czwartek, 9 listopada 2017

Świąteczna pułapka



Autor: Jolanta Maria Kaleta
Tytuł: Pułapka
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 526
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-8119-086-2




Jest czas szukania i czas tracenia… (s. 120)
Do tej pory nie znałam żadnej powieści Jolanty Marii Kalety, ale Pułapka to zmieniła. Mogłabym rzec, że wpadłam w pułapkę. Świąteczną pułapkę.
„Te wzgórza kryją w sobie jakiś potencjał skarbowy, nie można wykluczyć…” – przemknęło mu przez myśl. (s. 180)
Taka myśl o Wzgórzach Buchholza przemknęła Jackowi Sulimie, redaktorowi miesięcznika „Tropiciel”, które zajmuje się rozwiązywaniem tajemnic i zagadek z drugiej wojny światowej na Dolnym Śląsku. Dziennikarz został wysłany przez swego naczelnego w Góry Izerskie, aby zająć się tematem szczeliny jeleniogórskiej i wyjaśnić sprawę nieznanego zwierzęcia zostawiającego tropy, które zabija i kradnie zwierzęta domowe.
Sprawdzimy coś za jeden. Ryś, pies czy czupakabra. (s. 324-325) Sulima
Wielu okolicznych mieszkańców uważało, że to tajemnicza bestia rodem z Ameryki Południowej – czupakabra. Inni mówili o wielkim rysiu czy o zdziczałym psie. Sprawa nie jest łatwa. Lecz bardziej skomplikowana i mająca znacznie dłuższą hitorię, nie wspominając o ilości ofiar:
Od lat ludzie gadali, że na Tłoczynie […] miał istnieć schowek z poniemieckimi skarbami. Ponoć jakaś szczelina czy cóś. Od czasu do czasu jacyś przyjeżdżają i szukają z tymi wykrywaczami metalu, czy jak to się tam nazywa. (s. 189)
Ponoć w górach Niemcy tuż przed zakończeniem wojny ukryli wielkie skarby, które do tej pory nie zostały odnalezione, a przynajmniej nikt nie pochwalił się sukcesem. Nic dziwnego, że modnym zajęciem stała się eksploracja gór. Amatorami eksploracji są bracia Maks i Patryk Czarnowscy oraz ich żony. Do nielegalnych poszukiwań szczeliny przygotowują się od dłuższego czasu. Termin został wyznaczony przez Maksa na Boże Narodzenie. Na bazę wynajął starą gajówkę stojącą na Mokrej Przełęczy. O „bajecznych skarbach” w mitycznej szczelinie jeleniogórskiej dowiedział się także Niemiec Justus Schwarz, który na poszukiwania rusza ze wspólnikiem Marianem Boryczko.
Rajski krajobraz wokoło, a w sercach piekło. (s. 309)

Czarny Las i Czarcie Skały robią wrażenie na ludziach. I to skrajne. Krajobraz iście bajkowy – biel skrzącego się śniegu, strzeliste świerki stojące jeden przy drugim, wzgórza i hulający wiatr. A na niebie niezwykły spektakl – pięć planet ustawionych w szeregu promieniowało zimnym blaskiem. Były to: Merkury, Wenus, Mars, Saturn i Jowisz. Taka wielka koniunkcja zdarzała się rzadko. W trakcie jej trwania dochodziło do różnych niewyjaśnionych i dramatycznych zjawisk… Inne wrażenie Czarcich Skał to lęk, przerażenie, uciekanie, walka o przetrwanie, walka o życie. 
To przecież on wpędził ich w tę pułapkę. Świąteczną pułapkę. (s. 347-348)
Tytułowa Pułapka to odludne miejsce, w którym znalazła się rodzina Czarnowskich. Ale w powieści czytelnik znajdzie jeszcze inne „pułapki” – te dosłowne i bardziej metaforyczne. Co dla człowieka może stać się pułapką? Co może w nią wpędzić? Czy da się z niej wyjść? Jeśli tak, to w jaki sposób? Warto się zastanowić w trakcie lektury, czy my sami nie tkwimy w jakiejś pułapce, choćby pułapce uczuć…
„Czarny Las, psiakrew. Zachciało ci się tajemnic, to masz, durniu”. Poczuł na karku przykra gęsią skórkę. (s. 244)
Tajemnice kusiły ludzi i będą kusić nadal. Ta powieść też kusi ukrytymi w niej tajemnicami, zagadkami czekającymi na rozwiązanie. Mnie skusiła, jednakże muszę przyznać, że na początku ciężko mi się czytało. Dogłębne poznanie rodziny Czarnowskich okazuje się słuszne w dalszej części powieści, lecz jest kilka dłużyzn, które nic nie wnoszą do akcji, tylko niepotrzebnie ją rozciągają. Dopiero „Część druga” wciągnęła mnie w wir wydarzeń, a przepadłam w dalszych dwóch częściach. Przygoda zimą, gdy temperatura spada do -20 stopni, to już nie jest zabawa, zwłaszcza gdy wkoło są dzikie zwierzęta, a w leśnym mroku czai się niebezpieczeństwo. W powietrzu czuć grozę, panuje dziwna, napięta atmosfera. A na dodatek ktoś strzela…
Autorka napisała ciekawą powieść przygodową dla dorosłych z elementami grozy, sensacji i kryminału. Ciekawą fabułą przykuła uwagę czytelnika, zaserwowała mu różne emocje, ukazała inne oblicze świąt Bożego Narodzenia i ukoiła pięknymi, zimowymi krajobrazami, choć też pokazała groźne oblicze zimy, potęgę natury. W kilku momentach zaskoczyła mnie zwrotami akcji i rozwiązaniami poszczególnych wątków, lecz zakończenie… pozostawiła wyobraźni czytelnika. Zabrakło mi dosłownie 2-3 zdań do postawienia kropki nad i. Ot, taka pułapka dla wyobraźni czytelnika!
Ostatnio kopanie jest w modzie. (s. 133)
Wybierzcie się razem z Jolantą Marią Kaletą i jej bohaterami na poszukiwanie poniemieckich skarbów w Góry Izerskie. Przynajmniej literacko. Warto przeżyć taką przygodę, nie wychodząc z domu. Szczególnie wtedy, gdy zima i Boże Narodzenie za pasem…
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:


Książka przeczytana w ramach wyzwań:

2 komentarze:

  1. Uwielbiam książki autorki. Musisz koniecznie zajrzeć do jej wcześniejszych powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że warto. Tylko z czasem krucho...

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.