Tytuł:
Życie pechowej emigrantki
Wydawnictwo: Czarna Kawa
Liczba stron: 380
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-944449-2-1
A ja co? Jak
zwykle zaliczyłam wtopę. (s. 94)
Czym
jest szczęście? Na pewno odwrotnością pecha! A tego drugiego ma w nadmiarze
bohaterka książki Życie pechowej
emigrantki Martyny Flemming. Recenzja jest częścią zabawy Emigrantka.
Poznajcie
Kamę, znaczy się Kamilę. Już w dzieciństwie rodzice zafundowali jej kilka
przeprowadzek, nic dziwnego, że potem, w młodości i w dorosłym życiu Kama
często zmienia miejsce zamieszkania i pracę. Ma to we krwi. Tuła się po Europie
(mapa na końcu). Można by rzec, że prowadzi koczowniczy tryb życia, ale w
wersji współczesnej. Z każdego miejsca, gdzie ją los rzucił, wraca z taką samą
ilością bagaży, z jaką wyjechała. Nie chomikuje rzeczy. Jej dobytek mieści się
w jednej walizce i plecaku. Gdy czuje się przygodowo zmęczona stwierdza, iż
czas nauczyć się czegoś nowego i wtedy wraca do Polski albo jedzie do innego miasta
lub kraju. Po prostu ją nosi! Jak stwierdza:
Ja kocham
przygody. (s. 286)
Przygoda
przygodą czy to dobrą, czy złą. Ale, ale… Kama ma dziwną skłonność pchania się
w tarapaty, ma łatwość „łapania pecha”. Wiadomo, że przypadki chodzą po
ludziach, ale pech??? W przypadku Kamy też. W pewnym momencie bohaterka pyta
się samą siebie:
Ile razy w życiu
można zaczynać wszystko od nowa? (s. 74)
Jak
pokazuje życie Kamy i jej bogate doświadczenie życiowe – bardzo wiele. Ona sama
przeprowadzała się ponad 40 razy, zwłaszcza w Holandii. Wykonywała ponad 35
zawodów, które czasami było trudno sklasyfikować, no bo jak nazwać pracę w
kasynie dla mafii na Cyprze albo rozmnażanie planktonu w Norwegii? Jej upór w
dążeniu do celu, realizacja marzeń są godne pochwały i naśladowania. Realizm
łączy się z pragmatyzmem, bo ona zawsze dostaje to, czego chce. Kama Kama to
twarda sztuka, byle co jej nie złamie.
Zawsze trzeba
myśleć: „Zrobię to albo zginę”. Warto czasem spalić własną łódź. (s. 179)
Na
kartach powieści autorka, która jednocześnie jest bohaterką i narratorką,
opisuje swe barwne życie ze swadą, czasami z humorem, a czasem z brutalnością.
Nie owija w bawełnę. Przedstawia życie i spotykające ją przygody (czyt. pech)
bardzo realnie i konkretnie.
Czasami
brakowało mi chronologii wydarzeń, np. wpierw czytelnik czyta opisy wielu
wydarzeń Kamy i jej chłopaka Adama, a dopiero potem dowiaduje się, jak się oni
poznali; wpierw wycieczka na południe Europy, a potem rodzinny obiad przed
wyruszeniem na eskapadę. Niektóre rozdziały tworzyły pewien spójny ciąg
przyczynowo-skutkowy uporządkowany chronologicznie. Inne z kolei były zbiorem
sytuacji uporządkowanych tematycznie („Zrozumieć kobietę”, „Męskie myślenie”).
Czytelnik pozna tajniki niektórych programów i stacji telewizyjnych, zasady
działania cypryjskiego kasyna, opiekę zdrowotną w Holandii czy działalność
grupy tanecznej. Autorka opowiada o specyficznych Norwegach, szpanerskich
Cypryjczykach, pragmatycznych Holendrach, wszędzie rządzących Rosjanach. W
życiu bohaterki przewijali się różni ludzie z całego świata, zaś każdy z nich…
Był kolejnym
Człowiekiem z kategorii „PO COŚ” w moim życiu. (s. 109)
Życie pechowej
emigrantkito swoisty dziennik młodej kobiety, pamiętnik z podróży, reportaż
z różnych miejsc, wspomnienia, zapiski
własnych doświadczeń życiowych i często odwiedzającego ją PECHA. Bohaterka
mogłaby nim obdzielić kilka, a nawet kilkanaście osób i jeszcze dla niej by
sporo zostało. Czasami to brzmiało wręcz niewiarygodnie, gdy czytało się o jej
kolejnej wtopie. Ale ów pech bohaterki procentował radami dawanymi dla
czytelnika (nie było ich zbyt wiele)
Pamiętajcie, by
nie dawać swego numeru telefonu komu popadnie. Nie wiadomo, co ludziom strzeli
do głowy. (s. 122)
Książkę
czyta się lekko i przyjemnie, choć czasem oczka mogą zrobić się wielkie lub
buzia się otworzy z niedowierzania albo za gości na niej uśmiech. Jednak od tej
reguły są dwa wyjątki związane z dzieckiem – dedykacja i zakończenie, kiedy to
łezka ma prawo zakręcić się w oku. Nie zdradzę szczegółów o ciąży i dziecku,
ale te rozdziały dopełniają czarę goryczy. Pech pechem, ale i on wydaje się
mieć swoje granice… I tu na podsumowanie słowa Sławka, jednego z mężczyzn,
który pojawił się na życiowej drodze Kamy:
Bo życie to jest
to, co nam się przytrafia, gdy mamy inne plany. (s. 105)
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję organizatorce Book Touru – Aleksandrze z
bloga Aleksandrowe
myśli.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
40 przeprowadzek? Niezle...ja szalenie przywiązuje się do miejsca, ludzi, klimatu..
OdpowiedzUsuńJa jestem przywiązana do swego miejsca, ale bardzo lubię podróżować.
UsuńWidziałam już kilka recenzji tej książki. Myślę, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak. :)
UsuńWidać, że Book Tour będzie udany. Fajna książka. Lekki temat na jesienny czas. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTemat lekki, ale pech i różne sytuacje życiowe niekoniecznie do pozazdroszczenia, zwłaszcza wątek dziecka.
UsuńDawno nie czytałam takiej lekkiej, sympatycznej książki. Tej na razie nie mam w planach, ale może sięgnę po najnowszy kryminał Olgi Rudnickiej. :)
OdpowiedzUsuńNie kuś Olgą! :)
UsuńCieszę się, że książka dała Ci wiele emocji :) O to chodziło :) A jak podobało się mamie?
OdpowiedzUsuńTrochę mniej niż mnie.
Usuń