Tytuł:
Krew Illapa
Wydawnictwo: Bellona
Liczba stron: 303
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-11-13288-7
Żyjemy w świecie
skrótów, siostro. Skróciło się wszystko. (s. 72 )
Te
kilka słów i ich dalsze rozwinięcie dało mi do myślenia. Ale niezmienna
pozostała ludzka zachłanność i dążenie do zdobycia skarbu, do szybkiego
wzbogacenia się. i między innymi o tym opowiada książka Krew Illapa Roberta
Kilena, znanego polskiego dziennikarza.
Według
wierzeń Inków Illap lub Illapa to bóg rządzący wszystkimi procesami na ziemi,
bóg władający całą przyrodą, także życiem i śmiercią. W XVIII wieku Inkowie
uciekając z Ameryki Południowej przed prześladowcami trafili przez Wenecję do
Polski. Schronienie na zamku Niedzica dała im węgierska rodzina Bereviczy. Potem
znaleźli je u księcia Jana Henryka. Następca tronu Inków Tupac Amaru, a w jego
orszaku przedstawiciele najznamienitszych indiańskich rodów przywieźli ze sobą
dużo złota i innych wartościowych rzeczy. Swój skarb dobrze ukryli, a dla
swoich potomków pozostawili wskazówki. Tyle XVIII wiek.
Ale
w 1946 roku niejaki Andrzej Benesz, który podawał się za przodka rodu Amaru, a
co za tym idzie spadkobiercę dziedzictwa Inków, pod progiem zamku w Niedzicy
znajduje ołowianą rurę, a w niej… zagadkowy dokument, informację w języku kipu,
inkaskim piśmie węzełkowym. Odkrywca ginie 29 lat później w tajemniczym wypadku
samochodowym. Ale prześladowcy Tupaca Amaru nie próżnują.
Bo wiedza o
skarbie paradoksalnie zamiast życia w chwale, cały czas sprowadzała na Indian
śmierć. (s. 70)
Inkowie
i ich potomkowie doświadczyli wiele złego od swoich prześladowców, dlatego tak
ważne było odpowiednie przygotowanie do walki i obrony kolejnych potomków
Indian. Kolejny trop na drodze do inkaskiego skarbu wypływa w XXI wieku. Są to
listy Wacława Benesz-Berzeviczego z 1797 roku, które zakupiło Muzeum Narodowe,
a na które poluje kilka osób. Jedni chcą się wzbogacić inkaskim złotem, drudzy
szukają skarbu z sobie tylko znanych powodów, inni to Tocoiricoc, czyli strażnicy praw Inki, potomkowie szlachetnego
rodu, których rodzinnym obowiązkiem jest chronić dziedzictwo swojego ludu. Ale
są też tacy, którzy nie wiadomo czemu wplątali się w owe poszukiwania skarbu.
Okazuje się, że niektórzy są świetnymi aktorami, grają na dwa fronty lub
zdradzają swych współpracowników. Nie wiadomo do końca, kto kim jest i z kim
zawarł sojusz. Kto kogo udaje? Kto jest sprytniejszy? Kto kogo przechytrzy? Kto
odnajdzie skarb? A wszyscy poszukujący uważają, że skarb został schowany na
zamku w Niedzicy lub Książu…
Bardzo
dynamiczna i szybka akcja powieści Krew
Illapa rozgrywa się na Dolnym Śląsku i czasem w Niemczech. Czytelnik
przenosi się w różne miejsca razem z wszechwiedzącym narratorem i bohaterami,
jest uczestnikiem zaskakujących wydarzeń i zwrotów akcji, choć początkowo może
się pogubić, kto kim jest i gdzie. Z czasem wszystko się wyjaśnia i ze sobą
łączy. W powieści nie brak dramatyzmu i napięcia, misternych intryg i
spisków. A to wrażenie potęgują bardzo krótkie rozdziały.
Zagadki
na drodze do odnalezienia skarbu są różne i wymagają między innymi uważnego
czytania. Listy z XVIII wieku, znajomość historii zamków w okolicy i Inków jest
niezwykle ważna. Często w poszukiwaniach pomagają udogodnienia cyfrowego
świata. Ciekawe zakończenie, wielki finał i inkaski skarb zaskoczą czytelnika.
Mało tego, padają słowa, które sugerują, że może być dalszy ciąg z barwnymi
bohaterami i ich niezwykłymi umiejętnościami. Autorowi nie brak pomysłów i
wyobraźni, więc może wkrótce Inkowie znów zagoszczą w moim domu.
Autor
dokładnie opisuje dzieje dwóch zamków na Dolnym Śląsku oraz kilku innych, dając
możliwość czytelnikowi na wyciągnięcie własnych wniosków wynikających z
historii miejsc biorących udział w akcji. Ale przy okazji za bardzo się też
rozpisuje. Wątek historii pociągu Orient Ekspress, eteru jako napoju
energetycznego, działania na organizm człowieka likopenu zawartego w
pomidorach… w zupce pomidorowej z gorącego kubka czy opisu kebabów. Ciekawe to,
ale moim zdaniem zbędne i niepotrzebnie odciąga uwagę czytelnika od głównej
akcji, za to chciałoby się więcej dowiedzieć o tragicznych losach Inków i ich
potomków na ziemiach polskich. A że opisy mają mało akapitów, to i oko się szybciej
męczyło przy czytaniu tychże.
Krew Illapa to dobra
powieść przygodowo-sensacyjna łącząca ze sobą poszukiwania skarbu z wątkiem
historycznym i Inkami oraz z dużym naciskiem na cyfrę 2. A przy okazji można
zwiedzić kawałek Dolnego Śląska i zrozumieć, że:
Jest coś
cenniejszego. Po tysiąckroć cenniejszego niż złoto. Życie. (s. 111)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
ABC
czytania, Pod hasłem, Grunt to okładka,
Wyzwanie
biblioteczne, Polacy
nie gęsi IV, Kiedyś
przeczytam, Z
półki, Motyw
zdrady w literaturze, Czytamy
książki historyczne
Patrze na okładkę książki i czytam tytuł ,,krew i lampa" :O :D
OdpowiedzUsuńLubię kryminały z dynamiczną akcją, może się zdecyduję.
Ja za pierwszym razem też nie mogłam odczytać drugiego słowa: duże 'i' i 2 małe 'l' w zapisie wyglądają tak samo i oko głupieje ;)
UsuńW sumie, dawno nie czytałam książki przygodowej, więc mogłabym się skusić.
OdpowiedzUsuńTaaak, złoto Cię skusiło ;)
UsuńIstnieje też wersja, że został ukryty w zamku w Tropsztynie..... nad Dunajcem...a to już w mojej gminie.
OdpowiedzUsuńA ja naiwnie myślałam, że to fantastyka. Na swoją obronę mam tylko to, że mieszkam na drugim końcu Polski ;)
UsuńByć może to jednak tylko legenda...ale miałam taką broszurkę o tym jak to u nas miało być...może znajdę.
UsuńByłoby fajnie ;)
Usuń