Tytuł:
Amelia
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 356
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8075-038-8
Sięgnęłam
po najnowszą książkę Katarzyny Michalak Amelia
i…coś mnie trafiło. Ale o tym w dalszej części.
Główna
bohaterka Amelia pojawia się w Zabajce, bo tam ją skierował liścik znaleziony w
kieszeni nie jej kurtki. Kobieta jest po ciężkim wypadku, miała ranę ciętą głowy
i cierpi na zanik pamięci. Ale nie przeszkadza jej to w cieszeniu się życiem. Entuzjastycznie
wita się z miasteczkiem i wszystkimi mieszkańcami, będącymi akurat na rynku. Ruch
na chwilę zamiera po okrzyku kobiety:
Goooood
moooorning, Zabajko! (s.
7).
Po
chwili już ma pierwszych gości, trzy Gracje, czyli srogą wójtową Oleksę z
asystą, a potem Tosię z przedszkola i Ksenię z apteki. Nić porozumienia zawiązała
się od razu. Do grona przyjaciółek niebawem dołączyła Marylka ze sklepu. Pojawia
się też przystojniak, czyli Olgierd, brat Tosi.
Sytuacja
jest o tyle ciekawa i pełna niejasności, gdyż Amelia nie jest Amelią. Nie wie,
kim jest. Została znaleziona z rozciętą głową i w za dużej kurtce, w kieszeni
której była koperta, a w niej dziwna kartka z krótką wiadomością od
tajemniczego T. i pieniądze. Z liściku wynikało, że młoda kobieta ma na imię
Amelia. Zgodnie z instrukcją z listu pojawiła się w Zabajce i zamieszkała w kamienicy.
W tym budynku mieszka i szykuje swoją kawiarenkę, Kawiarenkę pod Różą. Mówi Wam
to coś? Wszystko się zmienia, gdy w progu jej kamienicy pojawia się tajemniczy
T. i żąda widzenia się z Melanią.
Amelia
niewiele wie o sobie – kocha niezapominajki i róże oraz umie piec słodkości! I wie
jeszcze jedno. Jest drimerką, lubi drimować.
Życiową pasją
Amelii było spełnianie marzeń. (s. 145)
Bohaterka
spełnia życzenia swoje i swoich nowych przyjaciółek, ale nie tylko.
Cóż,
gdy zaczęłam czytać Amelię, przeżyłam dèjá vu. Niespełna pół roku temu czytałam
Kawiarenkę pod Różą, choć nie za wiele było tam co czytać. Wczoraj w bibliotece
jeszcze porównywałam oba teksty. Toćka w toćkę. Ruszyło mnie to, jak nie wiem
co! Jak sens jest pisać to samo w dwóch różnych książkach? Czemu ktoś plagiatuje
samego siebie? W Kawiarence pod Różą
są przepisy, w Amelii ich nie ma, za
to jest cała fabuła z poprzedniczki plus dalszy rozwój wydarzeń. Jeśli ktoś
czytał Kawiarenkę, niech zacznie od
strony 123.
Poza
tym zauważalny jest schematyzm w ostatnich książkach obyczajowych pani
Michalak: 3 przyjaciółki, kawiarenka lub sklepik, przystojniak, jakieś zwierzę,
mała społeczność, domki z ogródkami, miłość, szczęście, marzenia, turbulencje
życiowe. Wszechwiedzący narrator, zbyt często wybiegał w przyszłość i
sygnalizował czytelnikowi to i owo. Niezbyt moim zdaniem udane zakończenie. O jedną
osobę w nim za dużo.
Do
tego dochodzą różne błędy. ‘Mi’ na początku zdania, potoczny zapis ‘w tę i we w
tę’, ortografia te się kłania w pas – nazwy mieszkańców miast i wsi pisze się
małą literą, a więc zabajczanie, a nie Zabajczanie. Nie wiem po co były wprowadzone
(chyba 2) archaiczne słowa, np.: ‘nie turbuj’. I wydawnictwo się popsuło, i
autorka wpadła w sidła pisania na akord. I te drimerka i drimować… Czy naprawdę
nie można napisać po polsku: marzycielka?, spełnianie marzeń? Czy naprawdę
piękne polskie słowa muszą być wypierane przez amerykanizmy?
