czwartek, 28 kwietnia 2016

Jak zostać wdową



Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Były sobie świnki trzy
Wydawnictwo: Prószyński Media
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8069-266-4 


Bez względu na wiek kobieta jest kobietą i diabli wiedzą, co jej chodzi po głowie. (s. 343)
Ostatnio pokochałam pióro i poczucie z humorem polskiej pisarki, Olgi Rudnickiej. Tym razem udałam się do ‘chlewika’, aby spotkać się z trzema świnkami, czyli przeczytałam książkę Były sobie świnki trzy.
Owe sympatyczne ‘zwierzątka’ to żony bardzo bogatych mężów:
- 38 l. Jolanta Markiewicz, żona Tadeusza prawnika, matka 2 nastolatków;
- 36 l. Kamelia Padecka, żona Macieja komornika, zdradza go z trenerem;
- 34 l. Marta Skałka, żona Tobiasza doradcy finansowego, pragnie mieć dzieci.
Jest jeszcze czwarta kobieta – prawniczka Sandra Tomaszewska, która kiedyś jako Sondra była call girl. Jej obecny szef Markiewicz to jej dawny klient, który teraz ją zmusza do darmowego seksu dla siebie i swoich przyjaciół.
Mężatki żyją szczęśliwie z pełnymi kontami i wolnym czasem, dbają o ognisko domowe, lecz wszystko ma swoje granice. Należy wprowadzić aneks do umowy zawarcia związku małżeńskiego. Pewnego dnia kobiety przejrzały na oczy – im lat przybywa, zaś ich mężom pojawiają się nowe kobiety. Aby nie dopuścić do rozwodu i utraty majątku, 3 przyjaciółki postanawiają pozbyć się swoich ślubnych! Planują 3 morderstwa:
Musimy nie tylko się ich pozbyć, ale zrobić to w taki sposób, by podejrzenie nie padło na nas. (s. 38)
Kobietom chodzi o to, żeby zostać wdowami, bogatymi wdowami. Ich priorytety to kasa i wolność, bo inaczej grozi im zasiłek z opieki i praca na kasie w supermarkecie. Ale okazuje się, że zamordowanie własnego lub cudzego męża, wcale nie jest takie proste. Burza mózgów trwa…
Jak to jest, że trzy inteligentne kobiety nie mogą wymyślić ani jednego dobrego sposobu zabójstwa, a musimy popełnić aż trzy! (s. 48)

Autorka wpadła na iście diabelski pomysł i świetnie go sprzedała. Teraz każda mężatka może brać przykład z bohaterek i próbować zabić swego ślubnego, oczywiście z humorem. Uśmiałam się z kobietek i ich szalonych pomysłów, z ich relacji i reagowania na nagle zwroty akcji. Przyszłe wdowy spotykają się na sabatach czarownic. Mają przebłyski IQ. Między nimi panuje zazdrość o kolejność morderstw ich mężów. Ich pokrętny tok myślenia może doprowadzać jednocześnie czytelnika do szału i do śmiechu! Niektóre dialogi to popis głupoty, a zarazem kunsztu literackiego autorki.
Pokochałam wszystkich bohaterów w spódnicy, tych w spodniach tolerowałam, bowiem mężowie tych pań to dranie i świnie pospolite. Każda postać ma ciekawą osobowość i wyróżnia się na tle innych. Zwłaszcza Martusia, moja imienniczka… Jak ona mnie do szału doprowadzała, to tylko ja wiem. Już sama wersja jej imienia otwierała mi scyzoryk w kieszeni. Ot, słodka, typowa blondynka, idiotka umysłowa, ssąca kciuka, chce się pozbyć męża, ale będzie jej go szkoda…
W tej książce nakreślony jest jeden ważny życiowy aspekt – prawda a kłamstwo.  Okazuje się, że…
Prawda ma wiele warstw. Jak cebula. (s 317)
I co dziwnego (a znam to z życia) człowiek szybciej uwierzy w kłamstwo, choćby było bardziej nieprawdopodobne, niż w najprawdziwszą prawdę. Ale kłamać też trzeba umieć. I w tym momencie pani Olga przychodzi ludziom z pomocą i udziela za pośrednictwem bohatera cennej rady:
Prawdziwą trudnością nie jest kłamanie tak, by ludzie we wszystko wierzyli, lecz zapamiętanie tego, co się mówiło. I komu. Dlatego trzeba kłamać wszystkim po równo. (s. 109)
Powieść to połączenie obyczajówki z komedią okraszonej wątkiem kryminalnym. Czytelnik znajdzie tu wszystkie rodzaje komizmu, aczkolwiek mnie najbardziej ubawiły 3 sceny: w szpitalu, w lesie, u Sandry w domu. Ze śmiechu nie mogłam czytać, a gdy raz już przeczytałam, to dla poprawki poszło drugi raz.
Jak zwykle u pani Olgi miałam onomastyczną rozrywkę. Nazwiska bohaterów dają do myślenia. Policjanci: Bartosz Kalinka, Barbara Sznurek, Hamski; prawnicy: Kopytkko, Madej, Różniczek, Dobytek, Tomyślak, Wojtkowiak; trener Klepka.
Były sobie świnki trzy to powieść, która pokazuje, jak kobiety mogą ‘naprawić’ swoje życie, ile do powiedzenia w tej kwestii ma los i jego przewrotność, jaką siłę ma kobieca przyjaźń. A przy okazji okaże się, czy można zabić męża tylko trochę? Albo niechcący? Albo poza kolejką? Tego dowiedzcie się sami!
A na zakończenie napis z kubka Sandry:
„Moje otoczenie każdego dnia udowadnia mi, że życie bez mózgu jest jednak możliwe”. (s. 338)

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

20 komentarzy:

  1. Muszę w końcu poznać styl pisania tej autorki. Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę na twórczość Rudnickiej i cieszę się, że ten tytuł czeka na czytniku! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę w końcu po nią sięgnąć. :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tez mam w planach poznanie tej autorki, juz nawet jeden e-book czeka na przeczytanie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka ma kilka książek na koncie, więc jest w czym wybierać.
      Serdeczności :)

      Usuń
  5. Z Twojej recenzji wynika, że nie można nie przeczytać tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czarny humor autorki bardzo mi odpowiada więc powieść mam w bliskich planach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre plany!
      Serdeczności literkowe dla mozaikowych :D

      Usuń
  7. Mam tak dużą ochotę na poznanie twórczości autorki, a tak mało czasu! Dobo wydłuż się! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak się spytam, czy tytuł posta był zamierzony? Bo może chodzi o wdowę?
    A książkę mam i w wolnym czasie zamierzam przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się po nocy przygotowuje posty, to potem człek się czerwieni za literówki :) Dzięki!

      Usuń
  9. Cóż za zagranie w czasie, moja recenzja jutro;)
    Świetnie się bawiłam w czasie czytania:)

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.