Wiele
książek "przewinęło" się już w moim życiu i to różnej maści. Oprócz
typowej beletrystyki z racji zawodu, a i czasem zainteresowań, sięgam po
książki naukowe i popularno-naukowe. Od
stycznia czytanie książek ułatwiają mi… fiszki! Dostałam je od przyjaciółki z
biblioteki uniwersyteckiej. Dzięki Iza!
To na fiszkach zapisuję najważniejsze
rzeczy, słowa klucze, ciekawe cytaty i numery stron. Teraz czytam Łowcę burz. Nie dotarłam do połowy, a
prawie zapisałam dwie fiszki.
Ostatnio
kupiłam książkę Lidii Aleksandry Szadkowskiej „Jak wyleczyć nieuleczalne
choroby? Mój skuteczny sposób na reumatoidalne zapalenie stawów i prawie
wszystkie choroby”. Książkę przeczytałam jednym tchem któregoś po południa i
tylko naklejałam w różnych miejscach stron kolorowe zakładki indeksujące dla
ważnych dla mnie fragmentów. A sporo ich było, jak widać na załączonym zdjęciu…
Do
tej lektury będę wracać niejednokrotnie i zastanawiam się, czy nie użyć
kolorowych podkreślaczy. Nie jestem zwolenniczką mazania podkreślaczami po
książkach i tego typu zaznaczaniem istotnych fragmentów. Uważam, że to niszczy
książkę, a nawet ją boli… Ale ma to też swoje plusy. Boję się, że z biegiem
czasu zakładki indeksujące mi się odkleją lub w inny sposób je stracę. Ot
dylematy Martuchy.
Ja też muszę kiedyś z czystej ciekawości zapoznać się z tymi fiszkami, bo wiele osób je sobie chwali.
OdpowiedzUsuńDzięki fiszkom recenzji nie trzeba pisać od razu po przeczytaniu książki, ale mają one jeden mankament - spowalniają czytanie, bo trzeba notować! :)
UsuńŚwietny sposób! Chyba muszę zacząć wprowadzać go w życie :D !
OdpowiedzUsuńSpróbuj, nic nie stracisz, a możesz tylko skorzystać!
UsuńZapewne dlatego, że są za małe ;)
OdpowiedzUsuńJa korzystam z jednej kartki, na której staram się notować cytaty, najważniejsze refleksje. Pomaga mi to później w pisaniu recenzji. Szkoda tylko, że później je wyrzucam...
OdpowiedzUsuńTych cytatów zawsze szkoda...
Usuń