Co
nowego? Autorka tylko porusza temat stalkingu, akcji humanitarnych i
pedofilstwa wśród najbliższych dziecku osób. To tak naprawdę tylko
zasygnalizowanie problemów, ale bardzo ważne moim zdaniem. Czytelnik otrzymał
podstawowe informacje podane w bardzo przystępny sposób.
Ja
generalnie się zawiodłam na tej powieści, jak i jej autorce. Dobrze się czyta
powieść, nie powiem, ale nie lubię powtarzalności i różnych błędów. No i nie
lubię, gdy czytam o słodkich wypiekach, a nie mam nic słodkiego pod ręką. I taki
cytat na koniec ;)
A skoro się coś
kocha, należy się tym zająć jak najtroskliwiej. (s. 109)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
"Kawiarenka..." zawiodła mnie okropnie, bo spodziewałam się powieści z paroma przepisami, a nie ogrom przepisów z kilkoma rozdziałami książki... Właśnie niejednokrotnie spotkałam się z opinią, że "Amelia" to wręcz kopia "Kawiarenki..." - nie ma to jak pisać tylko po to, aby zarobić kasę na czytelniczkach... Wstyd. ;-)
OdpowiedzUsuńJa też się na "Kawiarence" zawiodłam, bo wzięłam ją na podróż i wkrótce nie miałam co czytać. Kopia, słowo w słowo. Sprawdzałam.
UsuńHmm, dla mnie fabuła "Amelii" brzmi jakoś zbyt tkliwie, naiwnie, bajkowo. Nie, raczej się nie skuszę. A jeszcze, na dodatek, treść jest jakby skopiowana z innej książki autorki.
OdpowiedzUsuńNie jakby, ale dosłownie skopiowana. A wrażenia co do fabuły masz właściwe ;)
UsuńSzkoda tak nadmiernej powtarzalności... Na chwilę obecną raczej nie zdecyduję się na tę powieść. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńI doskonale rozumiem Twoją decyzję.
UsuńSerdeczności literkowe :)
Ja już z Michalak wyrosłam, kiedyś lubiłam jej książki, ale przestało mi się podobać nagromadzenie tragedii i problemów w jednej fabule.
OdpowiedzUsuńJa właśnie też podjęłam taką decyzję co do obyczajówek autorki. Ciekawią mnie erotyki i fantastyka.
UsuńLubię książki Pani Michalak, ale faktycznie niektóre amerykanizmy mnie tam denerwują i jest schematyczność w tych opowieściach ;) Końcowy cytat popieram :D
OdpowiedzUsuńHa, ha! Taka mała szpila ten cytat ;)
UsuńNie mam jej póki co w planach. Ale może kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńKiedyś... dobrze powiedziane ;) Nie spiesz się!
UsuńNa razie nie znalazłam nikogo, kto by mnie przekonał, że warto sięgnąć po jakąkolwiek książkę tej autorki.
OdpowiedzUsuńNie czytałam wszystkich książek tej autorki, więc nie będę w stanie Cie przekonać. :)
UsuńAmelia wciąż na półce czeka a że Kawiarenki nie czytałam to może jest nadzieja, że odbiorę lepiej...
OdpowiedzUsuńA w kwestii czerwieni... ja tam widzę brąz, sprawdzałam i książkę i grafikę googla na różnych ujęciach...
Ok, poprawię. "Amelię" przeczytaj jako bajkę dla dorosłych, a "Kawiarenkę" potraktuj jako książkę kucharską :)
UsuńKawiarenki to ja nawet nie mam.... :D Poprzednia tego typu mi wystarczyła i do Kawiarenki nie miałam pociągu...
OdpowiedzUsuńUważam , że nie da się przeczytać więcej niż 2 książki p. Michalak, bo ich poziom jest żenujący. zarówno język, poprawność gramatyczna, a raczej jej brak, akcja zerowa nie zachęcają do lektury... a szkoda, bo jednak ktoś na tym zbija kasę....Ewa
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubie czytac ksiazki tej autorki.Przeczytalam juz duzo jej ksiazek i mam zamiar przeczytac wszystkie.Sa lekkie,zabawne w czytaniu,mozna sie zrelaksowac,a czsami pomarzyc.
OdpowiedzUsuńKsiążki Pani Michalak są super :)
OdpowiedzUsuńCzytelniczki najchętniej po nie sięgają, wiem co mówię - pracuję w bibliotece :)