Tytuł:
Infekcja
Tłumaczenie:
Jan Kraśko
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 408
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7659-803-1
Na ostry dyżur do
szpitala w Springer w Bostonie zostaje przyjęty staruszek z objawami choroby
Alzheimera. Wstępne badanie nie ujawnia żadnych dolegliwości neurologicznych.
Podejrzewając udar mózgu, doktor Toby Harper nakazuje wykonanie tomografii
komputerowej. W czasie, gdy reanimuje kolejnego pacjenta, jej podopieczny dosłownie
rozpływa się w powietrzu. Kilkanaście dni później do szpitala trafia mężczyzna
z takimi samymi objawami, jak u nadal nie odnalezionego Harry'ego Slotkina. Obu
wcześniej leczył doktor Carl Wallenberg. Pacjent umiera, a Toby, wbrew woli
Wallenberga, aranżuje sekcję zwłok. Diagnoza nie pozostawia wątpliwości co do
przyczyny śmierci: zarażenie chorobą szalonych krów. Kilka innych tajemniczych
zgonów, których wyjaśnieniem zajmuje się Toby, wskazuje coraz wyraźniej, że to
nie epidemia, lecz rezultat czyjegoś świadomego działania. Tropy prowadzą do
luksusowego domu opieki, w których Wallenberg i jego współpracownicy
przeprowadzają eksperymenty medyczne na starcach, wszczepiając im hormony...
Thriller medyczny to mój ulubiony gatunek, a za jego
mistrza uznawany jest Robin Cook. W tym gatunku jest jeszcze kilku dobrych
pisarzy – M. Palmer, D. Shobin, M. Crighton. Ale… ale od kilku lat dość
skutecznie do tego grona przedostała się kobieta – Tess Gerritsen. To lekarka
amerykańska, internistka, która zrezygnowała z praktyki lekarskiej, gdy
odniosła sukces literacki. I to tak duży sukces, że w chwili obecnej jest
lepsza od Robina Cooka. Uczeń przerósł mistrza! Harlan Coben twierdzi, że w tym
gatunku nie ma nikogo lepszego od niej. I ja się z tym zgadzam! A i Stephen King
jest jej wielkim fanem, on i jego bliscy czytają każdą książkę tej pisarki.
Gdy zaczęłam czytać Infekcję Tess Gerritsen, to przepadłam dla świata. Za jednym
"leżeniem" połknęłam 200 stron, czyli pół książki. Musiałam się
dowiedzieć co i jak, dalczego tak, skąd i w ogóle i w szczególe. Adrenalina
buzowała we krwi, a ja połykałam słowa z prędkością światła, aby się
dowiedzieć, co się dzieje ze splątanymi staruszkami – bogatymi mieszkańcami
luksusowego domu opieki Brant Hill, oraz z niepełnoletnią prostytutką Molly. I
co to jest to COŚ, co ich łączy.
A to COŚ jest bardzo dziwne, a nawet bardzo dziwaczne,
bardzo wynaturzone, bardzo szokujące dla normalnych, zwykłych ludzi. W dodatku
to COŚ stworzył człowiek w laboratorium w konkretnym celu. Oczywiście celem
nadrzędnym jest nie tylko sława, którą zdobędzie autor innowacyjnej metody w
medycynie, ale również to, co rządzi światem – pieniądze. Jedni je mają i
dzięki nim chcą kupić wszystko, nawet to, co się nam wydaje niemożliwe, a inni
im to ułatwiają, aczkolwiek nie zawsze, a wręcz bardzo często nielegalnymi
sposobami. Eksperymenty medyczne zawsze wywołują skrajne emocje. Tak jest na
kartach powieści Infekcje, jak i w naszej rzeczywistości.
Zapewne udałoby się ukryć niepowodzenia eksperymentu,
ową tytułowa infekcję, gdyby nie pani doktor Toby Harper ze szpitala na
przedmieściach, pracująca na nocnej zmianie. Jej spostrzegawczość,
dociekliwość, ciekawość, umiejętność kojarzenia faktów, chęć dojścia do prawdy,
a także uchronienia ludzkości przed ewentualnym zagrożeniem doprowadzają do
wielu nieszczęść. Dotykają one zarówno ją, jak i innych ludzi. Zagrożenie
utraty pracą, problemy z opiekunką na noc dla jej matki chorej na alzheimera to
tylko czubek góry lodowej. Przeciwnicy Toby zrobią wszystko, wykorzystają
wszystkie możliwości, wszelkie znajomości, pociągną za wszystkie sznurki,
uruchomią wszelkie kontakty, byle tylko prawda nie wyszła na jaw, by zdusić
problem w zarodku, np. zasypać go.
Ukazane jest także działanie amerykańskiego systemu
zdrowia, którym to rządzi polityka i walka o każdego centa, a lekarz jest tylko
pionkiem na szachownicy. Układy, sympatie i antypatie to normalne. W powieści ukazany
jest zaczątek przyjaźni brutalnie przerwanej przez rozwój wydarzeń, początek miłość
między dwoma samotnymi lekarzami, problem prostytucji czy podjęcia decyzji o
odłączeniu bliskiej osoby od respiratora. Powieść kończy się dobrze, jednak
tylko dla niektórych jej bohaterów. Takie prawidła gatunku.
Thrillery medyczne to lektura szczególnie dla tych,
których ciekawi medycyna i możliwości manipulacji ludzkim organizmem, jakie ona
daje. Chyba nie muszę nikogo ostrzegać, że książka jest dla ludzi o mocnych
nerwach, nie bojących się krwi, narzędzi chirurgicznych, zabiegów medycznych
czy wyglądu tajemniczego CZEGOŚ, bo to jest wpisane w cechy charakterystyczne
gatunku.
Infekcję czyta się bardzo dobrze i bardzo szybko, a ułatwia to
odpowiednia czcionka i interlinia, oczy się nie męczą. Dynamiczna akcja
podniesie poziom adrenaliny u każdego i pobudzi głód literek. Dużo dialogów,
mało opisów, rzeczowość, dokładność w odzwierciedleniu prawdziwych zabiegów
medycznych, narracja trzecioosobowa to wszystko gwarantuje wszechstronność i
prostotę przekazu mimo nieznajomości medycyny. Nie mam się do czego przyczepić,
może tylko do tego, że powieść mogłaby być grubsza… :) Tess Gerritsen –
zapamiętajcie to nazwisko!
Lubię ksiązki tej autorki więc na pewno przeczytam "Infekcję". Ostatnio czytałam książkę "Sobowtór" Tess Gerritsen - polecam :)
OdpowiedzUsuńJak wyczytałam, pisarka wydaje jedna książkę rocznie, więc mamy co czytać :)
UsuńTo dobra wiadomość :)
UsuńDla nas na pewno! :)
UsuńJedna z moich ulubionych autorek. Tess czyta się błyskawicznie.
OdpowiedzUsuńMoja też.
Usuń