Autor: Agata Battek
Tytuł:
Wyprawa na zamek
Wydawnictwo: Fundacja VERBA
Seria: Leon i jego nie-zwykłe
spotkania
Część: 1
Liczba stron: 24
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-63992-00-2
Tytułowym
bohaterem opowiadań jest Leon – wesoły, otwarty i odważny chłopiec, który
uwielbia przygody. Lubi się śmiać i rozwiązywać zagadki. Ma ważną cechę: chce
pomagać innym. To czyni go kimś wyjątkowym. Najbliższymi przyjaciółmi Leona są
Maks i Lenka. Lena to zaradna, rozważna i mądra dziewczynka, zawsze służąca
cenną radą. Maks to typ niesfornego gaduły. Ten chłopiec, z pozoru wyglądający
na rozrabiakę, ma wielkie serce i dużo wrażliwości. Leon, Maks i Lenka w czasie
wspólnych przygód przeżyją dużo nie-zwykłych spotkań i pokażą nam, że świat
jest pełen wyjątkowych ludzi. W pierwszej z bajek – zatytułowanej Wyprawa na
zamek – dzieci wraz z Filipem, który porusza się na wózku inwalidzkim,
udadzą się do zamku w poszukiwaniu tajemniczego skarbu…
Bajki są
adresowane do dzieci od 4 roku życia.
Tym razem nietypowo – książeczka dla dzieci. Agata Battek, która od trzynastego roku życia porusza się na wózku inwalidzkim, jest nie tylko pomysłodawczynią i założycielką Fundacji VERBA, ale również autorką serii bajek Leon i jego nie-zwykłe spotkania. Opowiadania z tej serii mają za zadanie przybliżyć dzieciom pełnosprawnym problem niepełnosprawności, nauczyć tolerancji i postrzegania człowieka jako całość, a nie przez pryzmat ciała, chorego, kalekiego ciała. Pomysł znakomity i jestem jak najbardziej ZA! Wokół nas jest dużo niepełnosprawnych osób, czy to dorosłych, czy też dzieci. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, bowiem są różne rodzaje niepełnosprawności i nie każdą z nich widać gołym okiem. Ja sama od pół roku kuśtykam z kulą i na samej sobie obserwuję reakcje społeczeństwa. Największy ukłon oddaję w stronę kierowców, którzy już z daleka hamują, bym mogła przejść po pasach. Poza tym w pracy i w środowisku mam do czynienia z ludźmi niepełnosprawnymi. Ale uważam, że Polsce jeszcze sporo brakuje do Zachodu w tym temacie. Dlatego bardzo ucieszyłam się z projektu Fundacji VERBA.
Pierwsza
część serii Leon i jego nie-zwykłe spotkania
zatytułowana jest Wyprawa na zamek. W
tym opowiadaniu do trójki głównych bohaterów Leona, Lenki i Maksa dołącza Filip
poruszający się na wózku inwalidzkim. Autorka w ciekawy sposób przedstawia
pierwsze spotkanie z "przedziwnym rowerkiem". Dzieci z ciekawością oglądają
wózek, zadają pytania Filipowi na jego temat i przyczyn poruszania się na nim. Leon
coś kojarzy, że gdzieś kiedyś już coś takiego widział. I to jest świetny moment
do porozmawiania z własnym dzieckiem na ten temat.
Książeczkę
czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Czcionka jest wyraźna i w miarę duża, ale
tekst nie został wyjustowany i są szlaczki. Brak także paginacji. Moją uwagę
zwróciły zwłaszcza ilustracje autorstwa Agnieszki Lodzińskiej. Są naprawdę
ładne, kolorowe, miłe dla oka, bo i przyciągają spojrzenie swoją kolorystyką i
naturalnością w odwzorowaniu rzeczywistości, aczkolwiek na moich terenach zamki
są koloru czerwonego[1].
Na okładce zabrakło mi Filipa na wózku inwalidzkim. Nie wiem, o czym będą następne
książeczki z tej serii – czy będą skupiały się na jednym rodzaju
niepełnosprawności, czy też na miejscach, w których trudno się poruszać wózkiem,
ale ułatwieniem byłoby zaznaczenie na okładce motywu przewodniego.
Jednak
mam autorce do zarzucenia kilka rzeczy. Po pierwsze 6-latek wraz z kolegami zostali
puszczeni samopas bez opieki dorosłej osoby. Wprawdzie mama Lenki miała mieć oko na dzieci w drodze do zamku,
ale już nie w zamku. Dziecko z lektury dowiaduje się i uczy, że może chodzić
wszędzie bez opieki dorosłych – nie pochwalam! Druga sprawa – zamek otwarty, ni
żywego ducha wkoło, zaś otwarta skrzynia ze skarbami w zasięgu ręki. Trochę to
naiwne, skoro opowiadania mają uczyć postaw prospołecznych i dotyczyć XXI
wieku, a nie dawnych, dawnych czasów… A po trzecie – Leon, który po wakacjach
idzie do pierwszej klasy, potrafił od niedawna czytać i robił to bardzo powoli!
A ponoć nowa podstawa programowa zabrania w zerówce uczyć dzieci literek. W dodatku
szczerze wątpię, by list znaleziony w kufrze był kaligrafowany i chłopiec mógł
go bez problemów odczytać.
Summa
summarum – idea szczytna i jak najbardziej ją popieram, ale jeśli chcemy
osiągnąć zamierzony cel, oddać realizm, to zastanówmy się wpierw dobrze nad
treścią.
Interesująca książeczka. Myślę, że moja pociecha będzie z niej zadowolona.
OdpowiedzUsuńTakie książeczki są w naszym kraju potrzebne. Nie wiedziałam, że masz pociechę :)
OdpowiedzUsuń