wtorek, 22 września 2015

Zdjąć klątwę



Autor: Iwona Banach
Tytuł: Klątwa utopców
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Babie lato
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-10-12930-7

RECEZJA PRZEPREMIEROWA

„Lubię się śmiać i rozśmieszać ludzi, dlatego robię, co mogę, żeby dać czytelnikom trochę zabawy. Nie znoszę też podłości i chamstwa, więc czasami mam ochotę kogoś zamordować. Siadam wtedy do komputera i opisuję zbrodnie, dzięki czemu unikam niemiłych konsekwencji prawnych i kłopotów z plamami krwi na ubraniach. Łączę przyjemne z pożytecznym i przy okazji dbam o swoje zdrowie psychiczne. Już od dawna nikt nie słyszał mojego maniakalnego śmiechu o czwartej nad ranem. No, chyba że chodzi o zeszłą sobotę, ale wtedy pisałam…” – tak o sobie pisze autorka Klątwy utopców, Iwona Banach, laureatka konkursu literackiego Wydawnictwa Nasza Księgarnia, tłumaczka, nauczycielka, mama dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczka książek, szydełkoholiczka, kreatywna kucharka i straszna bałaganiara w jednym.
Tak barwna osobowość nie może stworzyć książki nudnej. Po prostu nie może! I dobrze, że nie może, bowiem dzięki temu w jej najnowszej powieści dużo się dzieje – akcja galopuje, że ciężko złapać chwilę oddechu, a plejada barwnych bohaterów ludzko-zwierzęcych może przyprawić o palpitację serca tudzież gromkie wybuchy śmiechu. Ale po kolei…
Niejaki Tytus Morawski w Zamościu zostawił u notariusza testament. Wiedział, że niedługo umrze, ale dzięki temu… jako pierwszy odnajdzie ukochaną swego życia, a jego konkurent Ksawery w końcu dostanie za swoje. Tytus żałował tylko jednego, iż cała frajda go ominie, choć może… niekoniecznie.

