wtorek, 21 lutego 2017

Projekt Bella



Autor: Marta W. Staniszewska
Tytuł: I obiecuję ci miłość
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 306
Typ książki: e-book
Format: pdf
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7900-528-4



Luty to miesiąc miłości, więc skusiłam się na romans i erotyk w jednym, czyli powieść Marty W. Staniszewskiej I obiecuję ci miłość.
Tytułową obietnicę składa Wincent Porter, współwłaściciel czasopisma „Magazyn Prawdziwego Mężczyzny” oraz właściciel kilku nocnych klubów. A składa ją swej pierwszej i niespełnionej miłości – Izabelli Colombe, od 2 lat Izabelli Colombe-Dębskiej. Wincent obiecuje także sobie, że wyrwie swą ukochaną spod wpływów jej męża Tomka, notabene przyjaciela należącego w czasach studiów do wilczej watahy. Zaczyna projekt Bella. Sam Tomasz Dębski ułatwia mu to zadanie, gdyż ma za dużo obowiązków jako dyrektor księgowy  w Pharmic-aptex i nie ma czasu na zajmowanie się obowiązkami w klubie nocnym w warszawie, którego jest współwłaścicielem.
Zajmij porządnie Izabellę, a może nareszcie przyda się na coś więcej niż bezużyteczny mebel w gabinecie. (s. 40)
Wincent Porter chyba lubi składać obietnice, ale ma problem z ich dochowaniem. Nawet wyżej je ceni niż własne życie i szczęście. Jednak przychodzi taki moment w życiu, że los zmusza go do zweryfikowania priorytetów. Zmusza go także do tego, by 2 razy przemyślał złożenie obietnicy komukolwiek, gdyż może się okazać, że po prostu nie będzie w stanie dotrzymać ich wszystkich. Tak jak tej z czasów studenckich, kiedy członkowie wilczej watahy przysięgli sobie, że…
Żadna kobieta nie naruszy ich przyjaźni… (s. 25)
Tomasz Dębski komenderuje swą żoną, ustawia ją, pomiata nią. Jej pracę w wydawnictwie uważa za infantylną zabawę z tekstem. W dodatku zdradza ją na lewo i prawo, bo nie zaspokaja go i w dodatku nie może mieć dzieci. Ale jako kobieta elegancka i reprezentatywna, inteligentna i posłuszna, która na pewno dochowa przysięgi małżeńskiej, bardzo mu się przydaje w życiu zawodowym, choć ciągle ją upokarza za używanie wymarłego, niewspółczesnego słownictwa… Jak dla mnie to było normalne słownictwo, tylko bardzo kulturalne. Nie wiem, dlaczego autorka tak nazwała sposób wysławiania się Izy, chyba dlatego, by podkreślić chamstwo i brak kultury jej męża. A Iza godzi się na to wszystko, bo tak została wychowana – by być posłuszną mężowi, jakikolwiek by on nie był. I to dla mnie jest przerażające!
W każdej plotce kryje się ziarno prawdy, w tej było kilka ziaren, a że orzech kokosowy to też ziarno… (s. 10)

W powieści czytelniczki mają okazję poznać kilku mężczyzn w życiu Belli, szkoda tylko, że tak mało jest o jej wysokim bracie Michale. Dokładne i realne przedstawienie kilku panów, możliwość przyjrzenia się im z bliska sprawia, że czytelniczki od razu staną po tej właściwej stronie. Co najwyżej będą miały dylemat, czy wybrać Wincenta, czy Michała, czy Eryka Jarosza. W tej książce bowiem jest jeszcze inny romans, troszkę w tle, z udziałem Eryka i pewnej pięknej, aczkolwiek znającej swoją wartość kobiecie.
Czasami ten właściwy mężczyzna jest tak blisko, że nie jesteśmy w stanie go dostrzec. (s. 87)
A jest kilka kobiet – Iza, jej przyjaciółka, menedżerka klubu, prawniczka Marta Terlecka. Ta ostatnia jest ciekawą osobowością. W pracy zachowuje się jak buldog, a może i buldożer, choć jest niewielkiego wzrostu, to jest naprawdę groźna, Zaś w zaciszu domowym prawdziwa gospodyni domowa, dusza towarzystwa, ciepła kobieta.
Jak na erotyk przystało, dużo tutaj scen – gorących, płomiennych, poruszających wyobraźnię. Nie brak w nich szczegółów, jednak mimo wszystko sceny erotyczne są wysmakowane. Ale raziło mnie jedno w nich, jak i w całej książce – okropny styl!
Styl Marty Staniszewskiej jest bardzo nierówny i wymaga wiele pracy. Czasami zdania były zbyt rozbudowane i naszpikowane epitetami, ze robiło się aż za słodko, zbyt mdło. Niektóre fragmenty, metafory czy porównania są wręcz poetyckie, inne przywodzą na myśl słowotok, zlepek słów, złe użycie ich zastosowanie, jakby na siłę autorka starała się rozwinąć i „upiększyć” zdanie. Szczególnie raziło mnie to w scenach erotycznych. Damskie narządy płciowe były nazywane wulgarnie, potocznie, medycznie i finezyjnie (szczegóły pominę).
Przykłady wszelkiej maści błędów językowych, pominę te erotyczne:
- Marta zatrzymała swój spacer;
- ustokrotniło prędkość jej tętna;
- by położyła się w tył;
- zobacz mnie,
- Tomasz zamarkował cudzysłów,
- więcej niż klarownie słyszała jego oddech;
- ciesząc nakremowaną skórę twarzy podszczypywaniem mrozu;
- od tego niespodziewanego spotkania dwóch gorących tkanek;
- możliwość zaznania odpoczynku od człowieka, będącego ośrodkiem umysłowego dyskomfortu.
Niestety, znalazłam też błąd ortograficzny, choć zwątpiłam, jak się pisze ów wyraz, gdyż w odstępie 8 stron widziałam dwie jego różne wersje. Ech… takie kwiatki psują przyjemność czytania całkiem ciekawej książki, której akcji wciąga, a zakończenie zaskakuje. Owszem, można przewidzieć to i owo, ale przyjemność czytania mnie osobiście odbierały błędy i styl autorki.
I obiecuję ci miłość to romans i erotyk w jednym. To powieść, w której autorka porusza temat składania obietnic i ich dotrzymywania oraz traktowania mężczyzn przez kobiety. Polecam zainteresowanym osobom, którym nie będzie przeszkadzał styl autorki.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu: 



Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

  1. Hmm nie wiem, czy ten styl by mi odpowiadał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę książkę :) Dobra, ale nic poza tym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, nie wiem jak to się stało, że ja tych błędów językowych nie zauważyłam. Normalnie zaćmienie jakieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam e-booka, może w wydaniu książkowym było lepiej. Nie wiem.

      Usuń
  4. Ależ szczegółowa analiza. Dobrze, bo mało kto takie robi. Przyznam szczerze, że byłam tej książki ciekawa, ale zrezygnowałam z czytania po tym, jak wydawnictwo zaoferowało mi wyłącznie ebooka. Teraz nie żałuję, bo chyba styl autorki by mnie chyba pokonał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mnie drażniły te błędy i styl, że mnie poniosło przy pisaniu.
      Ja właśnie czytałam e-booka.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.