środa, 22 października 2014

Świat dziecka



Autor: Agnieszka Chylińska
Tytuł: Zezia i Giler
Ilustracje: Marek Bogumił
Wydawnictwo: Pascal
Liczba stron: 120
Oprawa: twarda
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7642-089-9




„Zezia i Giler” to debiut literacki Agnieszki Chylińskiej, oparty na jej własnych wspomnieniach. To opowiedziane w sposób dziecięcy historie o marzeniach i problemach, szkole i wakacjach. Głównymi bohaterami książki są: ośmioletnia Zezia i jej pięcioletni braciszek Czarek zwany Gilerem, rodzice oraz mniej lub bardziej spokrewnione z rodziną Zezików postacie. Z książki dowiemy się, jaki jest najlepszy na świecie sposób na obieranie ziemniaków, jak sprawić, by w szufladzie rycerze walczyli ze smokami oraz kto to jest IDŹSTĄD. Każdy z rozdziałów posiada ważne przesłanie i walory edukacyjne. Dostępny także audiobook czytany przez... samą Agnieszkę Chylińską.

Kiedy się dowiedziałam, że Agnieszka Chylińska napisała książkę dla dzieci Zezia i Giler, to bardzo chciałam ją przeczytać z ciekawości i zawodowego punktu widzenia. W moich bibliotekach tej pozycji nie mieli, ale udało mi się ją dostać w bibliotece w Gdańsku. Między zabiegami poznawałam historię Zezi i jej bliższych oraz dalszych krewnych i znajomych.
Zezia, a tak naprawdę Zuzia Zezik, ma 8 lat i zaczęła nosić okulary. Gdy brat zobaczył ją w szkiełkach po raz pierwszy, powiedział: "Zezia" i tak już zostało. Z kolei 5-letni Czarek ma kłopoty z chustką do nosa i katarem, dlatego został nazwany Gilerem. Pierwsze rozdziały przedstawiają całą rodzinę, kotkę Idźstąd, sąsiadów, koleżankę Zezi. To opisy. I są one oczywiste, gdy kogoś lepiej chcemy przedstawić. Jednak na tym się nie skończyło… Wszystkie rozdziały to opisy! A jak wiadomo opis jako forma wypowiedzi jest statyczny. To właśnie przede wszystkim spowodowało, że w tej książce dla dzieci brak typowej, dynamicznej akcji! A szkoda, wielka szkoda…!

Przyznam szczerze, że się trochę nudziłam właśnie z powodu źle dobranej formy wypowiedzi i braku fabuły, braku akcji. Nie wiem, jak odbierają tę książkę dzieci i nie będę mogła tego przetestować na swoich uczniach w trakcie zajęć czytelniczych. Ja jestem zawiedziona. A może nie powinnam być, skoro na tylnej okładce opinie znanych celebrytów zachwalają książkę pod niebiosa?
Co mnie jeszcze raziło? Zapis… czasami tylko jeden akapit był na stronie, choć czcionka i interlinia odpowiednie dla dziecka. Kompletny brak dialogów, od czasu do czasu tylko w cudzysłowach pojawiały się przytoczone wypowiedzi z różnych sytuacji. Narracja niby 3-osobowa, choć świat przedstawiany jest z punktu widzenia 8-latki. Składnia momentami też kulała. Trochę jakby stylizowana na dziecięcą. A z drugiej strony zdania były… zbyt wielokrotnie złożone, a nawet źle rozpoczynane (No więc…). Niezbyt bogate słownictwo autorki, wiele powtórzeń, a Zezia Zezię Zezią poganiała... Dziwne zakończenie, a właściwie jego brak. Po prostu skończył się kolejny rozdział i skończyła się książka. Tak mogło by się stać po każdym rozdziale. Nic by się nie straciło.
A co mi się podobało? Na pierwszym miejscu ilustracje Marka Bogumiła. Czarno-białe, klasyczne w linii, bez udziwnień i dobrze dopasowane do treści. Nazwy własne bohaterów: Babcia Jasnowłosa, Babcia Ciemnowłosa, Wujek Rolnik, Pani Artystka, Straszny Pan, Czarna Pani, Pan Trampek, Pani Tyka, Pani Modelka. Poczucie humoru autorki, choć był ono bardzo przytłoczone formą wypowiedzi i tyko z rzadka się przebijało. Jeden cytat pozwolę sobie przytoczyć: Miała też ulubiony moment, gdy wszyscy w kościele śpiewali: „święty, święty, święty Pan Bóg zastępów”. Potem trzeba było zaśpiewać „chwała na wysokości”. Zezia zawsze zastanawiała się , na jakiej wysokości znajduje się ta chwała, i wymyśliła, że chwała będzie na wysokości tylu metrów, ile lat będzie mieć Zezia. I kiedy wszyscy w kościele głośno śpiewali: „chwała na wysokości”, to Zezia szybciutko dodawała  po cichu: „ośmiu metrów…”[1]. Niektóre pomysły na zabawy, bowiem każde zadanie, zwłaszcza takie, które się Zezi szczególnie dłużyło, można było zamienić w zabawę[2]. I tak czyszczenie sztućców to walka rycerzy z rozbójnikami w obronie księżniczek i ich córek, zaś obieranie ziemniaków to zabawa w fryzjera w koszarach.
Co mnie zaskoczyło? Na mikołajki dzieci ustawiają buty na parapecie (u mnie koło łóżka). I to, że 8-latka obiera wielka gar ziemniaków na obiad i myje kaloryfery szczotką na druciku! Na podstawie opisów Zezi dałabym bohaterce co najmniej 10 lat, tak więc i postacie nie są do końca dobrze stworzone.
Zezia i Giler według mnie to spostrzeżenia małej dziewczynki zamknięte w opisach poświęconych różnym tematom (Łikend, Nocne Łałaki, Święta, Wakacje itd.). Rozdziały ułożone zostały tematycznie w dowolnej kolejności, tak więc jakiegoś planu, konstrukcji w powieści brak, pomysłu na książkę tak naprawdę też. Czytajcie na własną odpowiedzialność. Wiele czasu Wam to nie zajmie. Ja do tej pory nie wiem, jaki był zamysł Agnieszki Chylińskiej na tę powieść, co piosenkarka chciała w niej przekazać... I zdziwiłam się, że Agnieszka Hetnał (redaktor naczelna Wydawnictwa Pascal) nie dopracowała rękopisu.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:


