piątek, 29 sierpnia 2014

Pędzlem malowane



Autor: Agata Kołakowska
Tytuł: Płótno
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7839-578-2





W życiu młodej malarki Niny Sadowicz zbiegają się dwa szczęśliwe wydarzenia. Zaręcza się z ukochanym Michałem, a jej obrazy zaczynają odnosić sukcesy na rynku aukcyjnym. To pierwsze zwiastuje szczęście w życiu prywatnym; drugie – pomaga jej uwierzyć, że w przyszłości będzie mogła utrzymywać się ze swojej pasji – malarstwa, a nie jak dotąd z pracy w biurze nieruchomości. Wszystko zaczyna się doskonale układać. Nina ma nadzieję, że wreszcie dostrzeże dumę również w oczach swego wymagającego ojca. Sielanka zostaje jednak przerwana… „Płótno” to historia o prawdziwej pasji. O przewrotnym losie, który daje i odbiera. O walce o siebie i ze sobą. To także opowieść o przyjaźni i o tym, że znalezienie oparcia w drugim człowieku może być receptą i lekarstwem na przeciwności losu.

Agata Kołakowska ostatnimi czasy bardzo przypadła do mego gustu czytelniczego, a raczej jej styl pisania i snute opowieści. Tym razem zanurzyłam się w świecie farb i pędzli, zamieszałam emocje, bo w me ręce wpadła powieść Płótno.
Nina Sadowicz, a właściwie Antonina, to młoda kobieta po ASP, która mimo talentu artystycznego pracuje jako sekretarka w biurze nieruchomości, by mieć za co żyć. W wolnych chwilach maluje, bowiem malarstwo to jej życiowa pasja. Pasja, przez którą często zapomina o bożym świecie. Pasja, która daje poczucie spełnienia i satysfakcję. Aczkolwiek nie do końca, gdyż obrazy Niny stoją tylko w jej pracowni, nie wiszą na ścianach w obcych domach. Lecz to się wkrótce zmienia. Pierwszy obraz kupuje jej szef do swego gabinetu, zaś dwa inne zostają sprzedane na aukcji w galerii. W życiu osobistym też się dzieje – Michał się jej oświadcza. Czegóż chcieć więcej? Przewrotności losu? Złośliwości losu?
Ludzkie życie to sinusoida pełna wzlotów i upadków. Po okresie wzlotów jest okres upadków. I tak się zaczyna dziać w życiu Niny. W czasie powrotu ze ślubu kolegi Nina i Michał ulegają wypadkowi tragicznemu w skutkach dla kobiety – uraz ścięgien zginaczy prawej ręki. Straszna to wiadomość dla malarki, gdyż może już nigdy nie odzyskać pełnej władzy w dłoni (to trochę jak ja, w pewnym sensie identyfikowałam się z bohaterką). Od tego momentu życie Niny zamienia się w pasmo nieszczęść, bo życie ma to do siebie, że ciągle się zmienia[1].

Jednakże bohaterka nie zdaje sobie sprawy, iż w jej paśmie nieszczęść (wypadek, zerwane zaręczyny, utrata wygodnej stancji, poważna kłótnia z ojcem) pojawiają się pierwsze przebłyski szczęścia w postaci rehabilitanta Marcina i Martyny, dziewczyny poruszającej się na wózku inwalidzkim z powodu stwardnienia rozsianego, która maluje ustami. To ci dwoje powoli wyciągają Ninę z dołka, a raczej z dołu, bo sama nie ma siły odbić się od dna. Czasem robią 2 kroki do przodu, a potem 3 w tył, a czasem odwrotnie. Niestety Michał i ojciec mają w tym swój niechlubny udział. Zwłaszcza ojciec, który na swój własny, pokrętny sposób wyrażał miłość do Niny – podcinał córce skrzydła jeszcze przed startem, żeby nie bolało, gdy Nina będzie spadać[2]. A wszystko dlatego, że to jemu w życiu nie udało się osiągnąć zamierzonych celów.
W tej powieści nie tylko główna bohaterka ma powody do zmartwień. Każdy dźwiga jakiś bagaż doświadczeń, każdy cierpi z innego powodu. Rehabilitant Marcin i agentka nieruchomości Ewelina głęboko skrywają swe bolesne tajemnice za fasadą maski, ale i oni kiedyś muszą się wygadać. Jednak przeciwności losu najdzielniej znoszą niepełnosprawni ruchowo, gdy już się pogodzą z zaistniałą sytuacją. Ci ludzie mają w sobie taką miłość do życia, optymizm, wiarę, nadzieję, że zarażają nimi innych ludzi, tych zdrowszych i sprawniejszych, choć to oni są najbardziej pokrzywdzeni przez los.
Czytelnik poznaje w powieści świat artystów malujących ustami bądź stopami. A najzdolniejszą z nich jest Martyna. Początkowo nieufna, lecz wkrótce staje się przyjaciółką Niny. To ta młoda dziewczyna uczy kobietę prawdziwego życia, uczy nas, czytelników, odkrywa przed nami jego sens i piękno. Można się załamywać, pytanie, jak długo. Można płakać, aby wyciszyć emocje. Lecz trzeba również umieć się cieszyć małymi rzeczami, choćby piciem herbaty przez słomkę czy przewracaniem kartek w książce nosem czy stopą.
Mądrość życiowa Martyny bardzo przemówiła do mnie i dała mi porządnego pozytywnego kopa. Książka obyczajowa polskiej autorki dała mi większą siłę, dała mi więcej niż powieść niepełnosprawnego o swoim życiu, a mam tu na myśli książkę  Hibona Jeana-Baptiste’a Pijany z radości. Opowieść o życiu spełnionym (recenzja TUTAJ).
W powieści Płótno szczęście przeplata się z nieszczęściem, smutek z radością, łzy z uśmiechem, złość z nadzieją. To piękna i mądra życiowo pozycja, którą trzeba przeczytać. Wiele zdań to aforyzmy, złote myśli do powtarzania jak mantra. Lekki i przystępny styl autorki, prosty w swym przekazie język sprawiają, że ta niby zwyczajna fabuła wciąga czytelnika w świat literek i wprowadza go między bohaterów sprawiając, sprawiając, iż staje się on pełnoprawnym uczestnikiem wydarzeń. Wszechwiedzący narrator pozwala zajrzeć głęboko i wielokrotnie przedstawia myśli Niny, jej rozterki, jej skrywane emocje. Zaś bohaterowie to ludzie z naszego otoczenia, prawdziwi, z zaletami i wadami.
Cóż, nie mam się do czego przyczepić, no może do braku zdjęć obrazów. A na koniec słowa Niny, które od dziś są moim mottem życiowym:
Życie bywa zaskakujące. Nie wiesz przecież, co się wydarzy.
Nie warto stawiać na nim krzyżyka[3].

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
GRUNT  TO OKŁADKA


[1] A. Kołakowska, Płótno, Warszawa 2013, s. 275.
[2] Ibidem, s. 298-9.
[3] Ibidem, s. 385.

2 komentarze:

  1. Tej książki akurat nie czytałam, ale znam inne dzieła tej autorki i jestem nimi zachwycona.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.