na face z bookiem (dla niewtajemniczonych fb) i odszukałam profil Beaty Pawlikowskiej. Faktycznie, żółtych karteczek jest tam wiele i można je sobie udostępniać na profilu. I czytać, czytać, czytać, a nawet uczyć się na pamięć, a na pewno stosować w życiu. Stopniowo, po kawałku, bo wszystkiego od razu się nie da. Przeczytanie Planety dobrych myśli najlepiej rozłożyć w czasie. Połknięcie całości za jednym zamachem może spowodować niezły galimatias w głowie i odbić się czkawką. Ją trzeba dawkować, smakować, delektować, raczyć się po kawałeczku…

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Limeryk na wszechstronną pisarkę



Pani Kasiu, w prezencie świątecznym od Czytelniczki dla Autorki… 
 
Pisarka Kasia weterynarię studiowała,
Bo zawsze zwierzaki bardzo kochała.
Teraz piórem zarabia,
Książkami ludzi "urabia",
Bo talent pisarski od Boga dostała.

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozwiązanie konkursu



 

Trzynastego nawet w grudniu jest wiosna.
Trzynastego każda droga jest prosta.
Trzynastego nie liczy się strat.
Trzynastego od morza do Tatr.
Trzynastego kapelusze z głów poważnych zrywa wiatr.
Trzynastego wszystko zdarzyć się może.
Trzynastego świat w różowym kolorze.


Zaczęłam ten post śpiewająco, nucąc pod nosem piosenkę Karin Stanek, bowiem w piątek 13-go o 23.59 zakończył się mój pierwszy konkurs na literkowym blogu. Dla kogoś spośród 13 osób biorących udział w konkursie ten dzień będzie szczęśliwy. Jak widać 13-stka zdominowała mój konkurs. Nie sądziłam, że wyłonienie zwycięzcy będzie takie trudne, bowiem Wasza inwencja i sprawność językowa bardzo mnie zaskoczyły. Ale to tylko się chwali!

piątek, 13 grudnia 2013

Pan życia i śmierci



Autor: Simon Beckett
Tytuł: Szepty zmarłych
Tłumaczenie: Sławomir Kędzierski
Wydawnictwo: Amber

Seria: Dr David Hunter
Tom: 3
Liczba
stron: 256
Oprawa: twarda
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-241-3367-3


Skóra. Największy ludzki organ i najbardziej niedoceniony. To łącznik naszych zmysłów ze światem zewnętrznym, bariera, na której kończy się nasza indywidualność, nasze ja. I nawet po śmierci coś z tej indywidualności pozostaje. Tym razem ona przemówi, bo nawet martwa i odrzucona, skóra nadal zachowuje ślady swojego dawnego ja. Nawet teraz może mieć swoją historię do opowiedzenia i tajemnice do ukrycia. Jeśli tylko umiesz patrzeć. David Hunter, który wie o śmierci wszystko – w niespełna rok po kolejnym śledztwie, którego omal nie przypłacił życiem – wraca tam, gdzie uczył się zawodu. Tam, gdzie „wszędzie wokoło leżały ludzkie ciała w różnym stadium rozkładu”, a „wielkie czarne litery na bramie informowały, że to Ośrodek Badań Antropologicznych, lepiej znany pod inną, mniej urzędową nazwą. "Trupia Farma.” Tam na prośbę swego mentora rozpoczyna dochodzenie w sprawie makabrycznego morderstwa. Dochodzenie, w którym będzie musiał wysłuchać najbardziej przerażających szeptów zmarłych. W miejscu jeszcze straszliwszym i bardziej nieludzkim niż "Trupia Farma".

Droga do i ze stolicy usłana była…trupami! A wszystko to przez niesamowity kryminał Simona Becketta Szepty zmarłych. To pierwsza powieść tego autora, którą przeczytałam. I nie ostatnia na szczęście! Już dziś wypożyczyłam wcześniejszą pozycję Simona Becketta i teraz dojrzewa ona do przeczytania, czyli czeka w kolejce.
Szepty zmarłych zaczęłam czytać w domu, aby się przekonać, czy w tak długą podróż warto brać książkę w twardej okładce. Wzięłam i nie żałowałam. Znaczy się żałowałam, ale tego, że powieść ma tak mało stron, bo chciałam więcej. Ostatnie 30 stron czytałam z nosem przy szybie autobusu, bo tam było najlepsze światło. Zapadał zmrok, a kierowca nie raczył włączyć górnych świateł. Musiałam wytężać wzrok, ale wierzcie mi – warto było. Ja z nosem przy szybie "zwiedzałam" Trupią Farmę!