Po
ostatniej recenzji wiecie, jakie choróbsko mnie dopadło. RZS to straszna
choroba i bardzo podstępna. Leki tak naprawdę są do niczego. A ja je źle toleruję,
zaś na leczenie biologiczne w Polsce trudno się załapać. Zresztą na razie wolę
tego uniknąć. Jak wiecie przed Wielkanocą byłam w sanatorium. Od pierwszego
dnia źle się tam czułam. Noga jak bania narywała dzień w dzień, czasem rano
ledwo kuśtykałam, a i mrożenie azotem na niewiele się zdawało. To chyba przez
te solanki, które były pod miastem. Ręce odezwały się w ostatnim tygodniu
pobytu. Wróciłam bardziej chora niż pojechałam, a po powrocie długo dochodziłam
do siebie.
Na
Allegro przypadkiem trafiłam na książkę p. Lidii Aleksandry Szadkowskiej Jak wyleczyć nieuleczalne choroby? Mój
skuteczny sposób na reumatoidalne zapalenie stawów i prawie wszystkie choroby.
Książkę przeczytałam jednym tchem i powoli zaczęłam wdrażać rady autorki
odnośnie żywienia. Ona jest na diecie wegańskiej, czyli tylko warzywa i owoce,
ale bez soi, zero mięsa i nabiału. W międzyczasie zadzwoniła znajoma i
opowiedziała mi o swoim synu, który też się boryka z chorobą stawów. Ale ona ma
dietę zgodną z grupą krwi i nie je błonnika, za to drób tak. No i mam mętlik w
głowie.
Jednakże
od 10 dni jestem na zdrowej diecie i widzę pierwsze efekty… waga poszła w dół
(nie pytajcie mnie, ile ważę przy moim wzroście, ale zaczynam przypominać
wyglądem… Anję Rubik!) i stopa nie jest spuchnięta, tylko ja jestem głodna,
choć ciągle coś jem. Układ trawienny i wydalniczy mi się przestawiają na inne
tory ;)
A
teraz do meritum… Ja nie kucharka, od kuchni trzymam się z daleka, wolę
śrubokręty i młotki (geny Tatusia). Największy problem mam z obiadami, a nie
mogę jeść smażonego. I tu moja gorąca prośba do Was – jeśli macie jakieś
SPRAWDZONE PRZEPISY ze zdrową żywnością w roli głównej z rybami morskimi (!),
drobiem (!), kaszami, ryżem, sałatkami, surówkami i zupami, to dajcie mi znać –
tu w komentarzu lub na e-mail: martucha180@gmail.com.
Jeśli będziecie mieć jakiekolwiek sugestie, chętnie je przeczytam i wypróbuję
na sobie metodą prób i błędów. Tylko proszę, żeby przepisy były bardzo
precyzyjne… jak dla kompletnego laika ;) Z góry Wam bardzo dziękuję!
Ślachetne zdrowie,
nikt się nie dowie,
jako smakujesz,
aż się zepsujesz.
Oprócz tej książki, którą już masz polecam Ci publikacje dr ewy dąbrowskiej oraz jej wykłady na YT i książki prof. Michała Tombaka. Na tym blogu znajdziesz masę ciekawych przepisów http://smak-zdrowia.blogspot.com/2011/11/jak-nie-godowac-na-diecie-czyli-moje.html
OdpowiedzUsuńDziękuję Żaneta!
UsuńBez soi? Chyba chodziło ci o sól? Jeśli tak to ta dieta nie dla mnie, bo ja dużo, ale to bardzo dużo solę. Wiem, że to niezdrowe, ale nic na to nie poradzę.
OdpowiedzUsuńNie pomogę ci również w sprawie przepisów, bo sama jestem laikiem w tym temacie.
Soja - to o niej pisałam. Solę mniej, choć placki ziemniaczane lubiłam bardzo słone. Ale wczoraj w Olsztynie kupiłam różową sól himalajską. Zobaczymy jak się sprawdzi :)
Usuńhttp://smak-zdrowia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńmoże tutaj coś znajdziesz, bardzo konkretny blog, ja często korzystam z niego ;) pozdrawiam i dużo zdrowia :)
Dziękuję! Lubię konkrety, więc to mnie przekonuje, a i jak Ty z niego korzystasz, to też dodatkowy plus :)
UsuńNie przesadzałbym z ilością surowizny (owoce i warzywa). Co jakiś czas warto byłoby jednak machnąć jakieś mięso, żeby nie nabawić się anemii i przede wszystkim dlatego, że wątroba potrzebuje tłuszczu do prawidłowego funkcjonowania.
OdpowiedzUsuńRyby i drób (warzywa zresztą też) z dodatkiem ziół.
No właśnie z ziołami mam problem, ja ich po prostu nie lubię. A anemię mam nawet jedząc czerwone mięso :)
UsuńMartuś my się już napisałyśmy na ten temat;) Może ta dieta dotycząca grup krwi? w linku o tej diecie jest książka - naprawdę fajna!
OdpowiedzUsuńWiem, wiem :) I jeszcze raz dziękuję za pomoc!
UsuńOj, Martuś strasznie współczuję. Niestety mało ostatnio pichcę, zeby podsyłać ci jakieś ciekawe niesmażone pomysły. Powodzenia kochana xx. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo!
Usuń