Tytuł:
Pięć kilometrów do świtu
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-280-2775-6
Ja też wyszłam z
więzienia i uczyłam się normalności. (s. 238)
Mój
wzrok przykuła okładka – kobieta w niebieskiej sukience opierająca się o
czerwony samochód i studiująca mapę. Potem zaciekawił mnie blurb, w którym mowa
była o spełnianiu marzeń i zaczynaniu wszystkiego od nowa oraz znalezieniu
miłości. A potem tytuł – Pięć kilometrów
do świtu. Tak swą książkę w zarysie przedstawia Aldona Bognar. Wizerunek
ładny, blurb chwytliwy, ale początek historii już niekoniecznie…
35-letnia
Natalia żyje u boku o wiele starszego męża Joachima, dla którego maniery z
wyższej sfery, postrzeganie przez innych i sztywny sposób bycia to podstawa
egzystencji. Małżeństwo pozbawione jest szczerości, miłości, namiętności. To po
prostu życie obok siebie 2 jednostek z pomocą domową w tle. Natalia i w
małżeństwie, i na co dzień, zwłaszcza w obecności ojca nie jest sobą. Od małego
była wychowywana bardzo rygorystycznie i przyswajana do posłuszeństwa. O
przepraszam! Natalia była tresowana! Nawet jako dorosła kobieta wobec ojca i
męża zachowywała się jak posłuszne dziecko i na wszystko się zgadzała, choć… w
jej myślach tlił się bunt. Dojrzała kobieta nie robiła wielu rzeczy, bo nie
wypada, bo nie przystoi, bo nie wolno… Wcześniej pilnował ją ojciec, a teraz w
małżeństwie mąż.
Posłuszeństwem
wobec ojca koiłam lęk matki przed porzuceniem. (s. 248)
Natalia
nie miała odwagi zmienić swojego życia z powodu strachu przed reakcją ojca i
męża. Nawet znienawidzone zdrobnienie imienia Tusia akceptowała w milczeniu.
Kobieta chciała się ubierać inaczej niż w postarzające ją stroje od Chanel.
Chciała się malować, nosić biżuterię, być prawdziwą kobietą. Nikt tak naprawdę
nie wiedział, jaka ona jest, jakie są jej umiejętności i zdolności. Ona skromna
nie wychyla się, nie zdradza się przed szefem małego wydawnictwa, w którym
pracuje jako redaktorka. Jej życie jest smutne, a ona sama została zamknięta w
więzieniu zwanym domem, w którym stosowano przemoc fizyczną. Słowa raniły
bardziej niż ciosy, a ukochana babcia już dawno nie żyła.
Zmar-zmarnowałam
całe ży-ży-życie – udało mi się wychrypieć. (s. 156)
Do
takiego wniosku dochodzi kobieta, gdy odnaleziona po latach przyjaciółka z
liceum otwiera jej oczy nie tyle na świat, co na samą siebie. Patrycja swoim
wesołym sposobem życia i mądrością życiową uczy Natalię prawdziwego życia. Jej
wskazówki stopniowo docierają do umysłu przyjaciółki i zakorzeniają się w
myślach:
Jesteś dorosła,
Nati. Umiesz żyć. Wiesz o tym, prawda? (s. 157)
Małe
kroczki zamieniają się w wielkie kroki, ale wymaga życia w kłamstwie. Nati
okłamuje przede wszystkim męża, zwłaszcza gdy na horyzoncie pojawił się
mężczyzna w jej przedziale wiekowym, który świata poza nią nie widział. Romans,
miłość, namiętność – to zupełnie nowe aspekty życia Natalii. Po raz pierwszy od
35 lat Natalia Rawicz żyje naprawdę i od tej pory liczy się dla niej każdy
dzień, już nie marnuje czasu.
Umysł zakochanej
kobiety jest zdolny do najbardziej skomplikowanej ekwilibrystyki. Wymyśli
zawiłe tłumaczenia, stworzy nie prawdopodobne wizje, żeby tylko usprawiedliwić
kochanka i nie przyjąć do wiadomości najprostszych wyjaśnień. (s. 267)
Początkowo
ciężko mi się czytało książkę, szczególnie dwa pierwsze rozdziały. Nie mogłam
zrozumieć zamysłu autorki, po co wspomnienia z dzieciństwa i młodości. Sytuację
komplikowały rozdziały, które zatytułowane były imionami bądź stopniem
pokrewieństwa ludzi z otoczenia bohaterki. Dopiero gdy akcja skupiła się na
bieżących wydarzeniach, wciągnęłam się bez reszty. Gorąco kibicowałam Natalii,
choć wielokrotnie miałam ochotę nią potrząsnąć, by coś zrobiła w swej sprawie,
by się w końcu odważyła sprzeciwić, bo jako dorosła osoba miała prawo wyrażać
swoje zdanie i być sobą, a nie robotem bez uczuć i myśli wykonującym polecenia
mężczyzn.
Dziwiłam
się ojcu bohaterki, że jest tak wyprany z emocji, bo dla niego liczą się
konwenanse i dobra opinia. Żałowałam Joachima, bo pozwolił się zmanipulować i
zmarnował życie sobie i Nati. Największą niespodzianką okazał się starszy pan,
mecenas Drawski oraz jego małżonka. To o ich względy i przychylność od lat
zabiegał mecenas Rawicz… Podobała mi się pomoc domowa, Wiola – jej
bezpośredniość i poczucie humoru rozjaśniały samotność i smutek Natalii.
Właśnie
zniszczyłam wszystko, co miałam w życiu. Zaczynam od nowa. (s. 342)
Pięć kilometrów
do świtu
to powieść obyczajowa z wątkiem romansowym, w którym surowe wychowanie i kłamstwa
idą w parze. Powieść uświadamia, jak ważne jest poczucie wartości, godność i
bycie sobą, wyrażanie swojego zdania, swoich pragnień, ile trudu kosztuje
podjęcie decyzji, ile siły wymaga przeciwstawienie się tyranowi. W książce
znajdują się wskazówki, jak wyjść z domowego więzienia i zacząć żyć od nowa, na
własny rachunek.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Lubię takie powieści obyczajowe. Okładka jest super.
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili zauroczyła mnie okładka. Potem blurb, potem treść.
UsuńMimo opornego początku chcę dać szansę tej książce, gdyż jej opis bardzo mnie zaintrygował.
OdpowiedzUsuńDaj :)
Usuń