piątek, 8 maja 2015

Nosić czyjeś nazwisko



Autor: Lebert Norbert, Lebert Stephan
Tytuł: Noszę jego nazwisko. 
Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeczy
Tłumaczenie: Maria Przybyłowska, Janina Szymańska-Kumaniecka
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 159
Oprawa: twarda
Data wydania: 2004
ISBN: 83-7311-989-2



W 1993 roku podczas porządkowania papierów po zmarłym ojcu, dziennikarz Stephan Lebert, natknął się na przeprowadzone w 1959 r. przez Norberta Leberta wywiady. Ich bohaterami były dzieci najbardziej prominentnych nazistów: Himmlera, Goringa, Bormanna, Hess, Franka, von Schiracha. Stephan Lebert postanowił kontynuować dzieło ojca i po latach także odwiedził potomków hitlerowskich zbrodniarzy. W efekcie powstała praca niezwykła, o rzadko spotykanej sile oddziaływania. Szczególne wrażenie robi konstrukcja książki, w której obok siebie zostały zamieszczone przeprowadzone w odstępie niemal pół wieku wywiady. Pozwala to na wnikliwą analizę drogi, jaką przeszły w wolnych Niemczech dzieci przywódców III Rzeszy. Książka Lebertów powraca do – unikanego często w Niemczech – problemu indywidualnego rozliczenia zbrodniarzy nazistowskich.

Dziś znamienna data – 70 rocznica zakończenia II wojny światowej. I to właśnie dziś postanowiłam opublikować recenzję książki, którą przeczytałam 2 tygodnie temu. Autorami są dwaj dziennikarze, ojciec i syn, Norbert Lebert i Stephan Lebert. A tytuł owej książki Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy. I już wiecie wszystko, prawie wszystko… Po tę pozycję sięgnęłam z czystej ciekawości, jak ukształtowała się psychika dzieci największych zbrodniarzy hitlerowskich i jak po wojnie potoczyły się ich dalsze losy.
Dzieci nazistów, skazane na nazwisko ojców, musiały dokonać wyboru – jak się będą obchodzić z przeszłością. Na zupełnie innych zasadach niż inni Niemcy.
Niektóre z nich poszły w ślady swoich ojców. I to przeraża. (s. 17)
Wszystko zaczęło się 15 lat po wojnie. W 1959 roku, kiedy to na łamach czasopisma "Weltbild" pojawił się cykl reportaży z serii Nosisz przecież moje nazwisko. Wywiady przeprowadził Norbert Lebert z młodymi jeszcze dziećmi najbardziej prominentnych, ale i najbardziej okrutnych nazistów, czyli z dziećmi: Rudolfa Hessa, Heinricha Himmlera, Martina Bormanna, Hansa Franka (król Polaków jak siebie nazywał), Hermana Göringa i Baldura von Schiracha. Nie ma wywiadu z dziećmi Josefa Goebbelsa, ponieważ cała rodzina popełniła samobójstwo.
Nosisz moje nazwisko to książka napisana i zredagowana przez Stephana Leberta. Przedstawia skrócone biografie kilku osób. Życiorysy tych bohaterów w wielu punktach są podobne do naszych. Może to przerażać i budzić choćby oburzenie, ale trzeba pamiętać, że dzieci nazistów w czasie wojny miały normalne dzieciństwo, one tak naprawdę nie wiedziały co to wojna, nalot, głód, łapanka...

