środa, 10 lipca 2013

Zapytaj cholery!




Autor: Marta Osa
Tytuł: I po cholerę mi to było!
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka, broszurowa
Data wydania: lipiec 2012
ISBN: 978-83-7506-985-3








Niemal każdy ma w życiu chwile, w których chciałby zacząć wszystko od nowa. A dlaczego nie? Nie ma uczuć tak zamotanych, żeby ich nie odmotać, nie ma spraw tak zakończonych, żeby nie zmienić im zakończenia. Wszystko da się odkręcić! Jak butelkę metaksy. O tym właśnie jest ta pełna humoru historia. Olka, znerwicowana nauczycielka plastyczka, zupełnie niechcący zmienia swoje życie. Zaczyna od napaści na księdza katechetę, w efekcie której odchodzi ze szkoły, potem postanawia zająć się swoim ogrodem i... sobą. Dołącza do ekipy ogrodników, jednak nie jako ogrodnik. Przewraca też do góry nogami życie swoich przyjaciół i przeżywa z nimi niecodzienne przygody. Desperacko szuka drugiej połowy, co niesie za sobą całą masę krępujących i zabawnych sytuacji. Nieświadomie wkracza w inny świat, zawiera nowe przyjaźnie i odnajduje stare miłości. I mimo upływających lat i straconych okazji kieruje się przekonaniem, że najlepsze wciąż jeszcze przed nią.

Jak się dorwałam, to przepadłam! Przeczytałam powieść jednym tchem w niedzielne południe. Lubię książki, które wciągają mnie w wir literek od pierwszych stron i nie puszczają do ostatniej kropki. Tak było z książką mej imienniczki, Marty Osy – I po cholerę mi to było!
Ile razy człek retorycznie pytał sam siebie: A po cholerę mi to? Na cholerę mi to było? Ostatnio ja zadaję sobie to pytanie, gdy walczę z technicznymi niuansami zakładania bloga. Ale cóż… stało się! Widocznie tak miało być, jakiś ukryty sens w tym jest. Tak jak w przypadku ataku Olki Jakubik, nauczycielki plastyki[1], na księdza katechetę. Od tego momentu życie Olki zmienia się diametralnie. Ale nie tylko jej. Jedna decyzja podjęta świadomie lub nie wywołuje różne konsekwencje – dobre i… te mniej dobre, bowiem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Olce i jej przyjaciołom wyszło "to i owo", co czasem zaskoczyło, a nawet zaszokowało znajomych.
Od wieków mówi się, że każdy jest kowalem swego losu, jednakże trzeba pamiętać również o tym, iż przypadki chodzą po ludziach, oj chodzą! Po Olce się ich sporo nachodziło, a i ona sama się nachodziła i najeździła. Dokąd? Musicie przekonać się sami.

Oprócz nieprzewidywalnych zwrotów akcji i zabawnych dialogów bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie opisy malowanych podwórek. Widziałam je oczami wyobraźni, choć wolałabym na żywo ujrzeć owe cudowne projekty. W sumie niewiele trzeba, aby z czegoś brzydkiego stworzyć coś pięknego. Podstawa to chęci i ciężka praca, więc kujmy żelazo losu, skoro jesteśmy jego kowalami. Próbujmy nowych rzeczy, szukajmy swego prawdziwego JA, odkrywajmy swe pasje, bowiem lepiej żałować, że coś się zrobiło niż… ;) I po cholerę mi to było! to lektura obowiązkowa dla wszystkich osób 18+, by uświadomili sobie, że w życiu potrzebne są zmiany, że z każdego ostrego zakrętu w końcu wychodzi się na prostą.
Ta optymistyczna książka stała się inspiracją do założenia mego atramentowego bloga, mimo że przeczytałam ją 2 miesiące temu. Co nowego przyniesie blog w moim życiu? Co zmieni? Czas pokaże. Pani Marto, dziękuję za napisanie tej książki!


[1] Od kilku lat obserwuję, że często głównymi bohaterkami współczesnej prozy kobiecej są nauczycielki. Ciekawe dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.