[1] A. Chylińska, Zezik i Giler, Bielsko-Biała 2014, s. 64.
[2] Ibidem, s. 38.

12 komentarzy:

  1. :/ Szkoda, że książka taka niedopracowana :/ Chciałam przeczytać, a teraz sama nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są i pochlebne recenzje w sieci. Sama powinnaś wyrobić sobie opinię o tej książce.

      Usuń
  2. Ja od samego początku byłam scpetycznie nastawiona to książki Chylińskiej. Jakoś nie mogę tego ogarnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam pogląd awioli. Nigdy nie ciągnęło mnie do tej ksiazki, jakoś podświadomie czułam, że nie znajdę w niej tego, czego oczekuję od literatury...

      Usuń
  3. Skoro ciebie nie zachwyciła, to ja jednak spasuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja dobrze wspominam "Zezię i Gilera". Książeczka spodobała się zarówno mi, jak i 6-letniemu bratu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Różne są opinie. Jestem bardzo ciekawa, jakby moi uczniowie zareagowali na tę pozycję...

      Usuń
  5. Nazwisko autorki i zwykła ciekawość oczywiście i mnie pokusiły do wspólnego czytania z 6 -letnim synem jej najnowszej książki dla dzieci "Labirynt Lukrecji".
    Totalnie psychodeliczna , szarobura, monotonna , przygnębiająca ....a jednak przyciągająca z ciekawości , czy coś pozytywnego, kolorowego emocjonalnie pojawi się w całej historii , w życiu dorastającej Lukrecji.
    Dosłownie kilka ostatnich stron książki wywołało we mnie pozytywne emocje , lecz ku mojemu zaskoczeniu , ogromnemu z resztą , 6 letni Maciek słuchał jej z otwartą buzią.
    Czasem przerażony , współczuły , zamyślony .
    Własnymi emocjami, oczyma dziecka znalazł dla siebie w tej osobliwej opowieści wiele dobrego, wyciągnął wnioski i podsumował i myślę,że czegoś się nauczył.
    Także mieszane mam emocje po tej lekturze , ale chyba warto było.
    Na pewno jest to zupełnie inny rodzaj literatury dla dzieci i dużo więcej głupawych bajek wala się na półkach w księgarniach, bibliotekach i naszych domach.
    pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy patrzy na książkę swoim oczami, swoimi emocjami. Dobrze, że Maciek znalazł w książce coś dla siebie... I ja pozdrawiam :)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.