Od
dziecka słyszałam od starszych kobiet w mojej rodzinie, zwolenniczek czytania, że
pisanie po książce i zaginanie rogów książkę boli, że ona też czuje. Dlatego używam
zakładek i ścigam tych, którzy zaginają rogi. Mój zbiór nie jest może zbyt
pokaźny, bowiem nie jestem typem kolekcjonerki. Poza tym od jakiegoś czasu
wiele książek ma swoje zakładki, więc one siedzą sobie spokojnie w książkach. Zakładki
na zdjęciu są zawsze pod ręką (przy stosie książek do przeczytania) i nie muszę
ich szukać, ich używam na co dzień w zależności od wielkości książki.
Specjalna
i nietypowa zakładka to Żyrafka zrobiona na zamówienie przez moją imienniczkę.
A
od niedawna mam coś takiego:
Magnesy
umieszczone wewnątrz mocno trzymają, dlatego taki typ zakładki powinien dobrze się
sprawdzić w drodze. Czasem z braku laku za zakładki służą mi bilety i paragony. A
ten post powstał dzięki Ejotkowi z blogu Czytelnicza-dusza. Dziękuję za
motywację!
Żyrafka cudna.
OdpowiedzUsuńJa też coś zakładek uzbierałam, chociaż z używaniem ich różnie bywa.
Może kiedyś, jak je wszystkie skompletuję w jednym miejscu, pokażę.
Oj cudna i kochana, łypie na mnie zza szkiełek i pilnuje przy czytaniu książek.
UsuńAle świetne zakładeczki :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZazdroszczę tych zakładek, ja wszystkie, wcześniej czy później, gdzieś gubię:))
OdpowiedzUsuńA może oddajesz z książkami do biblioteki?
UsuńCałkiem fajna ta zakładka z magnesami :) Ja zwykle używam właśnie biletów, papierków po gumie do żucia albo małych kartek. Ale w sumie czemu sobie jakiejś konkretnej zakładki nie stworzyć ;)
OdpowiedzUsuńSzczególnie, gdy czyta się w domu, a nie w podróży.
UsuńJa nawet nie wiedziałam, że takie są, dopóki nie dostałam.
OdpowiedzUsuń