Jednak aby w miarę dobrze zrozumieć ich losy, autor pokrótce przedstawia ich ojców i ich ‘zasługi’ dla nazistowskich Niemiec. Może zdziwić, jak ktoś o ksywie ‘jagniątko’ w czasach szkolnych już jako dorosły stworzył system obozów koncentracyjnych. To zastanawiające, ale możliwe. Człowiek w sumie nie może ufać samemu sobie, bo okazuje się, że jest zdolny do złych czynów, gdy wymagają tego zewnętrzne okoliczności.
Zło drzemie prawie w każdym człowieku. (s. 116)
Kompozycja powieści jest spójna i przejrzysta. Po wstępie i krótkiej historii powstania tej książki najpierw jest wywiad ojca sprzed lat (Maszynopis z 1960 r.), a potem wywiad syna przeprowadzony w 2000 roku, w 40 lat po pierwszym, ale już ze starymi ludźmi. Tylko tym razem nie wszystkie dzieci nazistów żyją, nie wszystkie chcą rozmawiać. Dzięki takiemu zabiegowi czytelnik analizuje drogę, jaką przeszli bohaterowie tej publikacji przez całe swoje życie.
Oba wywiady poruszają, lecz bardziej te przeprowadzone przez Stephana. Jego rozmówcy to dojrzali, ukształtowani ludzie, którzy mają więcej przemyśleń na temat swoich ojców i ich wpływu na swoje życie. Także wpływu Adolfa Hitlera, który był ojcem chrzestnym niektórych z nich, dawał im prezenty na gwiazdkę, brał na kolana. Do tych opowieści dochodzą także emocje dziennikarza, jego przemyślenia, wnioski.  Do tego dochodzą refleksje czytelnika nad ludzką psychiką i własnym nazwiskiem.
Dzieci nazistowskich dygnitarzy musiały sobie poradzić z piętnem nazwiska. Robiły to na różne sposoby. Martin Bortmann stworzył pewną konstrukcję ojca – kochał go jako dawcę życia, lecz krytycznie patrzył na niego jako na przestępcę wojennego. Niektórzy bohaterowie kochają, inni nienawidzą lub szukają pocieszenia i zrozumienia w wierze chrześcijańskiej. Postawy są różne.
Każdy z bohaterów inaczej patrzy na przeszłość ojca, inaczej traktuje jego i jego nazwisko. Edda Göring już jako dziecko była gwiazdą, widniała na pocztówkach. Po wojnie cały czas czerpała korzyści z nazwiska swego ojca, opłacało się na niego powoływać. Z kolei Gurdun Himmler wprost przeciwnie. Była dumna z ojca i swego nazwiska, jednak to przynosiło jej tylko problemy – tułaczka po wielu obozach, niemożność podjęcia pracy. Ona jako jedyna odstawała od innych dzieci nazistów, uwielbiała ojca i była lojalna wobec niego i nazwiska, ale i bardzo złośliwa, władcza, niesympatyczna, zgorzkniała jako kobieta.
Wniosek nasuwa się jeden: to nie wina dzieci, że noszą nazwiska ojców. Władze niemieckie w 1951 roku nawet wydawały świadectwa denazyfikacyjne – nie można było pokutować za zbrodnie ojca, bowiem w nowym państwie niemieckim nie było odpowiedzialności rodzinnej. Jednakże tuż po zakończeniu wojny żony nazistów wraz z dziećmi były aresztowane i przez jakiś czas przetrzymywane w różnych obozach, wielokrotnie przesłuchiwane, przenoszone z miejsca na miejsce.
Nie można uciec przed rodzicami, kimkolwiek by byli. (s. 74)
Wywiady dziennikarzy obiektywnie przedstawiają dzieci hitlerowców, które jakby nie było są w jakiejś mierze ofiarami nazwisk ojców. Z wywiadów dowiadujemy się o kolejach losu wszystkich dzieci oraz ich ojców, o ich psychice i sumieniu. Stephan Lebert przytacza również różne publikacje na temat wojny, nazistów, narodowego socjalizmu. Zamieszcza krótkie, ale jakże okrutne w swej wymowie wpisy z 38-tomowego dziennika wojennego kata Polaków Hansa Franka. Autor zamieszcza informacje o zajęciach grupy spotkaniowej w Izraelu dzieci nazistowskich przestępców z dziećmi tych, którzy przeżyli Holocaust, a które prowadzi psycholog Dan Bar-On. Wspomina o stowarzyszeniu "Cicha Pomoc", które troszczy się o nazistów, służy im pomocą w wydostaniu się z Niemiec lub rozpocząć życie na nowo w Niemczech. Całość kończy posłowie, bibliografia i indeks nazwisk.
Ta książka to poruszająca publikacja o niezwykłych historiach grupy dzieci, uświadamiająca, jak więzy rodzinne decydują o losach ludzi. Przeraża i zadziwia. Wciąga bez reszty. Daje popalić.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

6 komentarzy:

  1. To musiała być naprawdę ciekawa książka. Żyć z takim piętnem musi być naprawdę trudno. Muszę przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa i owszem, a każde dziecko inaczej odbierało brzemię swego nazwiska, nazistowskiego nazwiska... jakby nie było.

      Usuń
  2. Twoja recenzja zachęca do lektury, tym bardziej że dotyka tematów, które najbardziej mnie interesują.

    OdpowiedzUsuń
  3. Źle się czuję w takiej tematyce, więc ja jednak spasuję, ale książkę polecę mojemu tacie. On z pewnością będzie zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na siłę. Każdy ma swoje gusta czytelnicze.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.