Tytuł:
Strategia skorpiona
Tłumaczenie:
Maciej Pintara
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 176
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
ISBN: 83-7169-524-1
W
szpitalu akademickim w Surrey umiera nagle izraelski student medycyny. Sekcja
zwłok wykazuje obecność w jego organizmie sztucznego plazmidu. Niebawem śmierć
ponoszą kolejni pracownicy akademii. Bakteriolog Neil Anderson zostaje wysłany
do Tel Awiwu, gdzie w laboratorium światowej sławy naukowca powstał plazmid.
Ktoś jednak za wszelką cenę stara się przeszkodzić młodemu lekarzowi w
ustaleniu, w jakim celu stworzono zabójczy preparat... Rozwiązanie zagadki może
okazać się zabójcze.
Ken McClure to nazwisko mi nieznane, a jest to autor, który ma na swoim koncie kilka thrillerów medycznych. W me ręce jako pierwsza wpadła Strategia skorpiona. I powiem tak, nie zawiodłam się.
Zaczyna
się od sceny strasznej śmierci pacjenta na oddziale ratownictwa. Jest to tym
bardziej bolesne dla personelu, że to student medycyny. Wkrótce umierają
kolejne dwie osoby. Młody bakteriolog Neil Anderson trafia na trop plazmidu 9,
którym na praktykach w Izraelu u profesora Jacoba Starussa przez kilka tygodni
zajmował się ów zmarły student medycyny Klein. Dyrektor szpitala w Surrey
wysyła Andersona na koszt firmy farmaceutycznej do Tel Awiwu, by uporządkować
bałagan i dowiedzieć się prawdy.
Jednak
komuś zależy na tym, aby Neil tej prawdy nie odkryły. Dziwne rzeczy zaczynają
się dziać wokół bakteriologa – a to spada na niego kolba z kwasem, a to ktoś do
niego strzela na plaży. Raptownie zaczynają wokół niego ginąć osoby związane z
plazmidem. Lekarz dochodzi do wniosku, że to przez jego nieudolne wtrącanie się
do wszystkiego. Może i nieudolne, ale prawda o plazmidzie Kleina okazuje się
być okrutna – to broń biologiczna, w dodatku bardzo silna. A posiadanie takiej
broni to cel wielu wywiadów i nie tylko ich.
W
rozwiązaniu zagadki zupełnie przypadkiem zaczyna pomagać Andersowi oficer armii
izraelskiej Mirit Zimmerman. To ona uratowała go od niechybnej śmierci z rąk
zamachowca. To ona pokazuje mu swoją Jerozolimę. Mimo że to thriller medyczny,
to może choć w części posłużyć za przewodnik turystyczny po Jerozolimie. I w
krótkim czasie między dwojgiem młodych bohaterów rodzi się uczucie. Ale Izrael
tak szkoli swoich żołnierzy, żeby ci w pierwszej kolejności mieli na uwadze
dobro swej ojczyzny. I nic dziwnego, że Mirit w pewnym momencie ma dylematy
moralne, bo nie wie, po której stronie się opowiedzieć, bo nie wie, co jest dla
niej ważniejsze – szczęście osobiste czy interes kraju.
Fabuła
wciąga od początku. Intryguje nieznany plazmid i dążenie do poznania prawdy o
nim, a potem przeraża, gdy już ta prawda o nim wyszła na jaw. Kilka razy
poczułam mrowienie na skórze, czytając niektóre sceny, na szczęście opisy nie
przytłaczają w powieści. Zdałam sobie sprawę, jak niebezpieczna jest genetyka,
manipulowanie kodem genetycznym, jak przypadkowe odkrycie może doprowadzić do
nieszczęścia, do śmierci wielu osób. Bo wokół Andersona giną ludzie w różnych
okolicznościach. On sam też został kilka razy w różny sposób zraniony. Może się
wydawać, iż nazbyt często, że jest ofiarą losu. Jednak ktoś ewidentnie na niego
poluje i próbuje go uciszyć. A że nie za bardzo mu się to udaje, to giną ludzie
wokół niego. I za te przypadkowe śmierci odpowiedzialny jest pewien człowiek.
To on wypowiada znamienne słowa:
Niedobrze mi się
robi, kiedy słyszę ludzi użalających się nad losem innych. Ludzie to
najbardziej rozpowszechniony surowiec na tej ziemi! Jest go pod dostatkiem! Czy
naprawdę spodziewasz się, że zrezygnuję z tworzenia mojego dzieła z powodu
kilku przeszkadzających mi osób?[1]. To ten cytat najbardziej wmurował mnie w
fotel. Człowiek potraktowany instrumentalnie, jak składnik skorupy ziemskiej,
którego jest surowcem. A z drugiej strony świadomość, do czego może doprowadzić
chora ambicja, przerost ego, wybujałe marzenia… Czytelnik zastanawia się, czy
owa fikcja literacka nie jest już rzeczywistością lub kiedy nią się stanie.
Odkrywanie
prawdy razem z bohaterem gwarantuje ciągły wzrost adrenaliny. Powieść dostarcza
czytelnikowi różnych emocji od grozy i dreszczy przez zachwyt nad pięknem
Izraela, aż po kibicowanie miłości bohaterów. Akcja pełna zwrotów akcji zwalnia
w trakcie zwiedzania izraelskiej ziemi. Nie wiadomo do końca, kto stoi za plazmidem
Kleina. W zakończeniu zabrakło mi rozbudowania jednej sceny, taki maleńki
niedosyt, lecz ogólnie wyszło na plus. Tylko wciąż się zastanawiam, skąd ten
skorpion w tytule, jakoś nie rozgryzłam tego albo mi coś umknęło w trakcie
czytania.
Strategia skorpiona to dobra
sensacja dla miłośników medycyny w wersji mrożącej krew w żyłach, ale i dla
tych lubujących się w wątkach miłosnych.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
CZYTAMY KRYMINAŁYMOTYW ZDRADY W LITERATURZE
Brzmi ciekawie. Wprawdzie medyczne akcenty nieco mnie odstraszają, ale i tak chce przeczytać tę książkę, gdyż skutecznie mnie do niej zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńTo się cieszę :)
UsuńBardzo lubię thrillery medyczne :)))
OdpowiedzUsuńJa też!
UsuńZ thrillerów medycznych chciałabym nadrobić Cooka. A później - zobaczymy. :)
OdpowiedzUsuńI Tess Gerritsen!
Usuń