Tytuł:
I po cholerę mi to było!
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka, broszurowa
Data wydania: lipiec 2012
Oprawa: miękka, broszurowa
Data wydania: lipiec 2012
ISBN: 978-83-7506-985-3
Niemal
każdy ma w życiu chwile, w których chciałby zacząć wszystko od nowa. A dlaczego
nie? Nie ma uczuć tak zamotanych, żeby ich nie odmotać, nie ma spraw tak
zakończonych, żeby nie zmienić im zakończenia. Wszystko da się odkręcić! Jak
butelkę metaksy. O tym właśnie jest ta pełna humoru historia. Olka, znerwicowana
nauczycielka plastyczka, zupełnie niechcący zmienia swoje życie. Zaczyna od
napaści na księdza katechetę, w efekcie której odchodzi ze szkoły, potem
postanawia zająć się swoim ogrodem i... sobą. Dołącza do ekipy ogrodników,
jednak nie jako ogrodnik. Przewraca też do góry nogami życie swoich przyjaciół
i przeżywa z nimi niecodzienne przygody. Desperacko szuka drugiej połowy, co
niesie za sobą całą masę krępujących i zabawnych sytuacji. Nieświadomie wkracza
w inny świat, zawiera nowe przyjaźnie i odnajduje stare miłości. I mimo
upływających lat i straconych okazji kieruje się przekonaniem, że najlepsze
wciąż jeszcze przed nią.
Jak
się dorwałam, to przepadłam! Przeczytałam powieść jednym tchem w niedzielne
południe. Lubię książki, które wciągają mnie w wir literek od pierwszych stron
i nie puszczają do ostatniej kropki. Tak było z książką mej imienniczki, Marty
Osy – I po cholerę mi to było!
Ile
razy człek retorycznie pytał sam siebie: A po cholerę mi to? Na cholerę mi to
było? Ostatnio ja zadaję sobie to pytanie, gdy walczę z technicznymi niuansami
zakładania bloga. Ale cóż… stało się! Widocznie tak miało być, jakiś ukryty
sens w tym jest. Tak jak w przypadku ataku Olki Jakubik, nauczycielki plastyki[1],
na księdza katechetę. Od tego momentu życie Olki zmienia się diametralnie. Ale
nie tylko jej. Jedna decyzja podjęta świadomie lub nie wywołuje różne
konsekwencje – dobre i… te mniej dobre, bowiem nie ma tego złego, co by na
dobre nie wyszło! Olce i jej przyjaciołom wyszło "to i owo", co
czasem zaskoczyło, a nawet zaszokowało znajomych.
Od
wieków mówi się, że każdy jest kowalem swego losu, jednakże trzeba pamiętać
również o tym, iż przypadki chodzą po ludziach, oj chodzą! Po Olce się ich
sporo nachodziło, a i ona sama się nachodziła i najeździła. Dokąd? Musicie
przekonać się sami.
Oprócz
nieprzewidywalnych zwrotów akcji i zabawnych dialogów bardzo pozytywnie
zaskoczyły mnie opisy malowanych podwórek. Widziałam je oczami wyobraźni, choć
wolałabym na żywo ujrzeć owe cudowne projekty. W sumie niewiele trzeba, aby z
czegoś brzydkiego stworzyć coś pięknego. Podstawa to chęci i ciężka praca, więc
kujmy żelazo losu, skoro jesteśmy jego kowalami. Próbujmy nowych rzeczy,
szukajmy swego prawdziwego JA, odkrywajmy swe pasje, bowiem lepiej żałować, że
coś się zrobiło niż… ;) I po cholerę mi
to było! to lektura obowiązkowa dla wszystkich osób 18+, by uświadomili
sobie, że w życiu potrzebne są zmiany, że z każdego ostrego zakrętu w końcu wychodzi
się na prostą.
Ta
optymistyczna książka stała się inspiracją do założenia mego atramentowego
bloga, mimo że przeczytałam ją 2 miesiące temu. Co nowego przyniesie blog w
moim życiu? Co zmieni? Czas pokaże. Pani Marto, dziękuję za napisanie tej
książki!
[1] Od kilku lat obserwuję, że
często głównymi bohaterkami współczesnej prozy kobiecej są nauczycielki.
Ciekawe dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.