Tytuł:
Miłość w Burzanach
Wydawnictwo: Black Publishing
Liczba stron: 453
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7536-766-9
Czasem, w najmniej spodziewanym momencie, spotykamy
osobę, która odmienia nasze życie. W niemal bajkowy sposób… Burzany są dla
Grety prawdziwym azylem. Stąd pochodzi, to właśnie na urokliwym Polesiu
chciałaby kiedyś zapuścić korzenie. Podczas wizyty w rodzinnych stronach Greta
dowiaduje się, że jej mąż podjął za jej plecami ważne życiowe decyzje. Jest
rozczarowana, a do jej serca wkrada się żal. Czy Grzegorz rzeczywiście jest tym
jedynym? Czy potrafi zadbać o szczęście Grety? Wątpliwości przybierają na sile,
kiedy w okolicy pojawia się intrygujący mężczyzna. Tajemniczy przybysz kupuje
podupadły dworek i burzy tym samym spokój okolicznych mieszkańców. Kim jest? I
czy można mu ufać?
Burzany
są mi znane z powieści Renaty Kosin Bluszcz
prowincjonalny (recenzja TUTAJ).
Dlatego z wielką chęcią i zaciekawieniem sięgnęłam po powieść zupełnie
nieznanej mi pisarki – Katarzyny Archimowicz Miłość w Burzanach.
Jednakże te Burzany to zupełnie inna miejscowość – mała wieś na Polesiu nad
Bugiem, a nie miasteczko. Nawet wzięłam ogromny atlas Polski, by się przekonać,
czy Burzany istnieją, ale znalazłam tylko 2 miejscowości Burzyny. Ale to
nieważne. Również Burzany Katarzyny Arichimowicz ujęły mnie za serce. Czym?
Sielskością, zielenią, ospałym Bugiem spokojnie płynącym do Wisły, wolnym
tempem życia mieszkańców, swoistym urokiem i zielonością! Bo przyroda tam grała
pierwsze skrzypce! Zresztą sama okładka przyciąga wzrok zielonością, gradowymi
chmurami i piękną kobiecą twarzą.
Miłość w Burzanach to według mnie
taka współczesna bajka dla kobiet. Młode małżeństwo trochę sobą znudzone, w
którym pojawiają się pierwsze zgrzyty. On, zawodowy żołnierz, chce już mieć
dziecko. Ona, analityczka w banku, nie ciągnie ją do pieluch, woli jeszcze
korzystać z życia. Odskocznią od szarej rzeczywistości są dla nich wyjazdy do
Burzan – do stryja Grety. A stryjem jest… ksiądz Michał. Bardzo rubaszny
ksiądz, który nie cacka się z parafianami, rzuca prawdę prosto w oczy, a z
ambony potrafi tak kazanie powiedzieć czy coś ogłosić, że wszyscy się
zorientują w jego zamiarach. Oj ma cięty język! Do tego ksiądz świetnie gotuje
i krzyczy na Wikarego… swego psa berneńskiego!
Greta,
zwana przez stryja Rudą, pewnego dnia wpada w oko bogatemu Ukraińcowi, który
jakimś cudem znalazł się w okolicach Burzan. I to tak skutecznie wpadła w jego
oko i zalazła mu za skórę, że ten każe zebrać informacje na jej temat. Po
jakimś czasie wraca na Polesie i okazyjnie kupuje dworek, a raczej jego ruinę,
byle tylko być jak najbliżej Rudej. A że ma smykałkę do interesów, to w szybkim
tempie dworek i jego otoczenie nabierają dawnego blasku. W tym wszystkim
oczywiście pojawia się coraz częściej Greta, która po wyjeździe męża na misję
do Afganistanu przyjechała do Burzan na dłużej. Przystojny Oleg jest cierpliwy.
Zawsze stawia na swoim i zdobywa kobietę, którą tylko zechce. Jednakże chodzi
mu tylko o uciechy cielesne, a nie wiązanie się na stałe. Jego podchody do
Grety zasługują na uznanie – robi to powoli, metodycznie, z klasą. Sęk w tym,
iż trafił na kobietę, która ma bardzo analityczny umysł i tak łatwo nie poddaje
się porywom serca. W dodatku niektórzy mieszkańcy Burzan przestrzegają Olega w
tajemniczych słowach. A i Greta ma problem ze swoim mężem – dostaje dziwne
anonimy e-mailem o zdradzie męża. Akcja się rozwija i zagęstnia. Co z tego
wszystkiego wynikło? Na pewno pięknie odrestaurowany dworek. A jak się zakończyło
polowanie – tego musicie dowiedzieć się sami.
