czwartek, 10 lipca 2014

Fotorelacja z wycieczki


Czynny wypoczynek (czyt. wycieczka na południe Polski) zaczął się w niedzielę. Tego dnia naczelny góral, pan Kazek, powoził Fliperem (ten z lewej, mieszanka hucuła i araba) i Perłą (ta z prawej, nie lubiła postojów, wierzgała kopytkiem i ponaglała woźnicę, w dodatku zalecała się do kolegi, co widać na fotce). Konie puszczały bąki aż (nie)miło! Z Ponic dotarliśmy do Rabki Zdrój, do parku zdrojowego. Tam się Józefinki napiłam, calusie 2 kubki duszkiem wypiłam, aby swym stawom dopomóc.


Z pogodą trafiliśmy dobrze, udało nam się przemykać miedzy deszczami, a jak lało, to akurat byliśmy pod dachem albo pod… ziemią. Jeno 423m! Ale bosko było w kopalni soli w Bochni! Czułam się jak nowo narodzona, noga nie bolała. Mało tego, jechałam kolejką i płynęłam statkiem :)




Wtorek to wypad do Zakopca i wspomnień czar, bo byłam tam 12 lat temu. Wpierw przemierzyłam wzdłuż i wszerz Dolinę Strążyską, nawet pod Siklawę się wdrapałam z duszą na ramieniu, bo już głowiłam się, jak zejdę. Powolutku dałam radę!





Stary cmentarz na Peksowym Brzysku to uroczy zakątek, niezwykłe nagrobki i wiele sławnych Polaków zostało tu pochowanych (np. Kornel Makuszyński, Stanisław Marusarz, Tytus Chałubiński, Władysław Hasior).  


Gubałówkę chyba każdy zna, ale drogę pokonałam na 2 sposoby, różnymi kolejkami. A widoki na Zakopane niezwykłe! Chmury ciągle się przetaczały i nawet łaskawie dały nam spojrzeć na Tatry.






Kolejny dzień trochę na smutno – wizyta w Oświęcimiu i Brzezince. Nawet niebo popłakiwało tego dnia.

 




Ale miałam szczęście zajrzeć do sali nad głowami innych i zobaczyć Ewę Moses, jedną z dwóch bliźniaczek (druga nie żyje), które przeżyły Auschwitz, a na których robiono eksperymenty medyczne. Pani Ewa dłonią wskazuje siebie na zdjęciu.
 

A w drodze powrotnej Wadowice i kremówka, którą tak uwielbiał Jan Paweł II.



Zaś w czwartek zwiedzanie zaczęłam od drewnianego kościółka w Dębnie Podhalańskim (zabytek UNESCO od 2003 r.), w którym dzieją się cuda.


Następnie Niedzica i 2 zamki – polski i węgierski. A na zaporze malowidło 3D!



Spływ Dunajcem to niezapomniane widoki, przekroczenie granicy polsko-słowackiej oraz śmiechoterapia! Flisak był niesamowitym gawędziarzem, sypał kawałami jak z rękawa. Ale i chwilę grozy przeżyliśmy, gdy na zakręcie nas do połowy obróciło…




Piątek to 15-godzinny powrót do domu z popasem na krakowskim rynku. Znów przywitałam  się z kolegą Adaśkiem od Mickiewiczów.


 Pozostał wspomnień czar, kilka oscypków oraz 2,4 kg soli bocheńskiej :)

4 komentarze:

  1. Ojej, widzę, że miałaś niezapomnianą wycieczkę. Zdjęcia są fantastyczne i poruszające, szczególnie te z wizyty w Oświęcimiu i Brzezince.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego na nią pojechałam, bo tyle atrakcji było w programie.

      Usuń
  2. Byłam już tu raz, ale okazało się, że post jest potężny więc musiałam znaleźć czas, by go przeczytać.
    Nie przejeżdżaliście przez Czchów, ale się zastanawiam, którędy jechaliście z Bochni do Szczawnicy.
    W zasadzie szkoda, bo minęli byście dwa zbiorniki wodne na Dunajcu i wpadli byście do Nowego Sącza. może następnym razem.
    Sporo mieliście w planie i różnorodnie. Pięknie jest w Małopolsce, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stacjonowałam w Ponicach-Rabce Zdrój i stamtąd codziennie wyjeżdżaliśmy w różnych kierunkach. Bochnia była w poniedziałek, a spływ w piątek.
      Piknie jest u Was, ale u mnie tyż :)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.