Tytuł:
Kradzione róże
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 488
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-7554-310-0
Studentka
medycyny wyjeżdża na wymarzone wakacje do Grecji. Tymczasem jej młodsza siostra
jak co roku wyrusza do Częstochowy. Po raz pierwszy nie towarzyszy jej nikt z
rodziny. Tej pielgrzymki nigdy nie zapomni... Co może się przytrafić wśród
starożytnych ruin i zapierających dech w piersiach krajobrazów? Czy aby
uchronić kogoś przed niebezpieczeństwem, wystarczy po prostu mocno kochać? Jak
poradzi sobie rodzina wystawiona na poważną próbę?
Panią
Anię Łacinę poznałam w styczniu ubiegłego roku nad morzem. Nie miałam pojęcia,
kto zacz. Ot po prostu kobieta, która tak jak ja przyjechała do pewnego ośrodka
nad Bałtyk odpocząć i naładować akumulatory. Nawet gdy pewnego dnia siedziała w
holu z kilkoma (swoimi!) książkami nie skojarzyłam, że to jakaś pisarka.
Dopiero po powrocie do domu odkryłam ten fakt. W bibliotece poszukałam książek
pani Ani i znalazłam jedną Telefon do
przyjaciela. Nie znajdziecie na moim blogu recenzji tej powieści, bo on
jeszcze wówczas nie istniał. Ale ostatnio
wpadła mi w ręce inna książka Anny
Łaciny Kradzione róże.
Tytuł
powieści okazał się być wieloznaczny. Owszem, prawdziwe róże zostały ukradzione
z ogródka działkowego pewnej pani. Jednakże to nie wszystko. Ten sam mężczyzna
‘kradnie’ z pielgrzymki w Częstochowie Różę, 19-letnią dziewczynę, świeżo
upieczoną maturzystkę. Kradnie jej życie, osobowość, prywatność, zdolność
jasnego myślenia, zdolność decydowania o sobie. Kradnie ją rodzinie i znajomym.
Kradnie ją jej samej.
Ariel
vel Adrian vel Kurt vel Dariusz Artur Jabłoński to mężczyzna w nieokreślonym
wieku, który ma problemy psychiczne. Potrafi w łatwy sposób omotać młode i co
najważniejsze – pełnoletnie kobiety, bo nie chce mieć problemów z policją o
uprowadzenie nieletniej. Nie ma na niego paragrafu za to co robi, jest kuty na
cztery nogi. Swej ofierze potrafi wmówić wszystko, pozbawić rozsądku i logicznego myślenia. Nawet gdy ją
już zostawi, to wraca po kilku miesiącach i przypomina o sobie. Jest jak
narkotyk – wciąga i nawet gdy się człek od niego uwolni, to wciąż o nim myśli,
wciąż go do niego ciągnie. Róża jest jego kolejną ofiarą po Natalii, Małgosi,
Agacie…
Ten
psychopata bardzo dobrze zna kobiety – wie, co chcą usłyszeć, czego potrzebują
i to właśnie im daje. Świetnie manipuluje ludźmi, to bajerant o ogromnej
charyzmie. Jest przy tym przebiegły i bardzo inteligentny. Wykorzystuje
strzępki informacji, aby osiągnąć swój cel. Kłamie, mami obietnicami, terroryzuje,
nabiera na śmiertelną chorobę lub inne życiowe nieszczęście. Włoży każdą maskę, jeśli może mieć z tego
korzyść[1]. Potrafi
wyprowadzić w pole rodziców Róży i innych ludzi jej szukających. Rodzice Róży
szukają jej po całej Polsce. Założyli bloga poświęconego zaginięciu córki.
Ariel o tym wie i zamieszcza tam fałszywe tropy. Często zmienia miejsce pobytu.
Nocuje w lesie, na działkach i w innych dziwnych miejscach.
