wtorek, 5 kwietnia 2016

Czas na sąd ostateczny



Autor: Anna Klejzerowicz
Tytuł: Sąd ostateczny
Wydawnictwo: Replika
Seria: Emil Żądło
Tom: 1
Liczba stron: 315
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7674-287-8 


Zbrodnia nie rodzi się w próżni. (s. 197)
Gdy pszczoła lub osa wbije żądło w nasze ciało, to boli i piecze, czasami nawet  bardzo. A co się dzieje, gdy się ma do czynienia z Emilem Żądło? Tego dowie się czytelnik z serii kryminałów Anny Klejzerowicz. Pierwsze spotkanie już na Sądzie ostatecznym.
Od początku narrator przybliża nam nietuzinkową postać byłego policjanta, jeszcze do niedawna dziennikarza, obecnie… ofiarę losu, nieudacznika bez pracy, pieniędzy na życie i perspektyw. Namolna eks żyć mu nie daje, czepia się o zaległe alimenty, zabrania spotykania się z synem, a nieodłącznym towarzyszem bohatera są używki, alkohol i…
Papierosy to druga natura Emila. Bez nich nie potrafi jasno myśleć. (s. 308)
O tak! Emil kopci jak smok, jednego papierosa za drugim. Normalnie czułam dym papierosów, a przez to byłam wściekła na niego, a po części na autorkę, że mnie zatruwa dymem poprzez swoje literki. W każdym razie mężczyzna w średnim wieku przeżywa poważny kryzys.
Któregoś dnia trafia do pubu, w którym spotyka byłą sąsiadkę Dorotę. Od słowa do słowa, od piwka do piwka Dorota z narzeczonym Damianem zawierają pewną ustną umowę z Emilem dotyczącą pracy w bezpłatnej gazetce „Rozgwiazda”. Dziennikarz następnego dnia ma czekać na telefon. Ale się nie doczekał. Okazało się, że młodzi ludzie zostali brutalnie zamordowani, a ich nagie ciała morderca ułożył w groteskowej pozie. Nie ma też niebieskiej teczki Emila z reportażem. Bohater obiecuje matce kobiety znaleźć mordercę.
Aktywność była jego naturalnym żywiołem. Wszedł na ścieżkę, która będzie podążał do celu. Wiedział, że skoro już to zrobił, żadna siła go z  niej nie ściągnie. Może błądzić, lecz nie zawrócić. (s. 71)
Śledztwo prowadzi podkomisarz Marek Zebra, z którym Emil kiedyś pracował w policji. Teraz panowie nawiązują współpracę. Emil ma niepodważalny argument:
Chyba zdajesz sobie sprawę, że ludzie chętniej gadają z dziennikarzem niż z gliną. Nie boją się konsekwencji, mogą pozostać anonimowi, a przy okazji czują się ważni. Przed reporterem otwierają się inne drzwi niż przed policją. Dziennikarz to nie władza, tylko taki sam człowiek jak oni. Mam o wiele szersze pole do działania. Ja pomogę tobie, ty mnie. (s. 76)