Dagmara Rogalska, prawie 27-letnia panna, musi zmienić wakacyjne plany z narzeczonym Filipem i wyjechać na wieś do Słodkowa, by przez kilka dni zaopiekować się dziadkiem Ksawerym i znaleźć mu gosposię. Młodej kobiecie w ogóle się to nie podoba, bo Generał, jak powszechnie nazywany jest stateczny pan Ksawery, z jednej strony odstraszył wszystkie gospodynie, a z drugiej sam nie będzie sprzątał i gotował, bo to są babskie zajęcia. Do mamy Dagmary ciągle wydzwania sąsiadka dziadka, pani Stasia, zwana potworem z Loch Wyżnica.
Daga nie ma wyjścia. Jedzie i zabiera ze sobą przyjaciółkę Kingę. Na miejscu dowiaduje się, że musi z Dziadkiem jechać do Suśca na Roztocze, gdyż przyjaciel dziadka w swoim dziwnym testamencie wymienił ją jako spadkobierczynię. I na tym wiadomości się kończą. I tak oto życie zmusza do weryfikowania planów. Zastraszanie w nieortograficzny sposób przez mafię w środku nocy powoduje, iż wkrótce po zniknięcie dziadka, pani Stasi i Kingi Daga z Filipem, jego kumplem Michałem i Andżeliką vel Różową Pindzią ruszają w kierunku Suśca, a po SMS-ie od Kingi do Utopiec. Oczywiście z przygodami.
Utopce okazały się maleńką wioską o niewysokich, położonych blisko siebie domkach, z niewielkim ceglanym kościółkiem, gospodą i sklepem. (s. 63)
Jednakże Dagmarze i jej kompanii nie dane było zamieszkać w pensjonacie czy innym przytulnym miejscu, tylko w zrujnowanym szpitalu psychiatrycznym, w którym nocami straszy. Okazuje się, że bohaterowie naprawdę trafili do psychiatryka. Istne wariatkowo!
Tu nie istniały takie pojęcia jak prywatność czy wolność słowa, panowała wszechobecna nuda, a jedyną rozrywkę stanowiła plotka, a każda sensacja, od ciąży po morderstwo, wydawała się długo wyczekiwanym cudem. (s. 177)
Tu błahe urazy długo się pielęgnuje i o nich pamięta, przechodzą z pokolenia na pokolenie. W dodatku we wsi powiadają, że znów u nich dzieje się coś strasznego. Ponoć wylazły utopce – wodne, niezabijalne demony – i będą mordować ludzi. I rzeczywiście ktoś morduje ludzi. Zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Aspirant Kotek ma pełne ręce roboty, a życie Dagmary jest zagrożone. Jedni chcą ją zabić, inni wygonić ze wsi, a jeszcze inni… poślubić!
Klątwa utopców to zaskakująca książka pod każdym względem. Niebanalny pomysł na fabułę i jej znakomite zrealizowanie zaowocowały powstaniem nieprzeciętnej powieści z rodzaju rozrywkowych. Trudno jednoznacznie określić gatunek powieści, bo jest komizm, kryminał, przygody i pozornie zwykłe życie na wsi, a przy tym miłość zaczyna kwitnąć tu i tam i nie wiadomo, kogo strzała Amora trafi i z której strony przyleci. Komedia kryminalna, kryminał obyczajowy, komedia pomyłek, a może obyczajówka z domieszką kryminału, romansu i komedii?
Jedno jest pewne – dużo się dzieje, akcja jest poplątana i pełna zwrotów, ciągle coś się dzieje i rzadko można złapać oddech, lecz autorka doskonale zawiązała intrygę, ciągle ją plącze, doplata kolejne supełki, by potem ją stopniowo rozplątywać. Tym razem gordyjski węzeł nie został przecięty, a rozwiązany. Mimo błędnych splotów, znaczy się tropów, sytuacja stopniowo się wyjaśnia, aż do całkowitego jej rozwiązania. Ma w tym udział gospodyni Kusiakowa i Różowa Pindzia o intelekcie majonezu. Okazuje się, że one potrafią myśleć!
Bohaterowie to zacne grono. Wszyscy razem i każde z osobna, choć niektórzy ukrywają prawdziwe swe oblicze. To Dagmara jest główną bohaterką, wokół której dużo się dzieje, jednak jak na prawie 27-letnią kobietę wydawała mi się nieco roztrzepana i młodsza. Ale i ona ma charakterek, bo trzeba było użyć podstępu, aby zmienić jej plany wakacyjne. Nawet dziadek Generał czasami tracił przy niej rezon. Lecz dla mnie pierwsze skrzypce grała przedstawicielka odrębnej gałęzi lokalnego folkloru, Kusiakowa:
Wielka jak piec, sapiąca jak lokomotywa i zgrabna jak ciężarówka na podwójnym zakręcie. (s. 169)
Dodać jeszcze należy, że miała ręce wielkie jak bochny chleba, a jednym cycem zabiłaby mężczyznę. Kobieta jest bardzo przesądna, ciągle straszy utopcami, opowiada krwawe bajki oraz wtyka nos w nie swoje sprawy. Twierdzi, że zdrowo gotuje, ale to pojęcie względne. Miałam okazję spróbować (na szczęście w wyobraźni) jaj Gustlika w sosie krzanowym, zupy jabłkowej na boczusiu wędzonym czy wiśniówki na kościach na słodko bez żadnego zielska, znaczy się sałatki. A do tego Kusiakowa bardzo swojsko zaciąga gwarom…
Szczególnie bohaterowie wiejscy z Utopiec zasługują na specjalną uwagę czytelnika. Ich folklorystyczna barwność z zabobonami i gwarą zdecydowanie wyróżnia ich na tle bohaterów miejskich, choć i ci są dobrze i wyraziście nakreśleni. Spośród tych to Różowa Pindzia i Smerf Maruda najbardziej przykuwają uwagę. Ale ważni są też bohaterowie zwierzęcy. Generał ma dwa psy – dog niemiecki Precel lubi siadać ludziom na kolana, lizać i zaplątywać sobie łapy; wielki mieszaniec Bestia to kudłaty psi złodziej i cwaniak w jednym. Oprócz nich występuje byk Muciek, potrafiący wywołać we wsi niezły popłoch. A i owady też dadzą się we znaki co poniektórym.
Powieść czyta się szybko i trudno się od niej oderwać. Krótkie i plastyczne opisy oraz lekkie, swobodne pióro autorki mają w tym swój udział. Nie wiem, co mnie najbardziej ubawiło w tej powieści. Niekiedy absurdalne pomysły na rozwój akcji (ślub albo protokół, farbowanie bluzki buraczkami, trup zmieniający płeć), kreacja bohaterów, folklor Roztocza w całej rozciągłości z zabobonami i gwarą na czele, naturalny język powieści, często nieco rubaszny i swojski okraszony francuszczyzną, zabawne i błyskotliwe dialogi oraz stanie na straży moralności panienek przez starsze przedstawicielki płci pięknej. Wszystko to sprawia, że najnowsza powieść Iwony Banach bawi czytelnika, wywołując uśmiech na twarzy i/lub salwy śmiechu, kwestia indywidualnego poczucia humoru. Ale oprócz śmiechu są i chwile grozy, niedowierzania, w oczach może się pojawić także mały obłęd, w końcu jesteśmy w dawnym psychiatryku, a dzikie piesy latające po polu to norma. Zabrakło mi tylko opisu podróży i pierwszych dni pobytu Generała z dwoma kobietami w ruinach. Ale widocznie tylko wokół Dagmary dużo się działo.
Klątwa utopców to zabawna powieść o urokliwej wsi Utopce nad rzeką Tanew gdzieś na Roztoczu z plejadą indywidualnych bohaterów dostarczy czytelnikowi niezapomnianych wrażeń i pozwoli uwierzyć, że jednak utopce istnieją. A przed wyjazdem na wakacje na wieś, radzę się wpierw upewnić, czy nie ma tam czasem budynku po byłym szpitalu psychiatrycznym… Na szczęście u mnie we wsi jest tylko zamek krzyżacki.
Powieść polecam. Świetna rozrywka akurat na jesienne wieczory! A premiera jutro!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:



Książka przeczytana w ramach wyzwań:


10 komentarzy:

  1. Lubię tego typu powieści, dlatego bardzo chętnie poznam twórczość Iwony Banach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja recenzja dodałam mi skrzydeł, bo za książkę niebawem zabieram się

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się nazwa miejscowości, czyli Utopce. Chętnie przeczytam w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie zaciekawiłaś... dobrze, że ta powieść czeka już na półeczce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo chętnie sięgnę po książki tej autorki, jeszcze nie miałam przyjemności poznać jej twórczości :)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.