Drugim
wątkiem, a właściwie pierwszym, bo od tego zaczyna się powieść, jest starsza
siostra Róży, Jaśmina i jej perypetie miłosne na wycieczce po Grecji (ta
powieść to mały przewodnik po tym kraju). Rok wcześniej w pociągu poznała
chłopaka, który jej się spodobał. Razem z innymi studentami mieszkali wspólnie
na stancji i wyjechali na zagraniczną wycieczkę. Ale Jaśmina nie chce być z
kimś, kto jest nieodpowiedzialny. Ja po
prostu szukam mężczyzny. Nie szczeniaka, nie donżuana, nie nieodpowiedzialnego
szczyla, na którym nie można polegać, tylko mężczyzny[2]. I nic dziwnego, że odrzuca Romka,
skoro nie spełnia on jej wymagań, nie wpisuje się w jej system wartości
wyniesiony z domu. Ten wątek od pierwszych stron wprowadza nas w sielskość
greckich wakacji i miłosnych perypetii studentki medycyny, którą czasami męczą
koszmary z siostrą Różą w roli głównej. Dopiero po powrocie do Polski Jaśmina poznaje
prawdę i włącza się w poszukiwania siostry. Na razie nie ma czasu na miłość,
bowiem nie czas płonąć jaśminom, gdy
płoną róże[3].
Kradzione róże to powieść dla młodzieży, ale z
powodzeniem może po nią sięgnąć dorosły czytelnik. To niebanalna historia. Książka
porusza bardzo ważny problem – zaginięcia bliskiej osoby, ale także pewnej
naiwności dziewczęcej, potrzeby miłości i zaopiekowania się osobą cierpiącą czy
zbytniego zaufania obcemu mężczyźnie. Autorka ukazała bardzo dobitnie i bardzo
realistycznie te problemy, umiejętnie budując napięcie, choć w drugiej części
powieści rzadziej czytamy o losach Róży, bowiem narrator skupia się na opowiadaniu
o jej poszukiwaniach. Narrator przenosi nas w różne miejsca zdarzeń – raz
jesteśmy w Grecji, by po chwili znaleźć się gdzieś w Polsce wraz z Arielem i
Różą czy też w toruńskim domu rodziców dziewcząt o imionach krzewów. Notabene
książka trochę przypomina mi Jeżycjadę
Małgorzaty Musierowicz ze względu na schemat rodziny (niezamożni rodzice, 5
córek) i więzi łączące jej członków oraz wyznawane wartości.
Język
przystępny, prosty styl, realni bohaterowie (zwłaszcza Ariel), ciekawa fabuła i
różne emocje na huśtawkach zdarzeń to wszystko sprawia, że książkę się czyta
szybko, ale już niekoniecznie łatwo ze względu na tematykę. Polecam!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Nie znam twórczości tej autorki, ale na chwilę obecną jakoś mnie do niej nie ciągnie. Ewentualnie mogę powyższą książkę polecić mojej nastoletniej siostrzenicy, bo akurat pytała się mnie wczoraj o jakąś ciekawą młodzieżówkę.
OdpowiedzUsuńPoleć!
UsuńPierwszy raz słyszę o tej książce ;)
OdpowiedzUsuńTak to bywa, gdy jest bogata oferta książek :)
Usuńmam inną książkę tej autorki i zabieram się za nią już od jakiegoś czasu, przekonałaś mnie że dam ją wyżej na swojej liście;)
OdpowiedzUsuńPani Ania pisze głownie młodzieżowe powieści, ale porusza w nich bardzo problematyczne sprawy, np. zaginięcie osoby, niepełnosprawność.
UsuńByłam na spotkaniu autorskim, mam jedną książkę, ale jeszcze nie miałam okazji jej przeczytać.
OdpowiedzUsuńTo teraz masz okazję :)
UsuńJak przypomina Jeżycjadę, to coś zdecydowanie dla mnie.
OdpowiedzUsuńModel rodziny i system wartości wpajanych dzieciom.
Usuń