Po kilku dniach do śledztwa przypadkiem dołącza doktor Marta Zabłocka, pracownica Muzeum Narodowego w Gdańsku, pracująca w dziale konserwacji zabytków, która na punkcie obraz Memlinga „Sąd ostateczny” ma hopla.
Okazuje się, że wakacje w Gdańsku mogą być i ciekawe, i niebezpieczne. Narrator podążając śladami bohaterów, ukazuje czytelnikowi różne zabytki warte odwiedzenia, a także miejsca bliskie sercu Emila – czuć, że autorka kocha swoje rodzinne miasto i jest z niego dumna, zna je jak własną kieszeń.
Mnie osobiście trochę nużyły opisy związane z życiem dziennikarza. Bardziej byłam zainteresowana prywatnym życiem wszystkim bohaterów, kibicowałam po cichu trzem nowo powstającym parom, bowiem i w kryminale może się narodzić miłość. W tej powieści ma ona aż trzy różne oblicza. Zgrzytały mi również nazwiska bohaterów: Nurek, Zebra, Mader, Kleczko, lecz Żądło do głównego bohatera pasowało idealnie!
Do postaci nie mam zastrzeżeń. No może do tej ilości papierosów Emila. Bardzo spodobała mi się doktor Marta, w której szukałam podobieństw do siebie. O ile obie jesteśmy indywidualistkami, racjonalnie stąpającymi po ziemi, o tyle ja nie lubię kotów, aczkolwiek kota Bolero bohaterki w pewnym momencie zaczęłam lubić, a nawet podziwiać.
Dzięki opisom mordercy i jego psychiki mogłam wejść w jego świat, mogłam się w nim zanurzyć, poznać jego tok rozumowania, sposób działania i ‘boski plan’. Razem z nim słyszałam głosy i przystępowałam do działania, co akurat nie było przyjemne.  Nie wiedziałam, jak ów człek wygląda, jak się nazywa, kim jest, czemu morduje, ale nie mogłam dać się ponieść jego obsesji i zwariować!
Sam kryminał jest dobrze skonstruowany i wciąga, choć może dla miłośników typowych kryminałów nie będzie porywający. Powieść zaczyna się od fragmentu Apokalipsy św. Jana, a potem dwóch prologów. Wydarzenia pierwszego z nich rozgrywają się ponad 60 lat wcześniej, drugiego tylko miesiąc wcześniej od głównych wydarzeń. Sama akcja jest na przemian wartka i nieco wolniejsza, gdy dotyczy warstwy obyczajowej, historycznej związanej ze sztuką malarską. Autorka dobrze się przygotowała, stopniowo odkrywa przed czytelnikiem tajemnice obrazu Memlinga i jego historię (skojarzenia do Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna i obrazu „Ostatnia wieczerza” narzucają się same!). Aż się prosi, by do powieści dodać kolorową wkładkę przedstawiającą ten obraz.
Sąd ostateczny to kryminał z rozwiniętym wątkiem obyczajowym i dużą dawką wiedzy na temat najsłynniejszego obrazu znajdującego się w Gdańsku. To też zaproszenie do odwiedzenia tego miasta i zabytków. To także wspólne śledztwo czytelnika z Żądłem i Zebrą, szukających szaleńca…
Nic nie rodzi się bez przyczyny. Nawet obłęd. (s. 182)
Ja już wiem, że gdy następnym razem będę w Gdańsku, to ponownie zajrzę do Kościoła Mariackiego, a potem obowiązkowo odwiedzę Muzeum Narodowe, aby podziwiać oryginał „Sądu ostatecznego”.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

11 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa recenzja, na pewno sięgnę po książkę w wolnej chwili :)

    Ps. Też jestem zatwardziałym wrogiem papierosów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, to początek trylogii.
      PS Maska przeciwdymowa by się przydała :)

      Usuń
  2. Ciekawe, czy i ja miałabym skojarzenie z Danem Brownem, ale "Ostatnia wieczerza" była w "Kodzie Leonarda da Vinci", a nie w pierwszej powieści autora, chyba, że mamy na myśli pierwszą naprawdę głośną powieść pisarza :). Nazwiska bohaterów to może celowy zabieg, aby łatwiej ich zapamiętać :) Może kiedyś sięgnę po tę pozycję. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na onomastykę (a zwłaszcza antroponimię) bardzo zwracam uwagę. Nazwisko często oddaje osobowość postaci. I dzięki za kod ;)

      Usuń
  3. Cieszę się, że mam tę książkę w swojej biblioteczce. Przypomniałaś mi o niej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mam apetyt na tę powieść. Czytałam już "Cień Gejszy" tej autorki i pamiętam, że książka była całkiem dobra. Chętnie zapoznam się także z tym tytułem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam już kilka książek autorki i wiem, że jak tylko będzie okazja, to się skuszę na ten egzemplarz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na 2 kolejne, bo to początek trylogii o Emilu Żądło.

      Usuń
  6. Nie spodziewałabym się, że taka książka może mieć taki tytuł! Zaintrygowałaś mnie tą recenzją i jak tylko będę mieć okazję to z chęcią po nią sięgnę! I również jestem zagorzałym wrogiem papierosów! ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To maskę gazową włóż... do czytania, bo normalnie ten dym papierosowy ulatnia się z kartek.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.