Lekko
i miło się czytało tę powieść. Nie trzeba wnikać w treść, bo ona sama łatwo się
wchłania i potem szybko ulatuje. Narracja prowadzona jest płynnie i zgrabnie,
opisy piękne i bogate w szczegóły, język barwny i prosty w odbiorze. Ale…
rozwlekłe charakterystyki prawie wszystkich bohaterów, nawet epizodycznych,
mnie osobiście nużyły, zwłaszcza gdy zajmowały nawet kilka stron. Sama akcja
zaczęła mnie wciągać dopiero koło 120-130 strony, bo początek mnie troszkę nudził,
nic specjalnego się nie działo – ot zwyczajne życie pewnego młodego małżeństwa.
Jednak
gdy na horyzoncie pojawił się Oleg, zaczyna robić się ciekawie. Zwłaszcza jego
rozmowy z wiejskim ‘głupkiem’ Daniłem, utalentowanym artystycznie i
odbierającym rzeczywistość szóstym zmysłem, mającym dar czytania w ludziach,
setnie mnie bawiły. Jeden wykształcony, bogaty pan, który zjeździł cały świat,
zaś drugi biedny, niewykształcony, który całe życie spędził w swej wsi.
Jednakże jeden i drugi nie dawali sobie w kaszę dmuchać. Zderzenie 2 światów
może zaowocować na różne sposoby.
Oj
wiele rozrywki dostarcza wiejska społeczność Burzan – pijak Nawrocki wożący żonę
taczką lub ona jego, zielarka Helena widząca przyszłość, nietuzinkowy ksiądz
Michał, mieszkańcy wsi, wiekowa babka Nawrockiego nierozstająca się ze swym
starym serdakiem. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, plotki żyją swoim
życiem. Ale generalnie to są ludziska kochane.
Wielkim
plusem tek książki są niezwykłe przepisy kulinarne umiejętnie wplecione w tok
powieści – ryba retro, zupa bosmańska, kwiaty cukinii i nasturcji smażone w
cieście i inne. Jest też kilka scen erotycznych i tragicznych. Uważam, iż jedna
ze scen dramatycznych to po prostu… farsa. Otóż zderzenie 2 rowerzystów na
pustej drodze ze skutkiem śmiertelnym to dla mnie czysta fantastyka kompletnie
nie pasująca do akcji powieści. Ale ogólnie jeśli ktoś lubi obyczajówkę z
romansem w tle, to niech się przeniesie na jakiś czas do Burzan. Tu czuć
sielskość polskiej wsi i leniwość płynącego Bugu.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi
Książka przeczytana
w ramach wyzwań:
Bardzo mnie interesuje ta książka i chciałabym ją poznać bliżej mimo iż z moim wolnym czasem krucho.
OdpowiedzUsuńChyba każdy książkożerca ma problem z wolnym czasem!
UsuńŁadnie napisałaś o Danile, że odbiera rzeczywistość szóstym zmysłem. Coś w tym jest. Moim zdaniem powieść bardzo udana - tym bardziej, że to debiut :) Lubię udane debiuty, lubię polską wieś - tę sielankową i mniej sielankową - więc powieść mnie urzekła :)
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej urzekł właśnie Danił. Nie trzeba być wykształconym, by posiąść elementarną wiedzę o ludziach i świecie, wystarczy czuć.
UsuńMasz zupełną racje. To bardzo ciekawa postać. Chociaż w innej książce, którą ostatnio czytałam, wspaniałej zresztą, jednak bardziej realnej niż "Miłość w Burzanach", taki rodzaj bohatera został skrytykowany.
UsuńW naszym kraju jeszcze nie ma tolerancji dla ludzi upośledzonych umysłowo.
UsuńKsiążka intryguje mnie swoją przepiękną okładką:) I tak myślę, że chyba tą powieść kupię:) Choć scena z dwoma rowerami nieco mnie odstrasza swoją naiwnością:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy 'naiwność' to odpowiednie słowo do określenia tego zdarzenia ;) Dla mnie to farsa.
UsuńCiekawie ją przedstawiłaś. Jestem zaciekawiona...
OdpowiedzUsuń